Właśnie mija pierwsza rocznica tragicznej śmierci Grzegorza. Wszyscy znajomi, przyjaciele i wierni czytelnicy nie mogli w nią uwierzyć. Grzegorz kojarzył się nam z prawdziwym szlachcicem. Wprawdzie kontusz ubierał tylko na specjalne okazje, to jednak dzięki zamieszczanej przez wiele lat fotografii przy tekstach Jego autorstwa wszyscy zapamiętają Go w stroju z epoki! Szczęśliwcy, którzy mieli możliwość poznać Grzegorza osobiście, zapamiętają na pewno jego pogodne i pełne poczucia humoru usposobienie…
Wielką pasją Grzegorza było polowanie, ale żywiołem była biesiada – o rozkoszach stołu opowiadał smacznie i ze znawstwem, zgrabnie wplatając liczne anegdoty. Swoją bogatą wiedzę o naszej kuchni pogłębiał, słuchając doświadczonych gospodyń, którym babcie przekazały tajemne receptury na torty pasztetowe, wykwintne pieczenie, farsze czy sosy.
Łowiectwo było dla Niego sztuką, ale również naszym dziedzictwem kulturowym. Powtarzał, że polowanie to przywilej i dlatego od myśliwego należy wymagać rzetelnej wiedzy o przyrodzie oraz o zwierzynie.
Miał niecodzienny talent do opowiadania o jedzeniu. Wszyscy, którzy Go słuchali, odczuwali fizyczny głód. Nie raz znęcał się w ten sposób nad nami w redakcji, co wyraźnie sprawiało Mu wiele przyjemności. Mam wrażenie, że w ten sposób odgrywał się za nieodbieranie telefonów, ale każdy z nas wiedział, że taka rozmowa trwa przynajmniej godzinę.
Książki kucharskie Grzegorza nie były adresowane wyłącznie do kucharzy, ale również do osób, które chciały poznać naszą polską historię. Zawdzięczamy Grzegorzowi naprawdę wiele i zawsze było dla mnie jasne, że musimy należycie uhonorować tego wielkiego myśliwego!
Jak Go zapamiętaliśmy? Jako charyzmatycznego mówcę, postać ogniskującą uwagę, budzącą powszechną sympatię i zjednującą ludzi dla łowieckiej sprawy. Gdy podczas publicznych imprez pojawiał się na scenie, publiczność milkła. Czy był kucharz, który zdaniem Grzegorza znał się na tradycyjnej kuchni szlacheckiej i mógł zabierać głos w tym temacie? Mogę Wam już to powiedzieć. Nikt!
Bardzo trudno pogodzić się z myślą, że Grzegorz już nie przyjdzie, nie zadzwoni, nie opowie jaką zwierzynę spotkał i… zawiózł do chłodni. Nie mogę tak po prostu wykasować Jego numeru z telefonu – dalej tam jest! Często wspominałem przez ostatni rok naszego Mistrza. Myślałem, jak uhonorować tak wielką postać. W sposób naturalny przychodził mi do głowy konkurs kulinarny, ale od razu pomyślałem kto będzie przewodniczącym jury? Kogo Grzegorz cenił i szanował? Dlatego porzuciłem tą myśl!
Ale w pierwszą rocznicę śmierci wyjawię Wam „tajemnicę”, o której wszyscy wiecie!
Największe marzenie jakie Grzegorz nosił w swoim wielkim sercu, było przekonanie myśliwych do właściwego postępowania z ubitą zwierzyną. Zawsze wszystkim powtarzał, że wszystko, co upoluje trafia do jego chłodni i zostaje w całości przerobione! W każdym tekście musiał przypomnieć o dojrzewaniu! Był bardzo cierpliwym autorem i pozwalał redakcji robić prawie wszystko, ale tej jednej „złotej” myśli nie można było mu usunąć! Jego zdaniem, każdy myśliwy, a na pewno koło powinno mieć miejsce, w którym dojrzewają najcenniejsze daru lasu. Nie mniej ważne było dla niego profesjonalne rozebranie, zawsze w odpowiednich warunkach sanitarnych. Pamiętajcie, że Grzegorz był z wykształcenia weterynarzem!
Dlatego portal WildMen postanowił ogłosić konkurs imienia Grzegorza Russaka pod hasłem „Dziczyzna to skarb”, do którego będzie mógł przystąpić każdy kto przyśle opis i fotografie swojej własnej rozbieralni!
Grzegorz był wielkim myśliwym i społecznikiem, dla którego wielką wartością był Polski Związek Łowiecki i nasze łowieckie tradycje. Jestem jednak pewien, że najbardziej cieszyłby się, gdyby myśliwi nie oddawali zwierzyny do punktów skupów, tylko pożytkowali ją w całości i we własnym zakresie!
Fot Andrzej Wierzbieniec