Tradycyjnie Królowa Wielkiej Brytanii corocznie wygłasza mowę tronową, napisaną przez rząd. W tym roku również Elżbieta II odczytała plany premiera, który chce pomóc zarówno udomowionym jak i dzikim stworzeniom. Rząd zapowiadał już wprowadzenie zakazu importu trofeów łowieckich, ale nic się nie wydarzyło, ponieważ angielscy politycy byli zajęci kryzysem wywołanym przez Covid-19.
Dla wielu myśliwych pewnie jest trudne do zrozumienia, że to polityk partii konserwatywnej jest tak aktywny w tej kwestii. Zainteresowanie prawie sześćdziesięcioletniego Johnsona zmianami klimatycznymi i wspomnianym dobrostanem zwierząt wzrosło dopiero od czasu objęcia przez niego funkcji premiera, porzucenia drugiej żony i związania się z 32-letnią Carrie Symonds, która aktywnie działa na rzecz zwierząt.
Teraz Boris Johnson jest jednym z największych zwolenników poprawiania losu zwierząt. Dlatego Anglia wprowadzi zakaz przetrzymywania małp jako zwierząt domowych, zwiększy również ochronę zwierząt domowych, sportowych i hodowlanych, a nawet skończy z eksportem żywych zwierząt do tuczu i uboju.
Nie zapomniano również o trofeach łowieckich. Tak jak w poprzednim roku Królowa przeczytała o planach wprowadzenia zakazu ich importu w kontekście zagrożonych zwierząt. Nikt nie zna jeszcze konkretnych zapisów, ale…
Prawdopodobnie będzie można jednak sprowadzać trofea, jeśli polowanie miało na celu ochronę przyrody. Jak widać w partii konserwatywnej, której przewodzi Johnson jest wielu myśliwych.
Jestem ostatnią osobą, która broniłaby znęcania się nad zwierzętami. To niegodne, obrzydliwe i najczęściej świadczy o chorobie psychicznej. Jednak nadawanie praw zwierzętom jest ślepym zaułkiem i jak widać nie jest związane z konkretną partią polityczną.
Patrząc na wiecznie nieuczesanego premiera Wielkiej Brytanii nikt nie ma chyba żadnej wątpliwości, że w tym przypadku za zmianami stoi jego młoda partnerka, co moim zdaniem jest nie tyle śmieszne, co żenujące.