Ostatnie trzy lata udowodniły, że las nie może być traktowany jak fabryka desek. W przypadkach braku opadów dochodzi masowych gradacji szkodników, z którymi nie mogą sobie poradzić monokultury świerkowe i sosnowe. Susza, ale również duży udział lasów prywatnych stał się główną przyczyną zamierania drzewostanów u naszych zachodnich sąsiadów.
Brak wody w lesie to prawdziwy kataklizm. Po pierwsze zwiększa się ryzyko pożarów, a po drugie osłabiony drzewostan nie może sobie poradzić z szkodnikami takimi jak kornik, które w normalnych warunkach zalewa żywicą.
Kataklizm w liczbach
Niemieckie ministerstwo w swoim komunikacie prasowym poinformowało, że nigdy wcześniej nie umarło tak wiele drzew jak w ubiegłym roku. Cztery z pięciu drzew wykazują widoczne uszkodzenia. Trudno w to uwierzyć, ale całkowita ilość uszkodzonego drewna to około 171 milionów metrów sześciennych. Niemcy muszą ponownie zalesić obszar 277 tysięcy hektarów.
Całkowite szkody szacuje się na około 13 miliardów euro. Nadzwyczajna pomoc rządu federalnego będzie przeznaczona na ochronę i odbudowę lasów, ale kwota 1,5 miliarda w żaden sposób jednak nie wystarczy, aby pokryć koszty usunięcia posuszu i ponownego zalesiania.
Całkowita przebudowa niemieckich lasów i rozmiar klęski nie pozwoli również na ochronę upraw, czyli nie będzie grodzeń. Dlatego w nowej niemieckiej ustawie o lasach zakłada się radykalną redukcję jeleni, danieli i saren, co wywołuje sprzeciw nie tylko środowiska myśliwych.
Model leśnictwa
W tym kontekście warto przypomnieć, że nasz model leśnictwa nie dopuszcza, aby lasy umierały na taką skalę jaką obserwujemy w zachodniej Europie. Leśnicy systematycznie eliminują – pomimo sprzeciwu miejskich „ekologów” – wszystkie ogniska gradacyjne!
Nasze lasy w przeważającej części są państwowe i mamy w pełni profesjonalną służbę ochrony lasu. Tysiące leśników codziennie jest w lesie, dlatego mogą reagować na bieżąco, a w sytuacji niemieckiej trudno oczekiwać skoordynowanej reakcji prywatnych właścicieli, którzy najczęściej pozostawiają uschnięte powierzchnie, bo sprzedaż posuszu nie pokrywa kosztów jego usunięcia i odnowienia.
Nasze Lasy Państwowe działają na podstawie wieloletnich planów i mają środki na odnowienie. Dzięki temu państwo nie musi „dorzucać” budżetowych środków, nawet w przypadku kiedy trzeba odnawiać wielkie powierzchnie zniszczone w wyniku pożarów, czy huraganowych wiatrów. Środki na takie cele znajdują się w „funduszu leśnym”, który pozwala dotować takie miejsca.
Właściwa ocena
Czy nasze lasy nie chorują? Niestety program małej retencji nie jest wstanie całkowicie zlikwidować problemu suszy. Najczęściej umierają sosny – czyli nasz główny gatunek – w przeciągu ostatnich sześciu lat ilość uschniętych drzew wzrosła trzykrotnie!
Najgorszym w historii był rok 2019, kiedy Lasy Państwowe musiały wyciąć 4,5 miliona metrów sześciennych posuszu. To olbrzymia ilość i wielkie koszty, ale jeśli porównamy to do niemieckich statystyk…
Możemy właściwie ocenić doświadczenie i pracę leśników!