Nowe zasady selekcji – to powrót do koncepcji obowiązkowego strzelania szpicaków!
Podstawową zmianą, jaką zaakceptowała Naczelna Rada Łowiecka jest obowiązek odstrzału 70 procent rogaczy do piątego roku życia. Stało się tak, ponieważ w tabelce z kryteriami zamieniono słowo „do” na „minimum”!
Teraz za odstrzał szóstaka przed piątym rokiem życia zostaniemy zawieszeni. Twórcy tych zmian kolejny raz chcą nas przymusić do strzelania szpicaków!
Historia liberalizacji
Od kilku dziesięcioleci toczy się batalia na temat kryteriów prawidłowego odstrzału. Pierwszym zwycięstwem zwolenników ich liberalizacji było zlikwidowanie nakazu strzelania szpicaków wśród rogaczy, co nastąpiło w 2005 roku.
Przez dziesięć następnych lat trwały długie dyskusje w ramach komisji hodowlanej. W 2015 roku wyczerpała się cierpliwość Naczelnej Rady Łowieckiej. Powołano specjalną komisję złożoną z praktyków, aby dokonać kolejnej liberalizacji…
Część szacownych członków zasiadających w komisji hodowlanej na znak protestu podała się do dymisji. Nie akceptowali likwidacji klas wieku oraz stworzonych ogólnych ram, w których to koła łowieckie mogły samodzielnie ustalać limity odstrzału.
Jastrzębie górą
Jak widać w obecnej Naczelnej Radzie Łowieckiej większość marzy o strzelaniu szpicaków. Przeforsowali powrót do starej koncepcji, która – moim zdaniem – doprowadziła do zapaści i całkowitego braku medalowych trofeów.
Mam nieodparte wrażenie, że członkowie Naczelnej Rady Łowieckiej nie rozumieli konsekwencji zmian, które przegłosowali. Należy jak najszybciej zakończyć ten chocholi taniec i przekazać zasady selekcji osobniczej do wyłącznej dyspozycji kół łowieckich, które najlepiej wiedzą, jakie rogacze i byki powinno się strzelać w ich łowisku.
Naczelna Rada Łowiecka powinna wyznaczać jedynie ogólne ramy selekcji populacyjnej, a nie dyskutować o robieniu fotografii odstrzelonych rogaczy i wprowadzaniu ich do systemu PZŁ, bo taką absurdalną zmianę również forsowano…
Ocenę trofeów powinno się pozostawić dzierżawcom, a okręgowe komisje raz na zawsze zlikwidować! Powiedzmy sobie szczerze, cały system karania jest patologiczny!
Myśliwi komercyjni mogą strzelać bez żadnych konsekwencji nawet wybitnie przyszłościowe osobniki, a członkowie kół łowieckich – którzy dokonali „nieprawidłowych” odstrzałów – „szukają” podkładek!
Nie ukrywam, że jestem zawiedziony. Tyle lat pisania o selekcji, a nasza rada uchwala kryteria, które – szczególnie wobec sarny – nie mają nic wspólnego z prawidłowym gospodarowaniem zasobami przyrodniczymi…
Fabryka desek
W całej Europie toczy się burzliwa dyskusja na temat redukcji zwierzyny, dla której nie ma miejsca w „fabryce desek”. W Szwecji firmy zarządzające lasami załamały populację łosi. Skandynawscy myśliwi żartują, że obecnie łatwiej można tam spotkać jednorożca…
Leśnicy w Niemczech przez całe dziesięciolecia ograniczali występowanie jeleni, co w konsekwencji doprowadziło do chowu wsobnego oraz ich genetycznej degeneracji. W Czechach lasy walczą o zmniejszenie wielkości obwodów do 200 hektarów oraz zniesienia okresów ochronnych dla jeleniowatych…
W naszym kraju ze strachu przed najważniejszym prezesem nie wspomina się o zakończeniu moratorium dla łosia, więc Lasy Państwowe postanowiły maksymalnie zwiększyć plany odstrzału jeleni i saren. Oczywiście tylko w łowiskach dzierżawionych przez koła łowieckie…
Zadziwiające, że w Polskim Związku Łowieckim wszyscy milczą i nikt nie podejmuje tematu! Jedyną „odpowiedzią” są nowe zasady selekcji, które umożliwiają zwiększenie odstrzału, a nawet go wymuszają…
Jednym z twórców tych zasad jest Robert Kamieniarz – przewodniczący Komisji Hodowlanej NRŁ. W kwietniowym „Łowcu Polskim” udzielił wywiadu, w którym przedstawił argumenty, jakie przyświecały przy ich tworzeniu…
Cele selekcji
Zdecydowana większość wywiadu dotyczy jeleni, które zawsze budziły największe emocje. Rogaczom poświęcono jedynie trzy akapity. Dla mnie największym zaskoczeniem była wypowiedź przewodniczącego komisji na temat głównego celu myśliwskiej selekcji, którym okazuje się ochrona regularnych szóstaków przed nadmierną eksploatacją…
To jakiś absurd, szczególnie w sytuacji, gdy leśnicy w Wieloletnich Planach Hodowlanych pozwalają łaskawie funkcjonować dwóm sarnom na 100 hektarach! Czyli w statystycznym łowisku o powierzchni trzech tysięcy hektarów może zdaniem służby leśnej bytować 60 saren, a my mamy chronić szóstaki przed nadmierną eksploatacją…
Polujemy w dużych obwodach i naszym celem było utrzymanie zdrowych populacji o naturalnej strukturze wieku i niezachwianym stosunku samców do samic! Sarna jeszcze jest pospolitym gatunkiem i występuje praktycznie w każdym łowisku, a dzięki trosce myśliwych i normalnych leśników jej liczebność znacząco wzrosła. Przez ostatnie 40 lat o ponad 100 procent! Czyli właściwie dbaliśmy o ten gatunek!
