Dzięki wielkiemu wsparciu – tragicznie zmarłego – Macieja Trzeciaka, który był Głównym Konserwatorem Przyrody, w 2009 roku udało się zalegalizować w naszym kraju pułapki żywołowne. Jest to najbardziej efektywny sposób eliminowania z naszego środowiska nie tylko norki amerykańskiej.
Niestety tylko nieliczni myśliwi i koła łowieckie wykorzystują te bardzo skuteczne narzędzia. Najlepiej sprawdzają się druciane klatki, ponieważ drewniane szybko ulegają zniszczeniu, a dodatkowo złapane norki potrafią się w ciągu kilku godzin wydostać.
Nie da się ukryć, że metalowe pułapki to obcy element w środowisku i dzikie zwierzęta raczej omijają je szerokim łukiem. Dlatego należy żywołówki zamaskować gałęziami albo trzciną. Kamuflaż musi być doskonały, ponieważ dla przypadkowych „spacerowiczów” pułapka będzie cennym znaleziskiem.
Umiejscowienie pułapki nie może być przypadkowe. Najlepsze efekty uzyskuje się przy naturalnych przejściach pomiędzy zbiornikami przy uczęszczanych wyjściach w wody.
Przykładem niebywałej skuteczności tego narzędzia są tegoroczne sukcesy Bartka Krąkowskiego z koła łowieckiego „Sokół” w Kiszkowie. W jednym kompleksie stawów wykładając zaledwie trzy żywołówki pochwycił osiem norek i dwa jenoty.
Prawdziwym magnesem był staw, w którym przetrzymywane były ryby. Przez miesiąc zwabił pięć samców i trzy samice norki amerykańskiej. Bartek przetestował już wiele przynęt, ale najlepsze efekty dały świeże karasie.
Zgodnie z rozporządzeniem ministra środowiska pułapki żywołowne muszą być kontrolowane przynajmniej raz w ciągu doby!