Pierwsze negatywne symptomy w okręgu szczecińskim było już widać kilka lat temu. Coraz większe szkody w uprawach rolnych potęgowały konflikt z rolnikami. Jedynym rozwiązaniem było zwiekszenie odstrzału dzików o 100 procent.
Niestety nawet tak radykalne zwiększenie planów nie pomogło. Wielkołanowe uprawy kukurydzy ściągały dziki jak magnes i poziom szkód cały czas się zwiększał.
Tegoroczny zakaz organizowania polowań zbiorowych może być gwoździem do trumny dla najzasobniejszych w zwierzynę obwodów łowieckich. Pierwszym ciosem zadanym kołom – których budżety opierają się na polowaniach komercyjnych – było wiosenne zamknięcie granic.
Wszystkie grupy musiały odwołać swoje przyjazdy na majowe rogacze. Po cichu myślano, że Duńczycy odwiedzą nasz kraj podczas wakacji, ale nie udało się odrobić strat. Ogólnoświatowy kryzys całkowicie pokrzyżował plany.
W efekcie wiele kół łowieckich musiało sięgnąć po rezerwy, które jednak szybko topnieją. Niestety nikt nie interesuje się ich losem i na nikogo nie mogą liczyć. Prawdopodobnie nawet władze PZŁ nie mają świadomości, że w dziewięciu okręgach położonych na północy i zachodzie kraju strzela się połowę rocznego planu dzików oraz jeleni.
W takich obwodach brak możliwości organizowania polowań zbiorowych to nie tylko dziura w budżecie, ale również poważne problemy z wykonaniem planu odstrzału, więc kolejne koszty związane z karami i widmo katastrofalnego wzrostu szkód na wiosnę!
Pod apelem podpisało się sześć kół łowieckich, które w tym sezonie wypłaciły już dwa miliony odszkodowań rolnikom. Niestety pozostało im do wypłacenia jeszcze ponad dwa i pół miliona! Jeśli pomorscy myśliwi stracą nadzieję i ogłoszą upadłość straty będzie musiał pokryć PZŁ, a budżet naszego związku nie jest w stanie udźwignąć takich kosztów!
Zarząd Główny PZŁ – który nie wiadomo na jakiej podstawie prawnej zabronił organizowania zbiorówek – kilka dni temu poinformował na swojej stronie internetowej, że zwrócił się z pismem do ministrów klimatu i rolnictwa o możliwość wznowienia polowań zbiorowych.