W naszym kraju ministerstwo środowiska wyznaczyło docelowe zagęszczenie dzików, którego weryfikacja jest niemożliwa. Urzędnicy myśleli, że las to obora, dlatego zobowiązali koła łowieckie, aby ich wizję wcielić w życie w ciągu miesiąca.
Efekty tych działań wszyscy doskonale znamy! Czy można było uniknąć braku społecznej akceptacji dla depopulacji dzików, niesamowitego hejtu na myśliwych i działań represyjnych, czyli odebrania samorządności przez obecny rząd naszej organizacji?
Szwedzi nie szacują zwierzyny tylko opierają się na twardych danych. Wilki badają genetycznie, a szkody skrupulatnie zliczają. Przygotowując się do przyjścia afrykańskiego pomoru wiedzą, że koniecznym warunkiem jest redukcja populacji, ale ich plan ma logiczne podstawy. Chcą zmniejszyć problemy jakie generują dziki i wyznaczyli realne cele, a myśliwym dali pięć lat na działania.
Dynamiczny przyrost
W przedmowie do swojego planu zarządzania jasno napisali, że dzikami należy zarządzać w sposób zrównoważony, a aspekty ekologiczne, ekonomiczne, kulturowe i społeczne muszą być uwzględnione podczas planowania odstrzału.
Dziki przywędrowały do tego kraju w 1987 roku i zostały uznane jako naturalna część rodzimej fauny. W imieniu rządu Szwedzka Agencja Ochrony Środowiska opracowała pierwszy plan zarządzania tym gatunkiem.
Przez dwadzieścia lat dziki skolonizowały południową część Szwecji. W tym czasie – tak jak w innych krajach Europy – stały się poważnym problemem. Generują szkody w uprawach rolnych, ale również stwarzają poważne zagrożenie na drogach. Szwedów zaskoczył bardzo dynamiczny przyrost.
Etyczny odstrzał
Według statystyk na początku lat 90 ubiegłego wieku myśliwi strzelali około 300 dzików rocznie, ale już w 2018 roku odstrzelili ich 112 tysięcy! Władze mają dzisiaj świadomość, że dalszy przyrost – w przypadku zawleczenia wirusa ASF – stworzy zagrożenie epidemiczne, ale również wymierne straty dla gospodarki.
Pomimo, że dziki występują tylko na połowie powierzchni kraju, to ich udział w kolizjach drogowych podwoił się w ciągu ostatnich pięciu lat. Koszty są niebagatelne. Zderzenia na drogach i kolei kosztowały pięć miliardów koron szwedzkich. W naszym kraju nie prowadzi się takich statystyk. Szwedzi są bardzo skrupulatni i podają, że 2019 roku było 8 tysięcy kolizji z dzikami!
Pomimo tak wielkich strat i zagrożeniu ASF w szwedzkim planie kilkakrotnie zostało podkreślone, że polowanie na dziki musi się odbywać się w sposób odpowiedzialny i zgodny z zasadami etyki.
Prosta strategia
Szwedzi doskonale przeanalizowali argumenty jakich używali aktywiści antyłowieckich organizacji. Dlatego wyraźnie wyartykułowali, że lochy należy strzelać w okresie od października do grudnia. W pozostałych miesiącach zalecają, aby odstrzał skupiał się na przelatkach i warchlakach. Takie postępowanie ma zapewnić sukcesywne zmniejszanie istniejącej populacji.
Polowanie zawsze musi być jednak tak przeprowadzone, aby dziki nie były narażone na niepotrzebne cierpienie. A jeszcze ważniejszą kwestią ma być bezpieczeństwo ludzi oraz ich mienie. Dlatego na terenach zurbanizowanych, gdzie dziki niszczą tereny zielone, ogrody i cmentarze samorządy mają rozstawiać odłownie.
Rząd podejmie również odpowiednie działania, aby zwiększyć sprzedaż dziczyzny, a Agencja Ochrony Środowiska opracuje metody inwentaryzacji szkód w rolnictwie spowodowanych przez dziki, ponieważ urzędnicy mają świadomość, że nie wszystkie są wynikiem ich żerowania.
W 2025 roku liczba wypadków drogowych z udziałem dzików ma być mniejsza niż 3000 rocznie, a koszt odszkodowań w uprawach rolnych nie przekraczać 500 milionów koron szwedzkich. Za pięć lat mają się również zmniejszyć szkody w miastach oraz na prywatnych terenach i obiektach użyteczności publicznej.