Od 50 lat Mark Pieraccini jeździł na rowerze nad leśne jezioro. Przepływał na wyspę i tam medytował. Szóstego września w czasie powrotu na stały ląd bez żadnego powodu został zaatakowany przez bobra.
„Nigdy wcześniej go nie widziałem w tym miejscu. Myślałem, że to jakiś dziwny zmutowany pstrąg. Wynurzył się w moim pobliżu i chwycił mnie za głowę. Uderzyłem go kilka razy, ale kontynuował swój atak. Zanim dotarłem do brzegu, zostałem dotkliwie pogryziony, krwawiłem i byłem całkowicie wyczerpany. Gdybym musiał przepłynąć jeszcze kilkanaście metrów to z pewnością bym utonął.”
Bóbr odgryzł 73-letniemu Markowi z Massachusetts kawałki mięśni na nogach i rękach. Ma również złamany palec, a także rozerwane ścięgna w lewej dłoni.
Ataki bobrów w USA są bardzo rzadkie. Prawie wszystkie incydenty miały miejsce, gdy ludzie pływali w pobliżu żeremi bobrów. Amerykańscy biolodzy podejrzewają, że może to być związane z ochroną terytoriów. Lekarze w każdym przypadku pogryzienia człowieka przez dzikie zwierzę zalecają przyjęcie szczepionki przeciwko wściekliźnie.