Tydzień temu szwedzki myśliwy Johan Johansson w trakcie polowania został zaatakowany przez niedźwiedzia. Łowca zawdzięcza życie swojemu psu myśliwskiemu…
Usłyszał ryk i kiedy się odwrócił stał twarzą w twarz z niedźwiedziem, który stanął na tylnych łapach i uderzył go w klatkę piersiową. Johan leżąc nie był w stanie sięgnąć po broń. Próbował się bronić, ale niedźwiedź złapał jego prawą rękę.
Trzymał ją w pysku, a Johan nie mógł dosięgnąć swojego noża, który również dzierżył po swojej prawej stronie…
-Leżałem na broni, więc krzyczałem jak szalony, bo zrozumiałem, że nie mogę się obronić.
W tym momencie do akcji ratunkowej ruszył Gordon. Gończy polski stanął w obronie swojego pana. Niedźwiedź puścił swoją ofiarę i uciekł.
-Nie stałbym tu dzisiaj, gdybym nie miał ze sobą tak odważnego psa myśliwskiego – powiedział po zdarzeniu Johan Johansson.
Z kija i pasa od broni myśliwy zrobił prowizoryczną opaskę uciskową żeby zatamować krwawienie. Zadzwonił pod numer 112 i zdołał o własnych siłach dojść do najbliższej drogi. Ręka została zoperowana i lekarze wierzą, że Johann w pełni wyzdrowieje.