Właśnie wykryto ASF w Grecji. Rozpaczliwie bronią się Niemcy i stawiają wzdłuż granicy elektryczne ogrodzenie, a w naszym kraju rząd kolejny raz zmienia prawo. Czy specustawa może zatrzymać zarazę?
Oczywiście, że zmiany w prawie nie załatwią problemu. Naszym największym problem jest fakt, że nie mamy strategii zwalczania wirusa, ale wszyscy są już „fachowcami” od ASF i co kilka miesięcy następuje zmiana koncepcji, co jak wiadomo nie może sprzyjać w opanowaniu choroby.
Jednak część zmian prawnych jakie zostały wpisane do specustawy oceniam pozytywnie. Niestety na skutki musimy poczekać… Być może rok, a może nawet dłużej! Tymczasem politycy szukają „szybkiego” sukcesu i marzą o czarodzieju, który jednym pstryknięciem zabije wirusa. Tak się nie stanie. Afrykański pomór świń to wyjątkowo trudny przeciwnik.
Mamy akurat okrągłą rocznicę pięciu lat walki z wirusem w naszym kraju. Czy w minister rolnictwa pamiętał o torcie i świeczkach? Czy w resorcie dyskutuje się o popełnionych w przeszłości błędach i ktoś stara się wyciągać wnioski?
Tortu i świeczek nie było, ale takie „jubileuszowe” spotkanie faktycznie było. Omawialiśmy na nim różne działania, które były podejmowane w przeciągu ostatnich pięciu lat. Czy były błędne? Moim zdaniem to źle postawione pytanie. Nie mieliśmy wystarczającej wiedzy. Opieraliśmy się na historycznych danych z innych krajów, które walczyły w odmiennych warunkach i nie dysponowały dostępną obecnie techniką, a niekiedy dotyczyły tak naprawdę innych gatunków świniowatych.
Pięć lat temu myśleliśmy, że ASF – tak jak klasyczny pomór dzików – przetoczy się przez nasz kraj. Część populacji padnie, a my pozbieramy martwe osobniki i zapomnimy o chorobie. Tymczasem choroba bardzo wolno się przemieszcza, ponieważ dziki zarażają się głównie przez bezpośredni kontakt, co bardzo spowalnia „falę”, która przemieszcza się wśród dziczej populacji z prędkością około 4-5 kilometrów na miesiąc.
Porównując historyczny zasięg ASF-u z 2018 roku do dzisiejszego, to tak na „oko” wirus znacząco przyspieszył!
Niestety ludzie odpowiadają za większość przypadków roznoszenia wirusa. To dzięki nam ASF „przeskakuje” w nowe miejsca niekiedy oddalone od siebie o kilkanaście, a nawet kilkaset kilometrów. Tworzą się kolejne „gniazda” choroby, które – ze wspomnianą szybkością – „rozrastają” się w każdą stronę.
Dlatego tylko restrykcyjne stosowanie bioasekuracji może przełożyć się na opanowanie zarazy. Społeczeństwo musi zrozumieć, że każdy kto złamie przepisy i świadomie będzie przyczyniał się do roznoszenia wirusa zostanie ukarany. Wszyscy, którzy mogą mieć styczność z chorymi zwierzętami muszą bezwzględnie stosować wspomniane zasady, czyli rolnicy, myśliwi, leśnicy, pracownicy leśni, lekarze weterynarii, a nawet przypadkowi zwykli „spacerowicze”.
Nie chodzi o wprowadzanie jakiejś psychozy, ale zachowanie podstawowych środków ostrożności. Jeśli myśliwy odstrzelił lub znalazł martwego dzika powinien zachować szczególną ostrożność i bezwzględnie zdezynfekować wszystko, co mogło mieć styczność z dzikiem.
Wielu naukowców i przeciwników polowania sprzeciwia się odstrzałowi dzików. Twierdzą, że rozganiamy chore dziki i roznosimy zarazę.
Posiadanie tytułów naukowych nie daje nikomu monopolu na prawdę. Organizacje antyłowieckie wykorzystały sytuację i poprosiły o podpisanie się pod apelem między innymi „ludzi nauki”, ale zawarte tam tezy stoją w sprzeczności do zaleceń jakie narzuca nam Unia Europejska.
