Hołowniacy złożyli w Sejmie projekt ustawy wprowadzający obowiązkowe badania dla myśliwych. Nie „przywracający” – jak to przedstawiają ciemnemu ludowi – bo nie można przywracać czegoś, czego nigdy nie było. Ale to nie jedyne ich kłamstwo!
Moim zdaniem prawdziwym celem projektu NIE jest zwiększenie bezpieczeństwa, lecz uprzykrzenie życia myśliwym, a nawet ich upokarzanie. Gdyby celem autorów projektu byłoby zwiększenie bezpieczeństwa Polaków, to zaproponowaliby cykliczne badania dla kierowców samochodów osobowych. Tylko w bieżącym miesiącu w wypadkach na polskich drogach zginęło 60 osób, czyli mniej więcej tyle, ile straciło życie na polowaniach od drugiej wojny światowej.
Geneza wypadków
Statystyki Polskiego Związku Łowieckiego pokazują, że wypadki na polowaniach zdarzają się niezwykle rzadko, co świadczy o bardzo wysokim poszanowaniu obowiązujących przepisów. Trudno w to uwierzyć, ale więcej ludzi zginęło w Polsce w ciągu ostatnich 10 lat wpadając do studni, czy szamba niż w czasie polowań!
Każdy wypadek jest dokładnie analizowany i jeśli nasze środowisko widzi potrzebę zmiany prawa, to występujemy do nadzorującego resortu z propozycją zmian. Tak było między innymi z wprowadzeniem obowiązku posiadania na wierzchnim okryciu jaskrawych elementów garderoby, które mają zapewnić dobrą widzialność wszystkich uczestników polowania zbiorowego.
W ciągu ostatnich trzech latach odbyło się ponad 19 milionów polowań. W ich trakcie doszło do 22 wypadków, wskutek których zginęły trzy osoby postronne. W sumie zmarło siedem osób. O siedem za dużo ale…
Żaden wypadek nie był związany ze stanem naszego zdrowia! Wszystkie były wynikiem złamania zasad bezpiecznego posługiwania sie bronią opisanych w regulaminie polowań.
Tak dla porównania – tu się powołam na dr. Daniłowicza i jego artykuł w „Rzepie” – w 2022 r. było 3685 wypadków z udziałem rowerzystów, w których zginęło 170 osób, a rannych zostało 3356. Czy w związku z tym, sprowadzając sprawę ad absurdum, nie powinno się najpierw badać rowerzystów?
Zieloni bolszewicy
Moja koleżanka Ania twierdzi, że panie posłanki – autorki poselskiego projektu – to młode osoby bez doświadczenia życiowego i żadnej wiedzy o polowaniach naoglądały się filmów z idolem płci żeńskiej Jasonem Stathamem i myślą, że myśliwi wymachują bronią jak kowboje i pociągają za spust przy każdej okazji. Ania się myli…
Motywacja posłanek nie wynika z zapatrzenia się w filmy akcji lecz z zielonego bolszewizmu, który zwalcza myśliwych i łowiectwo w każdej postaci. Nie mogą zakazać polowań, ale próbują nam maksymalnie uprzykrzyć życie.
Chcą naszej grupie wprowadzić nakaz przeprowadzania badań co 5 lat, a tym którzy skończyli 70 lat co dwa lata. A nuż któryś nie przejdzie badań i będzie jednego „mordercy pięknych szopów” mniej…
Podniesienie kosztów naszego „morderczego hobby”, to ich zdaniem doskonały sposób na ograniczenie liczby myśliwych. Co pięć lat będziemy płacili kilka stów za badanie, więc może ci, co rzadziej wychodzą do lasu sami zrezygnują. A już dziadki po 70 na pewno będą chcieli przyoszczędzić na swojej słabej emeryturce…
To nie są kalkulacje wzięte z sufitu. To są kalkulacje stosowane przez bolszewików. To prawda, wiele koleżanek i kolegów 70+ zrezygnuje. Ale czy autorzy projektu w ogóle zdaja sobie sprawę, czym dla kogoś kto całe życie chodził do lasu jest zabranie mu tej możliwości? To prawda, Nemrodzi rzadziej polują, ale trzeba z nimi być, by wiedzieć, czym dla nich jest sama możliwość od czasu do czasu pojechania do lasu. Nie jeżdżą już sami – często wyprawiają się z kolegami, często z dziećmi, czy wnukami. Dla nich możliwość pójścia ze strzelbą jest sensem życia na emeryturze, a hunwejbini chcą im to zabrać w imię swej ideologii. Czym różnią się od bolszewików? Niczym!
