Dzisiaj spotkałem dobrego znajomego. Umówiliśmy się w restauracji, w której nigdy nie byłem, więc chwilę kluczyłem szukając lokalu. W pewnym momencie już myślałem, że jestem na miejscu, a tu… wegański bar.
Kilku klientów rozkoszowało się bezmięsnymi daniami, choć wokół tyle wspaniałych restauracji, gdzie serwują wspaniałe potrawy, które omijają tych ludzi jak rozpędzone ferrari. Nad Wisłą kwitnie wegański biznes, ze świata płyną jednak informacje, że ta dziwna moda już mija.
Dlatego mam nadzieję, że informacja z Teksasu Was zainteresuje.
Żyją tam byli weganie, którzy zajmują się ekologicznym mięsem. Ben Runckle przestał jeść mięso oraz produkty zwierzęce w wieku 18 lat. Powodem było przeczytanie kilku książek o branży mięsnej, a dziś prowadzi sklep mięsny. Jak tłumaczy taką zmianę?
Odkrył pochodzenie wegańskich produktów, które jadł przez dziesięć lat. Okazało się, że jego ulubiona soja była wyprodukowana w Stanach Zjednoczonych, ale potem wysłano ją do Azji, w celu przetworzenia na „sztuczne mięso”. Po tym procesie wracała do Stanów Zjednoczonych.
Żył w przekonaniu, że jedzenie wegańskich produktów chroni środowisko, a tymczasem jego jedzenie podróżowało po świecie. Dlatego postanowił zostać rzeźnikiem, który teraz je i sprzedaje wyłącznie organiczne mięso produkowane lokalnie. Prowadzenie takiego biznesu było powodem spotkania Taylora Collinsa, który też BYŁ weganinem, a obecnie hoduje bizony i dostarcza swoje mięso do ekologicznych sklepów.
Taylor hoduje zwierzęta na wolności i nie stosuje żadnej chemii. Przyznaje, że nie był fanatycznym bojownikiem walczącym o dobrostan zwierząt, ale wciąż „porusza go” ubój zwierząt. Jednak zrozumiał związek między zwierzętami, a człowiekiem, który był i jest drapieżnikiem.
Dzisiaj jest pewien, że weganie nie uratują planety nie jedząc mięsa, ale mogą ją ocalić, jedząc mięso wyprodukowane z szacunkiem.