Tradycyjnie przeciwnicy zabijania starają się wywołać emocje i wykorzystują ASF do ataku na myśliwych, ale nie mają racji, bo rozrzedzanie populacji dzików jest bardzo ważnym elementem walki z wirusem. Dotychczasowe badania potwierdzają, że wirusa łatwiej „opanować” w terenach, gdzie populacja jest utrzymywana na niskim poziomie.
Stawianie tez, które nie mają żadnego potwierdzenia w badaniach jest nieuprawnione, dlatego między innymi prowadzę obecnie dwa projekty badawcze na temat dzików i ASF-u.
Badania naukowe dadzą nam odpowiedź na wszystkie pytania związane z afrykańskim pomorem świń?
Z tym wirusem będziemy bardzo długo walczyć, a przed nami dużo tajemnic do rozwiązania. Wyniki badań są zaskakujące, zmuszają do zadania kolejnych pytań, ale również pomagają skutecznie odpierać demagogiczne hasła przeciwników łowiectwa.
Stu procentową ochroną dla świń hodowanych na mięso, będzie w przyszłości szczepionka, nad którą pracują wszystkie jednostki badawcze na świecie, ale jak na razie nie mają wielu sukcesów.
W środowisku naturalnym jednak nie będziemy mieli możliwości zaszczepienia wszystkich dzików, więc musimy opracować jasną i czytelną metodologię działań, jakie należy przeprowadzić na zaatakowanych terenach.
Moje badania dadzą wiarygodne dane jak wygląda migracja dzików w różnych środowiskach oraz jaką należy stosować metodę szacowania populacji i jej przyrostu, co jest kluczowe dla wyznaczenia właściwego poziomu odstrzału.
W województwie lubuskim wprowadzono nowe zasady walki z wirusem i jak na razie pomimo zapewnień resortu rolnictwa nie mamy sukcesów. Grodzenia zapowietrzonych terenów w Polsce się nie sprawdziły?
Pośpiech jest wskazany tylko w określonych przypadkach. Wszyscy naukowcy zajmujący się ASF-em mieli pewność, że takie przypadki „przenoszenia” wirusa na duże odległości wystąpią. Pierwszy miał miejsce w okolicach Warszawy na początku 2018 roku. Drugi bardziej spektakularny teraz w lubuskim.
W takich przypadkach należy spokojnie wyznaczyć zainfekowane miejsca i dopiero podejmować decyzję o ewentualnym grodzeniu. W zachodnich województwach nikt nie wierzył, że „jutro” mogą mieć chorobę. Populacja dzików nie była ograniczana. Wszyscy mieli czas, a gdy mleko się rozlało to…
Każdy chciał „coś” zrobić. W efekcie ogrodzono nie wszystkie tereny, które były zainfekowane. Teraz choroba będzie się standartowo przesuwać, ale na obszarze, którego już nie sposób ogrodzić. Dlatego należy z jednej strony redukować populację w okolicznych okręgach, a tam gdzie już występuje wirus intensywnie przeszukiwać łowiska i zbierać truchła padłych dzików.
Nikt tego nie chce otwarcie powiedzieć, ale największym problemem nie są dziki, lecz działalność człowieka jest głównym i największym zagrożeniem!
W Grecji wykryto go właśnie w małym gospodarstwie tuż granicy z Bułgarią, która w całości jest czerwoną strefą.
Nielegalny handel oraz „niekonwencjonalna” pasza to podstawowe źródło ciągłego rozprzestrzeniania się wirusa.
Duże przemysłowe hodowle mają środki na zabezpieczenie i prowadzą najczęściej całkowicie sterylną produkcję. Oczywiście nikt nie da stu procentowej gwarancji, że jutro media nie będą pisały o wybiciu kolejnych kilkunastu tysięcy tuczników.
