Przez ostatnie dwa lata sytuacja na rynku amunicji odwróciła się o 180 stopni. Dotychczas znaliśmy świat rynku konsumenta, a teraz… Producenci dyktują nam warunki. Problemy rozpoczęły się w Stanach Zjednoczonych. Wybuch pandemii w 2020 roku wywołał panikę. Ponad osiem milionów Amerykanów postanowiło kupić broń!
Producenci amunicji za oceanem nie byli w stanie nadążyć z zaspokojeniem potrzeb nowych klientów. Niedobór się utrzymuje, ponieważ zwiększenie produkcji jest niemożliwe. Na rynku nie ma surowców.
Przerwany łańcuch dostaw
Wybuch wojny na Ukrainie wywołał panikę w Europie. Każda nowa dostawa znika w dniu, w którym przychodzi. Popyt przewyższa podaż, a do tego amerykański rynek szuka wsparcia i wywozi amunicję z Europy. W efekcie nasze sklepy będą miały puste półki.
Wzrost sprzedaży broni był dobrą wiadomością dla sklepów, ale jednocześnie pojawiły zakłócenia w łańcuchu dostaw. Wszystko wskazuje, że brak broni i amunicji będzie się utrzymywać przez większą część tego roku, a może i dłużej…
Rozmawiałem z kilkoma sklepami, które sprowadzają broń i amunicję. Większość miała to samo do powiedzenia. Brakuje .223 używanego powszechnie przez sportowców i 7,62×39, czyli kalibru do radzieckiego karabinku automatycznego opracowanego po II wojnie światowej przez Michaiła Kałasznikowa. Amunicja 9 mm para, w niektórych sklepach jest dostępna, ale kosztuje prawie dwa złote za sztukę.
Tanio już było
Wielu obserwatorów rynku mówi że Europa reaguje z rocznym lub nawet dwuletnim opóźnieniem na wydarzenia jakie mają miejsce w USA, gdzie powoli sytuacja się normalizuje. Choć ta „normalność” polega na wprowadzeniu limitów sprzedaży, aby zapewnić jak największej liczbie osób możliwość zdobycia amunicji.
Do naszych sklepów sukcesywnie przychodzą zamówienia najpopularniejszych kalibrów .30-06 i .308, jednak dużo większy problem będzie z mniej powszechnymi, ponieważ przy takim popycie fabryki zaprzestały ich produkcji. Popyt jest dziesięciokrotnie większy, a do sklepów dochodzą zamówienia składane w zeszłym roku.
Przerwanie łańcuchów dostaw wywołało również problemy w fabrykach broni. Wiele zamówień dociera z rocznym opóźnieniem, w nowych wyższych cenach. Nie wynika to z chęci wykorzystania koniunktury. Wszyscy pracują na tych samych marżach, których nie można obniżyć, ponieważ koszty funkcjonowania znacząco wzrosły.
Można mieć nadzieję
Nasze problemy nie kończą się na broni i amunicji kulowej. W sklepach brakuje również śrutu, zarówno z naszej fabryki FAM Pionki jak i zagranicznych producentów. W tym przypadku ceny też idą tylko w jedną stronę.
Europejscy producenci twierdzą, że jeśli sytuacja wróci do normy, to dopiero w przyszłym roku. Zbigniew Skarżycki z firmy Kaliber zapytany o przewidywania powiedział:
-Zazwyczaj dzieje się tak, że gdy podaż jest większa od popytu, to ceny spadają. Jednak nie sądzę, aby ceny amunicji kiedykolwiek spadły do poziomów sprzed pandemii. Obserwując sytuację w USA i rozmawiając z producentami w Europie można mieć nadzieję, że dopiero pod koniec roku będzie trochę normalniej.