WildMen

Fot. Shutterstock

Łowiectwo w 2022 roku

Przed nami bardzo trudny czas. Czy, mając mocno ograniczone możliwości, uchronimy łowiectwo od zagłady?
Reklama

Początek roku to naturalny czas nakreślenia planu działania i jednocześnie próba przewidzenia, z jakimi trudnościami możemy się spotkać. Taką strategię działania powinny opracować władze PZŁ, ale nasze „organy” schowały się i chcą przetrwać burzę.

Reklama

Kilka lat temu nie uwierzyłbym, że politycy mogą zakazać polowania w naszym kraju, ale dzisiaj takie zagrożenie jest – moim zdaniem – zupełnie prawdopodobne. Nie mamy przyjaciół, a wrogowie atakują nas z każdej strony.

Dla osoby, która pracowała prawie dwadzieścia lat w Polskim Związku Łowieckim oglądanie i komentowanie „działań” obecnych władz, to wyjątkowo przykre doświadczenie. Staliśmy się grupą, której nikt nie rozumie, a do tego nie mamy liderów, którzy umieliby machać szablą i walczyć o nasze prawa.

Reklama

Realna wizja zagłady

Upolitycznienie PZŁ było dla nas najgorszym scenariuszem. Autorytarne rządy „zjednoczonej prawicy” całkowicie sparaliżowały myśliwych. Większość boi się odezwać, a związek stał się przybudówką PiS-u i tak będzie traktowany przez inne partie, ale również społeczeństwo.

Nasza sytuacja jest wyjątkowo paskudna, ponieważ w ostatnim dziesięcioleciu tematem numer jeden stało się „ratowanie planety”. W każdej dziedzinie życia mamy „coś” EKO. Niestety w tym kontekście łowiectwo i polowanie – dzięki skutecznej kampanii organizacji antyłowieckich – jest utożsamiane przez „zwykłych” ludzi z niszczeniem przyrody.

Reklama

Jeśli nie będziemy zjednoczeni i nie znajdziemy właściwych argumentów, to musimy się liczyć z dalszym ograniczaniem praw, skracaniem listy gatunków łownych, a nawet całkowitym zakazaniem polowania w przypadku dojścia do władzy „zielonych” polityków.

Jasny przekaz

Walczymy o życie, a wielu myśliwych nie rozumie istoty związku łowieckiego. Widzą w nim ograniczenie, niepotrzebny aparat „ucisku” i kosztowny balast. Powtarzają argumenty „ambitnych” uzdrowicieli i reformatorów, który dzisiaj w pełni rozwinęli skrzydła. Krytyka upolitycznionego PZŁ jest dla wszystkich wyjątkowo prosta.

Reklama

Dla mnie Polski Związek Łowiecki, to myśliwi, którzy polują etycznie, zgodnie z tradycjami, czują satysfakcję z posiadania ułożonego psa myśliwskiego, sokoła, biorą udział w zawodach strzeleckich, sygnalistów, wabienia czy organizacji wystaw łowieckich. Te osoby rozumieją, że silny związek będzie walczyć o prawo realizowania tych pasji i chcę wierzyć, że stanowią większość w naszym środowisku.

Pomimo, że nie ukrywam swojego negatywnego poglądu na temat nieudolności i szkodliwych działań obecnych władz, będę nadal bronić idei zjednoczonego ogólnopolskiego związku. Nie wchodząc w jałowe dyskusje, jaki ma być PZŁ, bo aktualnie nie mamy narzędzi, aby go reformować.

Ustawa wokół dzików

Kluczową kwestią dla dalszego funkcjonowania kół łowieckich jest zatrzymanie pomysłów nowelizacji naszej ustawy. Losy wszystkich projektów zmieniających prawo łowieckie w obecnym parlamencie są wielką niewiadomą. Musimy dotrzeć do posłów i przekonać ich, aby tym razem sprzeciwili się i wyrzucili do kosza pomysły pana Izdebskiego oraz wiceministra Siarki.

Afrykański pomór świń stal się dla nich idealnym pretekstem do rozbijania PZŁ, ograniczania naszych praw i uniemożliwienia obrony. W szeroko pojętym interesie łowiectwa, ale również przyrody, powinniśmy wszelkimi legalnymi metodami ograniczyć populację dzików.

Dwa najbliższe miesiące będą kluczowe. Do końca lutego możemy to robić zgodnie z naszą etyką. Jeśli się to nie uda, politycy poprzez służby weterynaryjne będą eskalować represje, a rolnicy wykończą nas szkodami, których koszt ze względu na kryzys znacząco wrośnie.

Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, ale mimo wszystko wierzę w wygraną!

Reklama

ZAPRASZAMY DO ZAKUPÓW

Galeria zdjęć

Więcej artykułów