Można je sprowadzić do dwóch wątków: Po co wojewoda wprowadził restrykcje? Co mi grozi, jeśli wezmę na polowanie psa, zaszczepionego przeciw wściekliźnie?
Racjonalny zakaz
To nie było widzimisię wojewody. Do podjęcia działań zmusiła go ustawa o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczania chorób zakaźnych zwierząt. Z całego arsenału narzędzi, jakie były do dyspozycji, wojewoda zastosował tylko nieliczne, podstawowe, najbardziej niezbędne.
Zakaz polowań zbiorowych, polowań z naganką i używania psów na polowaniu, oraz nakaz trzymania psów na uwięzi jest racjonalny i trudno nim dyskutować.
Preparaty przeciwko wściekliźnie podawane psom i kotom, jak każda szczepionka, nigdy nie są skuteczne w stu procentach. Istnieje minimalny margines, uzależniony od cech osobniczych, który może sprawić, iż nawet zaszczepiony pies nie zbuduje odporności. Poza tym chyba nikt by nie chciał, aby jego pies zwarł się w norze ze wściekłym lisem, lub doszedł chorą na wściekliznę, postrzeloną sarnę.
Niepokój w łowisku
Ale to nie jedyny powód. Główna przyczyna zakazu jest inna. Polowania zbiorowe, polowania z naganką, oraz puszczony luzem pies to zaprzeczenie walki z chorobą. Wprowadzają niepokój w łowisku.
Zmuszają zwierza do przemieszczania się – nieraz na znaczne odległości. Każdego, nie tylko tego, na który jest obiektem polowania. To oczywista droga dalszego rozsiewania zarazy. Tu z wojewodą nie ma co polemizować.
Z drugiej strony walkę z zarazą wspiera zmniejszanie populacji gatunków na tę chorobę wrażliwych. Dlatego na Mazowszu niezmiennie możliwe są indywidualne polowania na drapieżniki, choć bez psów – np. przy nęciskach, czy na wab.
Psy na otoku
A co ze zwierzyną grubą? Ta również jest wrażliwa na wściekliznę. Na Mazowszu są dowody w postaci saren, padłych na tę chorobę. Jednakże brak swoistego ,,pogotowia postarzałkowego” oznacza faktyczny zakaz wszelkich polowań na dziki, daniele, jelenie i sarny. I tu właśnie wojewoda mógł zadziałać lepiej.
Zakaz polowania z psem, zawarty w rozporządzeniu wojewody, nie powinien dotyczyć użycia psa na otoku w trakcie poszukiwania postrzałka – tak, jak obecnie możliwe jest to przy odstrzale sanitarnym dzików. Byłby to kompromis, który z jednej strony znacząco nie zwiększyłby zagrożenia wścieklizną, a z drugiej umożliwiłby indywidualne polowania na zwierzynę grubą.
Inicjatywa w tej sprawie jest po stronie Zarządu Głównego PZŁ, którego partnerem powinien być wojewoda, a być może główny lekarz weterynarii, czy minister rolnictwa.
Trzy lata więzienia
Kwestia sankcji. Są one surowe. Wojewoda wprowadził listę nakazów i zakazów na podstawie przywołanej już ustawy o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt. Upoważniły go do tego zapisy art. 46. ust.3 pkt 10 ustawy. W właśnie w tym akcie prawnym, karnej części ustawy, zawarte są sankcje karne. Art. 78 pkt 2, które brzmią nader groźnie:
Kto nie stosuje się nakazów, zakazów lub ograniczeń wydanych w celu zwalczania chorób zakaźnych zwierząt lub zapobiegania takiej chorobie, wymienionych w art. 46.ust. 3 pkt …10 podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat trzech.
Przypomnijmy, takie kary grożą za udział w polowaniu zbiorowym, w polowaniu z naganką i użycie psa na polowaniu – w tym psa na otoku, szukającego postrzałka – na terenie zagrożonym wścieklizną, wyszczególnionym w rozporządzeniu wojewody.
Ktoś powie, że nie wsadzą mnie za poszukiwanie postrzałka z psem. Owszem, prawdopodobnie nie wsadzą. Ale jest kolejny problem i to wagi najcięższej. Skazanie z mocy art.78.pkt 2. przywołanej ustawy, choćby na najniższą grzywnę, oznaczać będzie, iż sprawca dopuścił się przestępstwa umyślnego. A w takiej sytuacji policja, zgodnie z ustawą o broni i amunicji, automatycznie, niejako z mocy prawa, cofnie pozwolenie na broń.
Pozostaje czekać na ruch Zarządu Głównego PZŁ, lub na to, że wścieklizna na Mazowszu wygaśnie.