Zaświadczenie lekarskie
Tak się składa, że muszę, z racji pracy, wykonywać badania psychotestowe, co 5 lat, więc mogę stwierdzić, że dzisiaj badania nawet młodych myśliwych nie są one dostosowane do sprawdzania posiadaczy broni myśliwskiej. Te badania tak naprawdę nakierowane są na kierowców ciężarówek, taksówek, oraz pracowników ochrony.
I tu powiem rzecz, która się nie spodoba wielu moim kolegom po strzelbie – nie mam nic przeciwko badaniom okresowym myśliwych, ale po pierwsze. Powinny to być badania wykonane przez lekarza rodzinnego w ramach jego obowiązków, który stwierdza, czy jego podopieczny „kontaktuje”, ma odpowiednie okulary, czy leki, które używa nie obniżają jego sprawności psychofizycznej. To wystarczy. A po drugie – wymagania zdrowotne muszą być dostosowane do wieku i okoliczności. Myśliwy nie musi mieć refleksu kierowcy ciężarówki, myśliwy nie musi rozwiązywać zagadek logicznych (który obrazek nie pasuje do reszty) niczym inżynier budownictwa. Wielu naszych kolegów jest po zawodówce są świetnymi łowcami, ale nie jest tajemnicą, że ich zdolności rozwiązywania łamigłówek są mniejsze niż trenera pilatesu.
Jeśli posłowie – którzy nienawidzą myśliwych – chcą koniecznie odtrąbić sukces niech wprowadzą rozwiązanie „lekarzy rodzinnych”, który między innymi funkcjonuje w Republice Czeskiej. Myśliwi oraz inni posiadacze broni mają u naszych południowych sąsiadów obowiązek dostarczenia zaświadczenia właśnie od lekarza rodzinnego, który w razie jakichkolwiek wątpliwości może posiadacza broni skierować na dodatkowe badania psychologiczne.
Politycy bez wykształcenia
Czy autorom projektu chodzi jednak o zwiększenie bezpieczeństwa Polaków? Guzik prawda. Chodzi im o upokorzenie myśliwych, zmniejszenie ich liczby i zniechęcenie do łowiectwa. A jakie będą tego konsekwencje pisaliśmy w tekście „Polska bez myśliwych”
Czy autorzy projektu o tym myślą? Oczywiście, że nie! Wypadki śmiertelne na polowaniach były i będą. Nawet gdybyśmy robili badania, co miesiąc! Bo człowiek jest istotą ułomną i zdarza mu się postąpić lekkomyślnie. Strzelić do celu źle rozpoznanego. Zdarza mu się pociągnąć za spust zbyt raptownie, a niekiedy wreszcie ma pecha i kula niezamierzenie i wbrew wszelkiej logice poleci nie tam gdzie powinna.
Pech też jest elementem życia człowieka, gdyby tak nie było nie było by przypadkowych potknięć na ulicy, które skutkują śmiercią, nie było by „głupich wypadków” np. przypadkowego wejścia pod tramwaj itp. Nie da się wyeliminować tego typu zdarzeń! A kto tak twierdzi jest po prostu głupi!
Zadaniem prawa jest stwarzanie warunków do ograniczania tego typu zdarzeń, choć nawet kara śmierci nie spowodowała na świecie zaniku morderstw, a drakońskie mandaty nie wyeliminują całkowicie szaleńców na drogach. Mądry człowiek to wie…
Wie też, o czym uczą na dobrych wydziałach prawa, że przepis musi być adekwatny do sytuacji. Jeśli w ciągu latach 2014-2021 zdarzyły się 23 wypadki z bronią w tym TYLKO 4 związane ze strzałem do nierozpoznanego celu (podaje za dr. Miłoszem Kościelniakiem-Marszałem) i ŻADEN nie był spowodowany kłopotami zdrowotnymi sprawcy wypadku to znaczy, że dotychczasowe rozwiązania są wystarczające i nie ma ŻADNEJ racjonalnej potrzeby ich zaostrzać.
