Przed nami prawdopodobnie największy kryzys gospodarczy. Padnie wiele gałęzi przemysłu, handlu i usług. Większość ekonomistów jest pewna, że nasze życie nie będzie już takie same. Większość zmian, niestety, będzie miało charakter negatywny.
Wiele kół łowieckich miało nadzieję, że jesienne polowania zbiorowe pozwolą zgromadzić niezbędne fundusze na opłacenie szkód w uprawach rolnych. Niestety nadejście „drugiej fali” pokrzyżowało te plany. Wielu zagranicznych myśliwych już odwołało swoje przyjazdy.
Głównym powodem jest wprowadzanie ograniczeń i zakazów, które uniemożliwiają opuszczenie kraju, ale również organizację „normalnych” polowań zbiorowych. Trudno przewidzieć skutki finansowe, ale bardzo trudna sytuacja będzie w kilku okręgach, gdzie populacja jeleni i dzików jest nadal wysoka, a szkody łowieckie wypłacane są w setkach tysięcy złotych.
Być może będziemy światkami spektakularnych bankructw do niedawna bardzo bogatych kół łowieckich. Choć bardziej prawdopodobne jest radykalne ograniczenie populacji jeleni przez myśliwych i dzików w związku z afrykańskim pomorem. Stawiam tezę, że pandemia koronawirusa radykalnie ograniczy komercyjne polowania. Nie tylko w naszym kraju, ale również na całym świecie!
Angielskie bażanty
Właśnie walijski rząd ogłosił czasową blokadę polowań zbiorowych, aby „spowolnić” wirusa. Od 23 października do 9 listopada Walijczykom nakazano pozostać w domu, z wyjątkiem bardzo nielicznych powodów. Wjazd i wyjazd z księstwa są całkowicie zabronione.
Oprócz zakazu organizowania polowań zbiorowych zamknięte zostały kluby golfowe, korty tenisowe, baseny i ośrodki rekreacyjne. Dla tysięcy firm to katastrofa. W wielu wypadkach nie mówi się o stratach, ale o nieuniknionych bankructwach.
Pewnie niewielu polskich myśliwych ma świadomość, że w całej Wielkiej Brytanii funkcjonuje 23 tysiące gospodarstw, które organizują polowania zbiorowe na bażanty. Cały rok pracują, a przychody generują od października do końca lutego. Ich największym kosztem jest hodowla bażantów. Trudno w to uwierzyć, ale przed sezonem wypuszczają około 50 milionów hodowlanych ptaków!
Zakaz ma teoretycznie ma funkcjonować tylko dwa tygodnie. Wszyscy jednak mają świadomość, że po szóstym listopada sytuacja nie będzie wyglądać lepiej i wprowadzone ograniczenia pewnie zostaną utrzymane.
Największy brytyjski związek myśliwych BASC ma nadzieję, że przekona polityków i polowania zbiorowe zostaną odblokowane, ponieważ można je przeprowadzić w sposób bezpieczny – tak, aby uczestnicy nie mieli możliwości zarażenia się wirusem.
Jeśli uda się ograniczyć skalę zachorowań – co jest mało prawdopodobne – to może w ograniczonym składzie będzie można polować, ale… Wielu zamożnych myśliwych, którzy wykupywali takie polowania prawdopodobnie znacząco ograniczy swoje wyjazdy. Czasy są trudne i nie chcą być wytykani palcami, że wydają ogromne kwoty na „strzelanie”, szczególnie w momencie, gdy będą zmuszeni zwalniać swoich pracowników.
Komercyjne polowania
Organizacje antyłowieckie zacierają ręce. Od wielu lat mocno krytykują zarówno ekskluzywne safari, jak i komercyjne polowania, które nie mają zbyt wiele wspólnego z łowami praktykowanymi przez większość europejskich myśliwych.
Tak naprawdę większość naszych problemów wizerunkowych przysparza nam właśnie ta nieszczęsna komercja. Trudno znaleźć trafiające do społeczeństwa argumenty w sprawie polowań na hodowlane lwy w RPA, czy właśnie wypuszczane bażanty, gdzie w ciągu kilku godzin „rozstrzelanych” zostaje kilka tysięcy kogutów.
W naszym kraju to całkowity margines. Hodowaliśmy około 90 tysięcy bażantów, które były wypuszczane pod lufy. Ostra krytyka wymusiła zmianę prawa i teraz takie polowania są już przeszłością.
Pozostały zbiorówki, które w bardzo bogatych łowiskach przyciągają obcokrajowców do naszego kraju. Tutaj nie można mówić o „udawaniu” polowania, ale… Ich organizacja generuje coraz więcej ataków na myśliwych i łowiectwo!
Powrót do natury
Komercja i zarabianie na polowaniu jest w obecnych czasach trudna do obrony. Możemy wprawdzie bronić tego podejścia do ostatniej kropli krwi i bohatersko na końcu polec, albo wykorzystać pandemię i pokazać całkowicie nowe oblicze łowiectwa.
Oczywiście w tym procesie bardzo przydałby się nam Polski Związek Łowiecki, który aktualnie przestał funkcjonować. Obecnie tworzy zespoły interdyscyplinarne, czyli powiela komisje problemowe, które przez dwa lata nic nie zrobiły. Pewnie cały Zarząd Główny PZŁ będzie się tym tematem „ekscytować”, więc musimy radzić sobie sami.
Jest nas w Polsce 128 tysięcy, a naszym największym atutem są koła łowieckie, które mają osobowość prawną. Mamy strukturę, której mogą nam tylko pozazdrościć przeciwnicy łowiectwa. Możemy w najbliższych miesiącach wykonać całe mnóstwo działań, które zjednają nam naturalnych sprzymierzeńców.
Myślę, że najlepszym sposobem poprawienia naszego wizerunku jest podarowanie dziczyzny naszym znajomym i sąsiadom. Mamy niepowtarzalną okazję – z jednej strony ceny w skupach są najniższe w historii, a z drugiej państwo płaci nam za odstrzał dzików.
Zarządy kół powinny podjąć stosowne uchwały i ruszyć do roboty. Nie powinniśmy zapomnieć o noclegowniach, domach starców, czy nawet schroniskach dla bezdomnych zwierząt, które mamy na terenie naszych obwodów.
Gdyby udało się taką akcję zorganizować w całym kraju, efekt może przerosnąć nasze oczekiwania. Wszystkie badania udowadniają, że 80 procent każdego społeczeństwa akceptuje polowania, ale tylko jako zrównoważone użytkowanie zasobów naturalnych.
Komercji – moim zdaniem – nie obronimy, ale Wasz sąsiad, który właśnie teraz w czasie pandemii dostanie szynkę z dzika jako akt solidarności, zapamięta ten gest i nabierze naturalnej odporności na idiotyczne argumenty naszych przeciwników. Nie mówiąc o tym, że może rozsmakować się w dziczyźnie i zostać w przyszłości myśliwym!