WildMen

Odpowiedzialność za słowo

Kamil Kulejewski – publikujący na YouTube ruchome obrazki ze swoich polowań – podał amunicję przeciwnikom polowania.
Reklama

Fakt oraz Onet – które razem mają 27 milionów użytkowników – opublikował negatywnie ukazujący polowanie tekst pani Aleksandry Zaprutko-Janickiej zatytułowany „Przyjeżdżają z zagranicy i za pieniądze strzelają do zwierząt w polskich lasach! O co chodzi z polowaniami dewizowymi?”. Panią Aleksandrę zainspirowała relacja pana Kamila Kulejewskiego ze zbiorówki, jaką zorganizował dla zagranicznych myśliwych.

Reklama

Całość można skwitować jednym zdaniem: nie pierwszy i nie ostatni raz zostaliśmy obsmarowani przez ogólnokrajowe media – na własne życzenie. Miałem nie komentować tego „wydarzenia”, ale czytając komentarze mam nieodparte wrażanie, że większość fanów pana Kamila nie zrozumie, w którym miejscu został popełniony błąd.

Pornografia łowiecka

Internet jest wypełniony po brzegi amatorską twórczością myśliwych. Można całymi dniami oglądać sceny wywracających się dzików i jeleni, które w mojej ocenie, nie są pozytywną ilustracją polowań, a na pewno nie ma nic wspólnego promocją łowiectwa.

Reklama

Jednak najwięcej złego – moim zdaniem – powoduje opowiadanie totalnych głupot przez myśliwych, co nigdy nie będzie służyć naszemu środowisku. Jedno zdanie potrafi wygenerować atak i zbudować nieprawdziwy stereotyp wokół polowania.

To na podstawie tych komentarzy przeciwnicy łowiectwa szyją negatywny wizerunek łowiectwa. Nie muszą się wysilać sami się podkładamy. Dokładają jedynie kompromitujące nas filmy i fotografie, które dla społeczeństwa są wystarczającym dowodem naszej pseudokultury, a przede wszystkim braku szacunku dla zwierzyny.

Reklama

Plan i koncepcja

Nie wszyscy pewnie mają świadomość, że teksty publikowane w papierowych wydaniach gazet muszą mieć określoną liczbę znaków. Nie mogą być za krótkie ani za długie. Dlatego autor musi mieć dokładnie przemyślaną koncepcję. Nie ma miejsca na lanie wody, powtórzenia lub skakanie po pobocznych tematach, tylko pozornie związanych z głównym wątkiem.

Nie można pisać o wszystkim, dlatego dziennikarz ma plan! Publikując w Internecie, odpada problem ograniczonego miejsca, ale długi nieprzemyślany i nudny tekst nikogo nie zainteresuje. Jeśli będzie miał „mięso” oraz kontrowersyjne tezy, wzbudzi emocje, ale odpowiedzialny myśliwy powinien mieć świadomość, że każdy wpis jest dokładnie analizowany przez naszych przeciwników.

Reklama

W domenie publicznej nie ma miejsca na błędy, nawet jeśli tworzymy treści dla myśliwych. Choć spora część kolegów po strzelbie kocha „łowiecką pornografię”, to youtuberzy wiedzą, że krwawe sceny zmniejszają zasięgi, a nawet mogą być powodem usunięcia filmu z serwisu ze względu na zapisy regulaminu!

Ukręcić bicz

Wielu myśliwym tego nie czuje. Publikują niesmaczne sceny, a niekiedy nawet dokumentują i upubliczniają dowody łamania prawa, co nie raz było powodem do wszczęcia postępowań zakończonych wyrokami skazującymi. Pan Kamil w filmie pt. „Polowanie dewizowe” skrupulatnie zamaskował „farbę”, ale na koniec wygłosił mowę, w której popłynął. Skrytykował dewizowców za odstrzał byków i nieświadomie ukręcił na siebie bicz.

Po pierwsze – nie miał racji. Wyeliminowanie nawet jedenastu „przyszłościowych” byków z łowiska nie ma żadnego wpływu na kondycję tej konkretnej populacji. Po drugie – jeśli widzi w tym „problem”, to nie powinien zezwalać na ich odstrzał. W komentarzach podnoszona jest oczywiście kwestia zdobycia środków na opłacenie szkód… Nikomu nie trzeba tego tłumaczyć. W takiej sytuacji przy każdym zagranicznym myśliwym powinien stać myśliwy, który wskaże „odpowiedniego” byka do odstrzału. Utyskiwanie przed kamerą nie jest rozwiązaniem problemu!

Opowiadając dyrdymały, pan Kamil dostarczył materiał dla pani Aleksandry i dał pożywkę kilkunastu milionom czytelników Faktu i Onetu. Teraz żyją w przekonaniu, że za grube tysiące euro myśliwi dokonują zbrodni na Polskiej Przyrodzie – co jest totalną bzdurą!

Sanatorium dla grafomanów

Żeby nikt nie miał żadnych wątpliwości… Bardzo lubię oglądać filmy o polowaniach. Szczególnie z dalekich krajów, do których pewnie nigdy nie pojadę. Jako widz, ale również dziennikarz, mam dobrą radę dla wszystkich pragnących się pochwalić swoimi przeżyciami: mniej gadajcie więcej filmujcie.

Redaktorów, dziennikarzy i literatów z bożej łaski oraz ich popisy – czyniące więcej złego niż dobrego – doskonale opisał prawie 100 lat temu Michał Kryspin Pawlikowski. Wszystkim myśliwym, których męczy talent polecam ten fragment…

„I oto notujemy rzecz ciekawą, rzecz w założeniu swem głęboko tragiczną: grafomanja łowiecka nie jest grafomanją powszechno-literacką. Grafoman, płodzący kretyńskie erotyki, to bęcwał, którego należałoby za kark wyrzucić z dobrego towarzystwa i albo zaprząc do miejskich robot wiosennych, albo zarejestrować, jako bezrobotnego kancelistę. Grafoman łowiecki – to artysta w duszy, przeżywający straszną tragedję impotencji formalnego uzewnętrznienia się…

Gdyby istniało Ministerjum Łowiectwa i gdybym został mianowany ministrem tego ministerjum, tobym założył gdzieś w głębi Polesia lub w Karpatach wzorowe sanatorjum dla grafomanów łowieckich, gdzie pierwszorzędni neurolodzy leczyliby tych nieszczęśników środkami łagodnemi, nieraniącemi ambicji – hydroterapją, brydżem, wędlinami, kielichami wyborowej, polowaniem, znów hydroterapią – i tak w kółko – by chorzy nie mieli ani chwili czasu na pisanie.”

Pan Michał Pawlikowski nie przewidział, że po stu latach każdy myśliwy będzie mógł nie tylko pisać, ale również kupić kamerę i tworzyć „filmy”. Pan Kamil Kulejewski jest bardzo dobrym kolegą „naszego” łowczego Pawła Lisiaka. Może wspólnie otworzą „sanatorium” w Sudetach albo w Beskidzie Sądeckim, bo wtedy mogliby zatrudnić na kierownika Edwarda Siarkę…

Jednym posunięciem rozwiązalibyśmy wiele naszych problemów!

Reklama

ZAPRASZAMY DO ZAKUPÓW

Galeria zdjęć

Więcej artykułów