Na początku lipca austriacki myśliwy siedząc w niedzielne popołudnie na ambonie dostał telefon z domu, że musi natychmiast wrócić. Sytuacja musiała być wyjątkowa, bo łowca zostawił na ambonie załadowaną broń.
Miał pecha. Przejeżdżający rowerzysta zauważył strzelbę i wezwał policję, która poinformowała myśliwego o znalezisku. Chociaż odzyskał broń, będzie musiał przejść procedurę ewentualnego cofnięcia licencji na broń.
Z pewnością nie zapomni tego polowania. W naszym kraju też zdarzają się takie przypadki. Kilka lat temu król hubertowskiego polowania, gdy dojechał do domu, zorientował się, że ma pusty futerał. Ostatni raz widział broń na dachu samochodu…
Łowca natychmiast pojechał do domku myśliwskiego, ale zanim tam dotarł łowczy poinformował go, że przechodnie znaleźli sztucer i zadzwonili na policję, do której musi się zgłosić, aby odebrać zgubę.
W tym przypadku też zostało wszczęte postępowanie w sprawie nieumyślnej utraty broni. Ewentualna grzywna jest najmniejszym problemem, ponieważ najbardziej bolesną karą może być utrata pozwolenia na broń!