Postaci księcia Eustachego Sapiehy przedstawiać nie trzeba. Był to człowiek legenda, jeden z największych zawodowych myśliwych w Afryce Wschodniej w złotej erze safari. Miałem niebywałe szczęście być jego uczniem, a dziś w moich rękach jest sztucer, z którym polował przez wszystkie te lata. Król afrykańskich sztucerów: Winchester Model 70 w kalibrze .458 Winchester Magnum.
Pierwszą bronią – tą, którą miał zawsze przy sobie – był dla księcia ekspres Jeffery w kalibrze .475 No 2. Wspaniała strzelba, pochodząca jeszcze z lat dwudziestych. Jednakże, jak każdy ekspres, pozwalał on na danie jedynie dwóch strzałów. Przy polowaniu na gruboskórą, niebezpieczną zwierzynę, taką jak słoń, bawół czy nosorożec, dwie nawet dobrze ulokowane kule nie wystarczą.
Oczywiście, zwierz padnie w końcu, zwykle po mniej więcej 200 metrach, a tam strzela się na znacznie mniejsze dystanse. Do bawołów jest to 50–100 metrów, do słoni nawet 15–25 metrów. Zatem jest ogromna szansa, że przed oddaniem ducha taki napakowany adrenaliną bawół zdąży wykończyć myśliwego, jego zawodowego przewodnika i jeszcze tropiciela.
Trzeba za wszelką cenę zatrzymać taką szarżę. Celny strzał komorowy na pewno nie wystarczy. Energia musi być tak potężna, aby fizycznie zatrzymać ogromne zwierzę. Może tego dokonać jedynie broń o wystarczającej sile obalającej (po angielsku: knockdown power). Z tym pojęciem wiąże się bezpo-średnio jeszcze węższe: siła zatrzymująca, stopping power – czyli zdolność pocisku do zatrzymania szarży zwierzyny.
Suma doświadczeń
Aczkolwiek trudno podać precyzyjną definicję skuteczności poszczególnych kalibrów, zawodowi myśliwi Afryki pokusili się o porównanie najpopularniejszych pod względem skuteczności kalibrów. Nie są to precyzyjnie wykalkulowane w zaciszu laboratoriów teoretyczne wartości, lecz suma doświadczeń praktyków. Tym cenniejsza płynie stąd nauka.
Kalibry zostały posegregowane od najmocniejszych do najsłabszych. Za wzorcową 100-procentową siłę obalającą przyjęto efektywność pocisku .470 Nitro Express i zrównanego z nim .458 Winchester Magnum. Pozostałe kalibry są ocenione w odniesieniu do tych najmocniejszych. Popularny w Afryce .375 Holland&Holland Magnum ma jedynie 65 procent skuteczności, a 30-06 ledwie 40 procent.
Stąd wybór sztucera powtarzalnego w kalibrze .458 Winchester Magnum. Broń ta pozwala na danie nawet czterech kolejnych strzałów i ma doskonałą siłę zatrzymującą. Precyzyjnie skonstruowany sztucer magazynkowy, którego zamek bez oporów ślizga się w wyznaczonych mu prowadnicach, pozwala na danie kolejnych strzałów w naprawdę krótkim czasie.
Niewątpliwą zaletą repetiera jest jego celność. Długa lufa sprzyja dalekim, precyzyjnym strzałom. Broń jest stosunkowo lekka, a magazynek mieści trzy naboje.
Niezwodny i solidny
Wybór Winchestera Model 70 był naturalny ze względu na jego reputację broni niezawodnej i solidnej. Sztucer księcia ma numer 408383. Oznacza to, że został wyprodukowany w 1956 roku. Książę Sapieha kupił go w słynnym sklepie z bronią w Nairobi, naprzeciwko New Stanley, o nazwie Kenya Bunduki, który w złotej erze safari szczycił się posiadaniem na składzie 4000 jednostek broni.
Od tej pory towarzyszył mu na wszystkich safari jako backup rifle, czyli broń wspierająca. Normalnie sztucer był w rękach nosiciela broni (gunbearer), którym przez długie lata był Ali, nieustraszony Somalijczyk z kryminalną przeszłością. Jego zadaniem było pozostawanie zawsze o krok za zawodowym myśliwym i błyskawiczne podanie mu Winchestera w chwili, gdy z ekspresu padły już dwa strzały.
