Austriacki Sąd Najwyższy musiał rozstrzygnąć nietypową sprawę. Pewien turysta domagał się odszkodowania za rzekomy „szum w uszach”. Powodem tego dyskomfortu miał być strzał do świstaka jakiego dopuścił się myśliwy w pobliżu szlaku turystycznego.
Jak ustalono odległość pomiędzy „poszkodowanym” a strzelcem wynosiła 122 metry. Za „szum” turysta zażądał odszkodowania, ale już sąd w pierwszej instancji nie dostrzegł w zachowaniu myśliwego żadnej winy. Poszkodowany z „szumem w uszach” postanowił się jednak odwoływać od wyroku i sprawa trafiła Sądu Najwyższego, który podtrzymał wcześniejsze orzeczenia.
Tym razem postępowanie karne przeciwko oskarżonemu zostało umorzone, ponieważ nie stwierdzono zagrożenia dla bezpieczeństwa – jak stwierdził w swoim uzasadnieniu Sąd Najwyższy.
Każdy przypadek jest inny i w razie wypadku lub nawet „szumu w uszach” powinno być bezstronnie ocenione. Niekiedy 122 metry może być wystarczającą odległością, a niekiedy nie!
W naszym kraju ustawodawca wymyślił, że 100 metrów będzie tą bezpieczną odległością. W 2018 roku przeciwnicy polowań wnioskowali o zwiększenie tej odległości do 500 metrów, co w naszej rzeczywistości oznaczało wyłączenie połowy kraju z polowania.
Na szczęście „zjednoczona prawica” nie dała się wsadzić na tego „konia”, ale postanowiła zabronić polowania w odległości 150 metrów od zabudowań.
Takie „ograniczenia” moim zdaniem nie zwiększają bezpieczeństwa, a są przyczyną wielu konfliktów, a nawet wyroków skazujących. Kilka lat temu myśliwy, który strzelił do kozy boleśnie przekonał się jak łatwo stracić pozwolenie na broń.
Po strzale z pobliskiego domu „wyleciała” cała rodzina, która wezwała policję i nie pozwoliła ruszyć tuszy strzelonej sarny. Dwukrotne pomiary jakich dokonali policjanci wykazały, że do 100 metrów brakuje 20 centymetrów!
Sprawa została skierowana do sądu. Myśliwy został skazany i zakończył swoją przygodę z polowaniem!