Sarna zagrożona
Wbrew pozorom nie było to łatwe zadanie. Populacji sarny zagraża całe mnóstwo niebezpieczeństw. Problemem są drapieżniki! Pospolite i liczne lisy wywierają znaczący wpływ na przyrost naturalny, a coraz większa populacja wilków potrafi lokalnie zdziesiątkować sarny w ciągu kilku tygodni!
Poważnym zagrożeniem jest również człowiek! Sarny giną na drogach, ale również są częstym łupem wszelkiej maści kłusowników. Nie znamy skali tego procederu. Możemy jednak postawić tezę, że najczęściej eliminowane są młode osobniki!
Trzecim czynnikiem, który dziesiątkuje nasze sarny to choroby. Między innymi nicienie i pasożyty. Na wymienione czynniki wskazują naukowcy, którzy badali między innymi duńskie sarny, gdzie populacja notuje w ostatnim dziesięcioleciu spadek o ponad 30 procent! Sytuacja w tym kraju powinna być dla nas czerwoną lampką. Podejście leśników w połączeniu ze zmianami, jakie zachodzą w rolnictwie mogą być już niedługo poważnym problemem…
Okazuje się, że po zniknięciu większości nieużytków – zagospodarowanych przez rolników – sarny nie mają gdzie schować koźlaków przed lisami, a wszechobecne opryski upraw wywołały poważne zaburzenia w ich odżywianiu. Likwidacja miedz i śródpolnych remiz zubożyło znacząco skład gatunkowy w środowisku rolniczym. Nie ma roślin, które pozwalają sarnie zachować dobrą kondycję!
Oszczędzać młodzież
Dlaczego dyskutując o selekcji wspominam o pasożytach, czy negatywnych skutkach wielkopowierzchniowego rolnictwa? Bo każdy z nas powinien rozumieć, że rolą myśliwego nie jest – jak twierdzi Robert Kamieniarz – ochrona regularnych szóstaków przed nadmierną eksploatacją…
Aby rogacze w naszych łowiskach mogły „produkować” mocne parostki muszą mieć właściwe warunki bytowania, a przede wszystkim spokój w czasie nakładania poroża. Zwiększony odstrzał „młodzieży”, o który tak zabiegali leśnicy jest moim zdaniem wielkim błędem.
To najliczniejsza grupa w każdej dzikiej populacji, ale również najbardziej narażona na choroby, kolizje na drogach, drapieżniki i presję kłusowników. Jej intensywny odstrzał przełoży się wyłącznie na szybką redukcję!
Brak strategii i celu
Wśród myśliwych ścierają się dwie grupy. Pierwsza chciałaby „przerobić” nasze łowiska na obory. Ich celem jest maksymalizacja odstrzału. Druga nie ma zamiaru być „regulatorem”. Czerpie przyjemność z kontaktu z naturą. Ścina wierzchołek piramidy szukając mocnych lub ciekawych trofeów i delektuje się smaczną dziczyzną.
Zasady selekcji powinny być proste i czytelne. Ich głównym celem powinno być utrzymanie zdrowych populacji, dlatego nasze działania powinny się skoncentrować na eliminowaniu zagrożeń i poprawianiu warunków bytowania zwierzyny, czego najwyraźniej nie dostrzegają zarówno członkowie komisji hodowlanej jak również Naczelna Rada Łowiecka!
Niestety w Polskim Związku Łowieckim zapanował kompletny chaos. Nie potrafimy wypracować żadnej strategii działania, a wyznaczenie celów na przyszłość wydaje się nierealnym wyzwaniem!