Jednak to małe hodowle i przydomowe chlewiki nie mają możliwości zastosowania wszystkich zasad bioasekuracji, a dodatkowo właściciele tych zwierząt postępują bardzo nieodpowiedzialnie. Kupują okazyjnie prosiaki i nie łączą „niekonwencjonalnych” metod żywienia z chorobą. Trudno wytłumaczyć, że nie można karmić odpadkami które mogą być zainfekowane, jak również zbieranymi po żniwach kolbami kukurydzy, które mogły mieć przecież kontakt z chorymi dzikami.
Mam świadomość, że to trudna decyzja, ale na terenach zapowietrzonych powinien od zawsze obowiązywać zakaz „małych” hodowli. Takich rolników mamy najwięcej, ale to oni powinni otrzymywać od państwa wsparcie i możliwość przebranżowienia.
Państwo średnio się wywiązuje ze swoich zadań. Wielu uważa, że powinno również finansować wspomnianą bioasekurację. Tymczasem rząd stara się przerzucić całą odpowiedzialność na różne grupy, a zgodnie z prawem to na nim ciąży obowiązek walki z ASF-em.
Nie odpowiadam za decyzje rządu tylko doradzam, ale gdyby pojawiła się propozycja nieodpłatnego przekazania środków dezynfekujących i zestawów bioasekuracji do kół łowieckich, to podpisałbym się dwoma rękami. Rzeczywistość jest taka, że polujący myśliwi muszą wszystko zorganizować we własnym zakresie.
Mam świadomość, że nowe przepisy budzą strach i dezorganizują nam życie, ale z własnego doświadczenia mogę zapewnić, że nie są uciążliwe. W moim przypadku do bagażnika samochodu trafił spryskiwacz worki foliowe i rękawiczki. Weterynaria postawiła chłodnię w naszym łowisku i tak naprawdę nie wiele się zmieniło. W skali sezonu strzelamy kilkanaście dzików, więc cała procedura dotyczy niewielkiego procentu wszystkich polowań.
Rozumiem, że jako myśliwi musimy się po prostu przyzwyczaić do kolejnych „akcesoriów” w naszym ekwipunku i dalej polować?
ASF będzie się rozprzestrzeniał i pewnie podbije całą Europę. Gdyby zabijał np nie mające wpływu na gospodarkę kozy, to pewnie nikt, by się nim nie przejmował. Zaraża jednak świnie, które są ważnym elementem rolniczej produkcji, więc temat został mocno rozdmuchany.
Musimy pamiętać, że choroby zawsze nam towarzyszyły w łowisku. Nie tak dawno walczyliśmy z wścieklizną, u dzików cały czas występuje włosień. Teraz mamy jeszcze grypę ptasią, czy Przewlekłą Chorobę Wyniszczającą (CWD) która atakuje jeleniowate w USA, a już dotarła do Skandynawii.
ASF nie jest na szczęście groźny dla człowieka, ale bardzo „kosztowny”. Skala problemu jest coraz większa, ale paradoksalnie to dobry znak, ponieważ w rozwiązanie problemu jest już zaangażowana cała Unia Europejska, więc nie jesteśmy sami!
W ostatnich dziesięcioleciach populacja dzika mocno się rozrosła. Jako biolog nie jestem zaskoczony, że mamy chorobę, która dziesiątkuje nadmiernie rozwijającą się populację. Być może to jedyna niepowtarzalna okazja zbadania wpływu dzików na populację zwierzyny drobnej?
Tak czy inaczej w przyszłości dziki nie powinny kolejny raz opanować wszystkich łowisk. Szczególnie tych polnych, gdzie mają niewątpliwie negatywny wpływ na bioróżnorodność i generują konflikt z rolnikami.
Dziękuje za rozmowę i wpraszam się na kolejną rozmowę o migracji dzików!
Dla wszystkich ciekawych, gdzie aktualnie występuje afrykański pomór świń, polecamy interaktywną mapę Europy.
• zielony: wolny obszar – na Polskich mapach kolor biały
• niebieski: strefa buforowa bez przypadków ASP – na Polskich mapach kolor żółty
• różowy: ASP tylko w populacji dzików – na Polskich mapach kolor czerwony
• czerwony: ASP u dzika i świni domowej – na Polskich mapach kolor niebieski