Sto tysięcy szwedzkich jezior przyciąga wędkarzy z całego świata. Tutaj można znaleźć wyjątkowe miejsce, gdzie w samotności będziecie łowić wielkie szczupaki, garbate okonie, łososie, pstrągi i lipienie. Początek czerwca to jednak najlepszy czas na zaplanowane wędkarskiej wyprawy na sandacze.
W zeszłym roku odwiedzili mnie Ryszard i Paweł. To prawdziwi profesjonaliści, którzy kolejny już raz postanowili testować dzikie skandynawskie jeziora i tym razem ja byłem ich przewodnikiem. Wspólnie zaplanowaliśmy pobyt nad kamiennym jeziorem (Stensjön), gdzie mieszkam i pracuję.
Wreszcie mogli wypłynąć i już po chwili byliśmy w miejscu, gdzie głębokość tego płytkiego jeziora sięgała osiem metrów. To mój ulubiony „sandaczowy dołek”, gdzie czekają zawsze największe sandacze. W tym miejscu złowiłem swój rekord 12 kilogramowego potwora!
Po chwili trzymamy wędki w rękach i jesteśmy gotowi do zaprezentowania swoich umiejętności. Przeczesujemy dno i czekamy na pierwszy kontakt z rybą. Wymienialiśmy cenne informacje ucząc się wzajemnie i próbujemy znaleźć sposób na zębate sandacze.
Poranne niebo, mgła, ciepły deszczyk piękno otaczającej nas przyrody i mamy pierwsze branie. Jednak spóźniona reakcja i po rybie. Kilkakrotnie zmieniamy kierunek łodzi, Paweł skanuje dno szuka ryb. Zmieniamy techniki, szybkości prowadzenia, kolor gum, ciężkość główki. Robimy wszystko, by sprowokować drapieżnika.
Szybkie prowadzenie w końcu prowokuje drapieżnika. Mamy podbicie przynęty i „bach’’ tym razem błyskawiczna reakcja i pierwszy sandacz po emocjonującej walce zostaje podebrany.
Kontynuując zmagania próbujemy wszystkiego, ale sandacze nie biorą. Przed południem spływamy do domu. Czeka tam smakowita dziczyzna, a na deser truskawki.
Siedząc przy stole ustalamy strategię działania. Chłopaki nie tracą czasu i decydują się sprawdzić jeszcze jedną miejscówkę, a ja zaczynam przygotowania do powitalnej kolacji.
Słońce powoli zachodzi, a moich wędkarzy nie ma. Kolejny raz zerkam przez okno widząc w oddali zbliżającą się do brzegu łódkę. Tym razem pełna siatka sandaczy. Paweł dumnie prezentuje zdobycz i opowiada o sandaczach złowionych tego dnia.
Zasiadamy do kolacji. Jemy żeberka z łosia i wpatrujemy się w wodę. Jeśli chcecie posmakować dzikiej szwedzkiej przyrody… Ryszard i Paweł przez sześć dni złowili 40 sandaczy i 80 okoni!
Zapraszam Serdecznie!
kontakt: jaroslawklyta@interia.pl