W Czechach środowiska myśliwych i hodowców wprost i bez owijania w bawełnę opowiadają się za redukcją wilków. Jako przykład prawidłowego zarządzania podają całą Skandynawię, gdzie struktury państwa prowadzą wiarygodne badania liczebności i pomimo protestów stale redukują wilki.
Czesi od dawna prowadzą projekt monitorowania dużych drapieżników i tak jak w Skandynawii – badają DNA. Obecnie szacują, że mają co najmniej 18 wilczych watach, które liczą 4-6 osobników. W tych ostojach, każdego roku para rodzicielska przystępuje do rozrodu, dlatego liczba wilków rośnie, a tym samym poszerza się zasięg konfliktu.
Równowaga interesów
W Czechach przedstawiciele myśliwych, hodowców i administracji państwowej ściśle współpracują, czego skutkiem była między innymi konferencja jaka się odbyła 27 lutego na temat wpływu wilka na przyrodę i zarządzanie krajobrazem. Celem jak zwykle było znalezienie konsensusu i rozwiązania konfliktu między chronionymi zwierzętami, a lokalnymi mieszkańcami.
Trzy terytoria wilków występują w regionie Hradec Králové, gdzie zorganizowano konferencję. Wypłacono tam ostatnio ponad 2,2 miliona koron za szkody. „Hradec Králové nie ma problemu z wilkami. Mamy problem z koncentracją interesów publicznych, które nie są w wystarczającym stopniu brane pod uwagę – komentował Karel Klíma, radny z departamentu środowiska i rolnictwa – Zwłaszcza w regionie Broumova mamy prawnie chronionego wilka i jednocześnie mamy chronić krajobraz kulturowy. Tymczasem teren się wyludnia, a jako politycy regionalni musimy zapewnić równowagę interesów. System ochrony tylko jednego gatunku niesie ze sobą duże ryzyko ”
Obecną formę ochrony jednoznacznie odrzuca Czesko-Morawski Związek Łowiecki (CMMJ) oraz Związek Hodowców Owiec i Kóz. Tylko w ciągu ostatnich 5 lat 159 milionów koron zostało wypłaconych za szkody. „Można założyć, że za trzy lub cztery lata wilk będzie na całym terytorium. Co zrobimy, jeśli nadal nie będziemy mieć programu ochrony?” – pytał prezes związku łowieckiego Jiri Janota.
Zdaniem myśliwych to ministerstwo środowiska jest zobowiązane do ustalenia, ile wilków może bytować, aby w przyszłości uniknąć konfliktów i nadmiernych szkód. „Chcemy, aby strefa wilka była wyznaczona przez państwo oraz jasnego stanowiska, w których obszarach wilk jest pożądany, a gdzie nie.”
Prezes CMMJ przybliżył zebranym problem ataków na cenne genetycznie muflony, które są hodowane w Czechach oraz coraz częstsze ataki na psy myśliwskie. Wyraził zaniepokojenie, że jeśli zarządzanie wilkami nie zostanie precyzyjnie określone, ludzie wezmą sprawiedliwość we własne ręce.
Pasterze na wymarciu
Państwo rozwiązuje konflikty między wilkami, a hodowcami zwierząt wypłacając odszkodowania. Dopłaca również do ogrodzeń oraz nabywania psów pasterskich. Jednak hodowcy owiec oceniają obecne środki jako niewystarczające.
Według rolników pomimo wypłat odszkodowań – wilki nie przestaną atakować. Hodowcy muszą zwierzęta zamykać w ogrodzeniach i ciągle przepędzać, co zakłóca pracę i jest powodem nie osiągania wcześniej zakładanych zysków. Niestety takie szkody są niemożliwe do oszacowania i wypłacenia rekompensaty.
Zachowanie państwa zdaniem hodowców jest nielogiczne: „Z jednej strony państwo chce zachować pasterstwo, które pomaga zachować kulturowy charakter krajobrazu, ale z drugiej strony pozwala na niekontrolowany wzrost populacji wilka – mówił burmistrz Vernéřovice Tomáš Havrlant – Tak się dzieje również w innych krajach europejskich, ale ta polityka jest błędna. Państwo musi aktywnie bronić własności i środków utrzymania swoich obywateli.”
Strategia ochrony
Wszystkim zależy, aby duże drapieżniki funkcjonowały w naszych krajach. Niestety urbanizacja i rolnictwo narzuca spore ograniczenia. Nie każdy kompleks leśny – w którym nawet teoretycznie istnieje odpowiednia baza zerowa – spełnia wymogi do stałego bytowania populacji wilków.
Niestety środowiska antyłowieckie takiego argumentu nie przyjmują. W ich utopijnej wizji zarządzania przyrodą, każdy nawet najmniejszy lasek ma być świętością, który człowiek ma prawo jedynie podziwiać.
Dlatego w ich strategii dotyczącej ochrony przyrody nie ma miejsca dla rolnika, hodowcy, leśnika i myśliwego. Większość ludzi ma się przeprowadzić do miast i tam wegetować, a rolnicy produkujący rośliny mają ponosić – zdaniem wegan niewielkie – koszty szkód.
Realizację prostych założeń – do których chcą przekonać całe społeczeństwo – podzielili na kilka etapów. Używają zawsze tych samych sprawdzonych metod wywierania wpływu, poprzez manipulację emocjami, dlatego posługiwanie się racjonalnymi argumentami w debacie publicznej jest skazane na porażkę.
Będą protestować, rozdzierać szaty i posuwać się do aktów terroru. Fizycznie atakować rolników, myśliwych i leśników. Podpalać maszyny, nasze ambony i paśniki. Pisać i opowiadać w mediach społecznościowych, prasie i telewizji różne głupoty, a my…
Musimy się zjednoczyć, spokojnie działać i nie dać się zastraszyć!