Wiem, że hołowniacy to lud – jak jego przywódca – w znacznej mierze po maturze, a w szkołach średnich nie uczą filozofii i zasady zwanej „brzytwą Okhama” „nie wprowadzaj rozwiązań ponad potrzebę, bo to tylko pogarsza sytuacje”.
Ba, jestem przekonany, że nawet Ci, którzy ją znają przedkładają nad nią zasadę hasło „niszcz myśliwych”, a jeśli fakty mówią, że bez myśliwych przyroda i rolnictwo sobie nie poradzą… Ignorują to! Wielki Emanuel Kant mówił, że jeśli Twoja teoria nie zgadza się z faktami, to tym gorzej dla faktów, ale yak naprawdę „zjadacze trawy” wyznają zasadę Włodzimierza Ilicza – śmierć naszym wrogom! Nawet, jeśli w dzisiejszych czasach oznacza to, tylko ich śmierć cywilną.
A że w pomyśle, jak to u zielonej bolszewi, nie ma OSR, czyli Oceny Skutków Regulacji, to nikt nawet się nie zapyta – kto te rzesze myśliwych przebada, czy psycholodzy nie są bardziej potrzebni dzieciom i młodzieży? Czyż nie tam mamy wielkie problemy? Czy nie większym problemem dla społeczeństwa jest liczba samobójstw dzieci i młodzieży niż ilość postrzelonych myśliwych…
W 2023 roku polska policja zarejestrował 2139 prób samobójczych wśród dzieci i młodzieży, z czego 146 zakończyło się zgonem. Porównajcie te liczby i sami oceńcie, czyż nie tym powinni zająć się polscy psycholodzy, a nie dodatkowymi badaniami myśliwych…
Manifest antyłowiecki
Jak słusznie zauważył mój znajomy Waldek Bojko na jednym z forów dyskusyjnych: „W Polsce więcej ludzi ginie przy użyciu noża kuchennego, więc należy dążyć do tego by wszyscy użytkownicy noży kuchennych byli poddani badaniom psychologicznym”.
Zieloni bolszewicy od dawna upowszechniają obraz łowiectwa, jakim ono w rzeczywistości nie jest. Robią to świadomie i celowo, na tym fałszywym obrazie tworząc widmo zagrożenia stwarzanego przez myśliwych dla społeczeństwa. Az się prosi by napisali manifest, który mógłby się zaczynać od słów: „Widmo krąży po Europie. Widmo myśliwych – zabójców ludzi i biednych sarenek”.
Ten „bolszewicki mechanizm” kreowania rzeczywistości, stanowienia prawa na podstawie „ustawionych” sondaży – czyli przez nas zlecanych i robionych w niszowych pracowniach według tajemniczych metodologii – będących w istocie narzędziem marketingu politycznego oraz ignorowanie faktów, nauki, unikanie prowadzenia rzetelnych badań, powinien wreszcie mocno zaniepokoić główne ugrupowanie rządowe, bowiem dziś ignoruje ono to co dzieje się w resorcie hołowniaków, ale wcześniej czy później dopadnie to i Platformę Obywatelską. Odpływ myśliwych w stronę Konfederacji jest coraz wyraźniejszy…
A jakie są konsekwencje polityczne oraz wnioski dla naszego środowiska podywagujemy w następnym razem, gdzie pozwolę sobie połączyć temat „obowiązkowych badań dla myśliwych” z kampaniami organizacji antyłowieckich.
P.S.
A obrazek – już usunięty – który zamieścił w mediach społecznościowych podsekretarz Dorożała jest po prostu skurwysyństwem. Ten człowiek ma jednak umysł sikorki i nie powinien być w rządzie. Panie Premierze, czas na jego dymisję! Naprawdę czas!