Użycie drugiego sztucera jest niemal zawsze konieczne w przypadku szarży zwierzyny. Przez ostatnie 20 lat prowadziłem zapiski, ile strzałów było potrzebnych do powalenia bawołów i słoni. Wyniki mogą wydać się zaskakujące. Otóż statystycznie bawół wymaga 7 strzałów, a słoń nawet 8. Nie wnikam tu w celność poszczególnych strzałów – to jest statystyka pocisków wystrzelonych w celu zabicia zwierzęcia. Należy uwzględnić, że czasami wystarcza tylko 1 pocisk.
Nic więc dziwnego, że Winchester księcia Sapiehy strzelał często. Prowadził on polowania średnio przez 9 miesięcy w roku. W ciągu 20 lat dało to jakieś 5000 dni polowania. Myśliwi strzelali dużo bawołów, słoni i nosorożców. Kiedyś w rozmowie książę powiedział mi, że z tego Winchestera padło zapewne około 500 słoni i 2000 bawołów. Nie mam powodu, by podawać to w wątpliwość. Tym większe uznanie należy się lufie tego wspaniałego sztucera.
.458 Magnum
Naboje w kalibrze .458 Winchester Magnum wprowadzono w 1956 roku w odpowiedzi na rosnące zainteresowanie polowaniami w Afryce. Do tej pory myśliwi wybierający się na grubego zwierza korzystali z angielskich ekspresów, ręcznie wytwarzanych i bardzo kosztownych.
Był duży popyt na repetiery w kalibrze, który dorównywałby .470 Nitro Express czy .450 Nitro Express, a amunicja do nich nie byłaby tak droga. Nabój .458 Winchester Magnum został zaprojektowany do wykorzystania w sztucerze Winchester Model 70 i z miejsca stał się rynkowym przebojem zarówno wśród przyjeżdżających do Afryki myśliwych, jak i miejscowych zawodowców. Do dzisiaj jest najbardziej popularnym kalibrem na niebezpieczną, gruboskórą zwierzynę, pozostając królem afrykańskich safari.
W założeniach konstrukcyjnych .458 Winchester Magnum miał dorównać osiągom .450 Nitro Express i .470 Nitro Express. Kryteria były następujące: pocisk 510 gr (33,0 g), prędkość wylotowa 2150 ft/s (655 m/s) przy lufie 26 cali (660 mm). Łuskę oparto na .375 H&H skróconej do 2,5 cala (63,5 mm) i ze zlikwidowanym przewężeniem, aby mogła zmieścić nabój .458 Winchester Magnum (11,63 mm). Tak powstała niezwykle charakterystyczna niezbyt długa walcowata łuska, wyglądająca nieco jak kawałek mosiężnej rurki wodociągowej.
Według Chucka Hawksa odrzut („kopniak”) broni w kalibrze .458 Winchester Magnum wynosi 62,3 funta przy prędkości odrzutu 21,1 ft/s. Dla porównania dla .470 Nitro liczby te wynoszą 69,3 i 21,1, a dla popularnego 30-06: 20,3 i 20,8. Czyli .458 „kopie” trzy razy mocniej niż 30-06, co potwierdzam. Nie jest to broń dla cherlaków i strachliwców. No, ale tacy nie wybierają się raczej na bawoły i słonie.
Kultowa broń
Winchester Model 70 to sztucer o klasycznej konstrukcji z zamkiem obrotowym. Wprowadzony na rynek w 1936 roku zyskał ogromne uznanie jako broń niezawodna i praktycznie doskonała. W 1999 roku opiniotwórczy magazyn „Shooting Times” przyznał Winchesterowi Model 70 tytuł „Sztucera stulecia”. Zamek ma konstrukcję podobną do Mausera i powstał jako rozwinięcie Modelu 54. Model 70 był produkowany w New Haven w Connecticut przez 70 lat, aż do 2006 roku. Od 2013 roku był wytwarzany w Portugalii.
