Proces był poszlakowy, ponieważ nie znaleziono zarówno zastrzelonego ani otrutego wilka. Akt oskarżenia opierał się na podsłuchach i dowodach w postaci trucizny jakim był karbofuran, który policja znalazła w domu pewnego małżeństwa.
To właśnie odwiedziny 50-letniej kobiety i 52-letniego mężczyzny poruszyły całą lawinę. Oskarżony łowca w listopadzie 2012 roku miał z nimi rozmawiać o problemie jaki stwarzają wilki…
Prokuratura nie umiała jednak przed sądem okręgowym dowieść, że łowca poinstruował parę, jak użyć trucizny, aby zabić wilki. „Całkowity brak dowodów” – takiego zwrotu użył sędzia w orzeczeniu dotyczącym roli myśliwego Karla Hedina.
Wspomniana kobieta była głównym świadkiem policji. To ona zeznała, że trucizna miała służyć do nielegalnego zabicia wilków. Potem wycofała swoje zeznania, a policja postawiła jej zarzuty. Według prawników miało to na celu wymusić składanie zeznań podczas procesu.
Zarzuty jakie sformułowała kobieta na początku śledztwa spowodowały, że policja rozpoczęła szeroko zakrojoną akcję. Miedzy innymi telefon Karla Hedina był przez funkcjonariuszy podsłuchiwany.
Od koniec października 2018 roku podsłuchiwany łowca razem z kolegą był w lesie. Mieli przygotować polowanie na łosie. Kiedy w jego rozmowie telefonicznej pojawiły się słowa o „szarych kościach”, wysłano grupę zadaniową policji. Zarówno kolega jak i Karl Hedin zostali aresztowani pod zarzutem zastrzelenia wilka, którego jak wcześniej napisałem nie znaleziono!
Karl od samego początku miał wielkie wsparcie całego środowiska myśliwych. Teraz kiedy został uniewinniony jest szczęśliwy, że po dwóch latach skończy się nękanie i odzyska broń. Zamierza dochodzić swoich praw i stosownego zadośćuczynienia.
Szwedzkie Stowarzyszenie Myśliwskie krytycznie odnosi się do ostatnich interwencji policji, która używała nieproporcjonalnej siły przeciwko myśliwym, Przewodniczący szwedzkiego związku łowieckiego uważa, że jego kraj znajduje się na niebezpiecznej ścieżce. Podkreśla, że sądowe procesy i śledztwa, które dotyczyły nielegalnych polowań na wilki zakończyły się uniewinnieniem wszystkich oskarżonych.
Jaki morał wypływa z tej historii dla naszych myśliwych? Nigdy nie wiemy kto nas podsłuchuje i jakie wyciągnie wnioski z naszej rozmowy. Jak widać niewinny żart może być dla organów ścigania powodem zatrzymania i wielkich kłopotów!