Tymczasem zrównoważone łowiectwo ma pozytywny wpływ na ochronę przyrody i to nie tylko w kilku przypadkach, ale wszędzie gdzie funkcjonuje. Zadziwiające, że tylko myśliwi i nieliczni naukowcy mają świadomość, że populacje gatunków, na które można polować od kilku dziesięcioleci są stabilne, a nawet znacząco rosną.
Przez nasz kraj przetoczyły się dwie wojny światowe. W 1945 roku zasoby przyrodnicze były z wiadomych powodów w opłakanym stanie. Myśliwi i leśnicy wspierani przez świat nauki zdołali jednak odbudować bioróżnorodność w lasach, a wiele cennych gatunków uratować.
Niestety w tym czasie środowisko wodno-błotne zostało zdegradowane, ponieważ w okresie PRL-u bezmyślna „melioracja” i regulacja rzek zabrała nam bezpowrotnie najcenniejsze siedliska. Z tego powodu na wiele gatunków ptaków przestaliśmy polować.
Te same procesy obserwujemy w ostatnich dziesięcioleciach w środowisku rolniczym. Wielkołanowe rolnictwo w połączeniu z środkami ochrony roślin unicestwia wszystkie żyjące tam organizmy. Możemy się tylko przyglądać tej degradacji, ale nie mamy żadnych możliwości, aby odwrócić negatywne trendy.
Środowiska antyłowieckie z pełną świadomością fałszują rzeczywistość i próbują przedstawić przykłady wymierających gatunków takich jak cietrzew, głuszec, czy kuropatwa, jako dowód negatywnego wpływu myśliwych.
Duże łowiska
Polowanie w dzisiejszych czasach ma wartość ekonomiczną, dlatego zwierzęta, ale przede wszystkim ich siedliska są należycie chronione. Każdemu dzierżawcy zależy, aby zwierzyna miała dogodne warunki, a ich stan stale się polepszał.
Podstawowym atutem naszego modelu łowiectwa jest jego wyjątkowa skuteczność w zakresie ochrony zasobów przyrodniczych. Spokojnie można obronić tezę, że najlepszym sposobem szeroko rozumianej ochrony zwierząt nie jest zakaz polowania, ale duże łowiska, które wydzierżawia się na długi okres czasu – myśliwym!
Ograniczanie polowań jest najgorszym pomysłem i mamy na to twarde dowody. W Kenii wprowadzono taki zakaz w 1977 roku. Ostatnie badania wykazały, że poza parkami narodowymi utracono tam 80 procent populacji dzikich zwierząt. Głównym powodem tego zjawiska było i jest kłusownictwo!
W Botswanie przez pięć lat obowiązywał zakaz polowań na słonie. Eskalacja konfliktów była powodem wznowienia odstrzału. Coraz liczniejsza populacja szacowana na 135 tysięcy niszczyła plony, a ludzie którzy próbowali ich bronić często ginęli.
Te fakty dla europejskich ekoterrorystów się nie liczą. Afrykańskie dzikie zwierzęta są dla nich swoistym „bankomatem”. Pokazują fotografie lwów, słoni czy nosorożców i jednocześnie pokrzykują o zakazie polowań oraz trofeach. Dzięki takim akcjom zbierają grubą kasę od milionów nieświadomych przekrętu miastowych ekologów. Tymczasem Afrykanie i dzika przyroda cierpi wśród biedy i kłusowników.
Najlepsza sytuacja występuje w krajach, które wydzierżawiają „farmy”. Zawodowi myśliwi gospodarując w olbrzymich łowiskach tworzą miejsca pracy i chronią łowiska przed kłusownikami. Czy prowadzą zrównoważone łowiectwo? Niewielu ma świadomość, że w całej Afryce komercyjnie strzela się tylko 120 tysięcy zwierząt. W większości są to dorosłe samce.
Zamień strzelbę na aparat
Aktywiści, którzy krytykują polowanie nie mają wiedzy. W dyskusjach próbują wykorzystać informacje jakie dostają od organizacji antyłowieckich. Jedną z nich jest teza, że zyski z polowań można zastąpić udostępniając łowiska turystom i fotografom.
W Afryce ta sztuczka się nie udaje. Tam wszyscy mają świadomość, że inne formy ekoturystyki, takie jak foto safari nie są odpowiednim substytutem dla zrównoważonych polowań. Mogą być uzupełnieniem i to jedynie w obszarach gdzie występuje hotelowa infrastruktura na wysokim poziomie.
Myśliwi w sposób naturalny docierają do miejsc, gdzie nie ma dróg, basenów i kompleksowej opieki medycznej. Oczywiście takie warunki są normalne dla profesjonalnych fotografów, ale ich jest garstka. Większość turystów odwiedzających czarny ląd z racji wielu niebezpiecznych gatunków nie wysiada z samochodu, więc „atrakcje” czekają w hotelu.
Polowanie w Afryce powstrzymuje narastający konfliktów między lokalną społecznością, a dziką przyrodą. Wbrew pozorom zasoby przyrodnicze się kurczą tam, gdzie nie ma myśliwych. Wszyscy powinni pamiętać, że legalne polowania w żaden sposób nie szkodzą afrykańskiej dzikiej przyrodzie!
Naukowcy za łowiectwem
Zrównoważone łowiectwo polega na odstrzale tylko części naturalnego przyrostu. Fantazje o zakazie polowania są niebezpieczne i krótkowzroczne – tak mówią nie myśliwi, ale Światowa Unia Ochrony Przyrody (IUCN).
„Polowanie – którego celem są trofea – pomaga chronić wiele gatunków. Istnieje ryzyko, że gdy polowania się zakończą – w przypadku braku innych źródeł dochodów – zamiast poprawy stanu ochrony znacznie zwiększą się zagrożenia. Utracimy wiele siedlisk w wyniku rozwoju rolnictwa i hodowli zwierząt. Rozwinie się kłusownictwo i narastać będzie konflikt między człowiekiem, a dziką przyrodą.”
Przeciwnicy polowań przemilczają to stanowisko. Opowiadają, że polowanie jest reliktem i jak niewolnictwo powinno przejść do przeszłości. Tymczasem dzisiejsze łowiectwo nie ma nic wspólnego z polowaniem w czasach kolonialnych – jest nowoczesne. Prawdziwi myśliwi bardzo roztropnie użytkują zasoby naturalne i przestrzegają prawa.