Od początku produkcji w 1936 roku aż do 1963 roku broń była produkowana bez oglądania się na księgowych. Elementy systemu były wykonywane obróbką skrawaniem z litego kawałka stali, podobne ręcznie toczone były lufy. Nawet kabłąk spustowy był wycinany z litej stali, podobnie jak pokrywa magazynku.
Najistotniejsza była konstrukcja zamka i prowadzenia naboju, określana jako controlled round feed (CRF). Zastosowano mauzerowski koncept nieobracającego się ekstraktora, w którym pazur wyciągu chwyta wtok na łusce, gdy ta jest wyciągana do góry, i kontroluje całą jej drogę do komory. Gwarantuje to gładki przebieg operacji rozładowania i ponownego załadowania broni i daje pewność, że broń się nie zatnie.
Ekstraktor miał formę łopatki w typie podobnym do Mausera 98, lecz uznawany jest za doskonalszy ze względu na brak konieczności zastosowania mauzerowskiej szczeliny w lewej prowadnicy blokującej. Zamiast tego zastosowano szczelinę w podstawie śruby poniżej prowadnicy, pozostawiając obydwie idące do przodu prowadnice bez otworów, a przez to mocniejsze. Ta konstrukcja jest prostsza i bardziej niezawodna w porównaniu z systemem wprowadzonym w 1964 roku.
Dlatego właśnie ta wersja Winchestera, określana jako pre-64, jest najwyżej ceniona przez myśliwych polujących na niebezpieczną zwierzynę. Sztucer sprzed 1964 roku kosztuje nawet dziesięć razy drożej niż jego późniejsza, dla laika taka sama, wersja Winchestera 70.
Zmiany wprowadzone wówczas miały na celu obniżenie kosztów robocizny. W rezultacie zaczęły powstawać sztucery niezłe, ale raczej przeciętne, typowe wytwory masowej produkcji seryjnej. Te sprzed roku 1964 można natomiast śmiało określić rzemieślniczymi dziełami sztuki rusznikarskiej.
Sztucer księcia
Wkrótce po ogłoszeniu całkowitego zakazu polowań w 1977 roku władze Kenii nakazały bezzwłoczne zdeponowanie broni myśliwskiej na policji. Książęcy Winchester trafił do Central Police Station w Nairobi, gdzie spoczął w gigantycznym sejfie. Raz w roku można było go oczyścić i naoliwić – ale bez wynoszenia z komisariatu. Tak sztucer spędził niemal 20 lat.
W 1996 roku książę uznał, że umiem już dość, aby rozpocząć samodzielną działalność jako zawodowy myśliwy. Na nową drogę życia sprezentował mi ten właśnie historyczny sztucer, który wielokrotnie uratował mu życie. Wybraliśmy się więc któregoś przedpołudnia do nairobskiej Central Police Station, aby dowiedzieć się, jaka jest procedura odebrania broni w celu wywozu jej za granicę. Uśmiechnięty policjant przyniósł Winchestera z sejfu i położył przed nami.
–I co dalej? – zapytał książę.
–Możesz go zabrać. Przecież jest twój – odparł uśmiechnięty policjant.
–Tak, teraz?!
–No tak, teraz.
Ponieważ łaska policjanta na pstrym koniu jeździ, chwyciliśmy sztucer i czym prędzej opuściliśmy komisariat. Było południe, zalane słońcem ulice centrum Nairobi pełne ludzi. A tu dwóch białych, ubranych w cywilne marynarki i kapelusze, maszeruje z potężnym sztucerem w ręku! Bez pokrowca; nie mieliśmy choćby koszuli, by go zawinąć. Miny przechodniów – bezcenne.
W następnych dniach z kawałków sklejki skonstruowałem skrzynię do transportu lotniczego. Wreszcie Denson zawiózł mnie na lotnisko. Podszedłem do celników:
–Hujambo, Mabwana. Mam tu sztucer, który chcę wywieźć z Kenii – zagaiłem.
–Eeee… – odpowiedział celnik wytrzeszczając oczy. Od 20 lat nikt czegoś podobnego nie przyniósł na lotnisko Jomo Kenyatty. – Czy to wyrób kenijski? – zapytał.
–Nie, sir. Amerykański – odparłem.
Zapadło długie milczenie. Wreszcie celnik zapytał:
–Czy życzysz sobie, Bwana, żebym go oclił?
–Nie – odparłem zgodnie z prawdą.
–Zatem proceed (kontynuuj), Bwana.
Zabrałem sztucer i podszedłem do kantoru Lufthansy.
–Lecę do Europy i mam w bagażu sztucer myśliwski – poinformowałem.
–Eeee… Proszę poczekać. Zapytam kierownika – powiedziała spłoszona panienka w mundurku przewoźnika.
Narada trwała długo. Wreszcie pod¬szedł sam kierownik:
–Sir, czy zechce pan przejść do naszego saloniku dla VIP-ów?
Zechciałem. Jakieś pół godziny później wrócił kierownik z nowym pytaniem:
– Sir, czy zechce pan zgodzić się na podwyższenie klasy podróży do biznesu?
Zgodziłem się. I tak sztucer księcia Sapiehy trafił do Polski. Wiele razy potem podróżował ze mną do Afryki, spędził długie miesiące na licznych safari. Służył głównie moim klientom polującym na grubego zwierza. Zawsze z sukcesem.
Starcza nadwzroczność
Po latach mój wzrok uległ PESEL-owi. Nie da się w pewnym wieku widzieć ostro muszki, szczerbinki i celu. Mój przyjaciel okulista złośliwie nazywa to „starczą nadwzrocznością”. No tak, z metryką nikt jeszcze nie wygrał. Na sztucerze tego kalibru montowanie lunety jest zwykłą głupotą. Tak ciężkimi kulami strzela się na nieduże odległości, a w przypadku szarży – której zatrzymanie jest wszak zasadniczym celem używania tego rodzaju broni – luneta staje się śmiertelnym wrogiem, drastycznie ograniczając pole widzenia i wymusza precyzyjny skład, na który może nie być czasu.
Zresztą książę Eustachy zagroził, że będzie mnie straszył z zaświatów, jeśli zeszpecę jego sztucer lunetą. Zatem co? Oczywiście celownik kolimatorowy, tzw. czerwony punkt, który został wymyślony dla sił specjalnych do szybkich strzałów w trudnych warunkach. Nie trzeba zgrywać żadnych przyrządów czy siatek, wystarczy naprowadzić jarzącą się czerwoną kropkę na cel i nacisnąć spust. Celownik taki nie ma żadnego powiększenia i pozwala na pełny obraz całej sytuacji. I prawie nic nie waży.
Obejrzałem pewnie ze 30 różnych modeli i wiedziałem na pewno, że te w formie niewielkiej lunety są nieprzydatne. Zdecydowanie najbardziej spodobały mi się celowniki w formie malutkiego telewizorka.
Z fachową poradą przyszedł niezawodny Grześ Kuś z renomowanej firmy Big Game, sam bardzo doświadczony myśliwy. Zasugerował mi urządzenie Docter Optik, model bez jakiejkolwiek regulacji, która mogłaby się popsuć. Zasilane jest przez malutkie bateryjki zegarkowe. Ponieważ czerwony punkt świeci się tylko wtedy, gdy zdjęta jest sztywna osłona celownika, nie trzeba ich wymieniać latami.
Montaż zrobił Jacek Szymkowiak z Poznania, w mojej opinii najlepszy rusznikarz w kraju i jeden z najlepszych w ogóle. Od lat ten celownik jest zamontowany na książęcym sztucerze i sprawuje się bez zarzutu. Nigdy się nie rozregulował, a potężne wstrząsy wywołane wybuchami 60 grainów prochu wyrzucającymi 500-grainowe (32 gramy) kule nie robią na nim najmniejszego wrażenia.
Sztucer księcia Eustachego Sapiehy nadal dobrze służy celowi, w jakim został zakupiony dawno temu. Jest w Polsce na stałe, czasem tylko wyjeżdża na safari. Marzy mi się, by oddać z niego salwę honorową obok kościoła w Boćkach, gdzie jest pochowany książę Sapieha.
Obawiam się jednak, że mogłoby to zostać niewłaściwie odebrane zarówno przez proboszcza, jak i policję, bo księciu na pewno by się to podobało!