A gdy spadły śniegi i rozpoczął się sezon polowań było hucznie, szumnie i wystawnie. Po polowaniu w leśniczówce podawano tradycyjny bigos ze starką, a wieczorem w salonach wielka gala!
W tej „działalności łowieckiej” mamy wielkie zaniedbania, które chociaż w końcówce karnawału należałoby naprawić. W latach 30. XX wieku władze Drugiej Rzeczypospolitej postanowiły nawiązać do tradycji królów polskich i urządzać polowania dyplomatyczne i reprezentacyjne. Głowom państwa nie wypadało zbyt często tańczyć i pląsać, ale przyjazdy zagranicznych gości na łowy stwarzały znakomitą okazję do uroczystych bali i bankietów.
Spalskie łowy
Prezydent Ignacy Mościcki – pierwsza strzelba II Rzeczypospolitej – lubił organizować polowania dyplomatyczne w Białowieży, Spale i na Śląsku Cieszyńskim. Miały szczególną oprawę. Henryk Comte, oficer z otoczenia prezydenta wspominał:
„A gdy spadły śniegi i rozpoczął się sezon polowań, było hucznie, szumnie i wystawnie. Po polowaniu w leśniczówce podawano tradycyjny bigos ze starką, a wieczorem w salonach pałacu spalskiego – gala. Panowie we frakach, mundurach galowych, a panie w strojach balowych. Posiłek wieczorny według francuskiego zwyczaju nazywano obiadem, nie kolacją. Potrawy, zazwyczaj bardzo wyszukane, podawała służba w liberii, umiejętnie żonglując przy zmianie talerzy. Niejeden z krajowych gości, bez salonowego obycia, z niepokojem patrzył na wielką rozmaitość zastawy porcelanowej, kryształowej, pozłacanej i srebrnej, nie wiedząc do czego służy i jak się tym posiłkować.”
Bal w Warszawskim Klubie Myśliwskim przy ul. Kredytowej 7 gromadził całą elitę towarzyską stolicy. Obok polityków, dyplomatów, przedsiębiorców, pisarzy i aktorów na balu rej wodzili oficerowie z Wieniawą-Długoszowskim na czele. Ulubieniec warszawskich salonów, miłośnik koni i polowań chętnie intonował walca „Wszystkie rybki śpią w jeziorze”.
Królowa balu
Punktem kulminacyjnym zabawy był wybór królowej balu. Myśliwi ziemianie przybywający do stolicy bawili się w Winiarni Ziemiańskiej przy ul. Jasnej 5, gdzie podczas dancingu występował chór Siemionowa lub chór Bojanów. Kadra oficerska z kawaleryjską fantazją tańczyła w Kasynie Garnizonowym przy al. Szucha 29.
Nie mniejszym powodzeniem cieszyły się imprezy taneczne na prowincji, gdzie wykazywano iście maratońską kondycję. W Krasnem pod Rzeszowem na Sylwestra 1893 r. rozochoceni myśliwi po skończonym polowaniu pośpieszyli do gościnnego dworu, oczekiwani (prawdopodobnie) z niecierpliwością przez urocze damy, aby z nimi przy dźwiękach kapeli 40. Pułku noworoczną noc przetańczyć, a że fałszywą jest teoria, że po polowaniu powinno ciało przy zielonym stoliku nieruchomo odzyskiwać utracone siły, świadczy to, iż z wielką ochotą do 9 rano tańczono bez żadnych złych skutków, co daj Boże na rok drugi! – wyznał na łamach „Łowca” Piotr Łastowiecki.
Kolacja z szampanem
W sierpniu 1911 r. na Litwie w Wierdomicach (grodzieńskie) u Juliana Tołłoczki przez trzy dni trwał konkurs strzelecki „tire-aux-pigeons” (strzelanie do gołębi). Uczestniczyło w nim dwadzieścia parę strzelb.
Zabawa zakończona została balem w 25 par pod dyrekcją niezmordowanego Stanisława Siehenia. Biały mazur trwał do godz. 9-tej rano. Z miłymi wspomnieniami wspaniałej zabawy opuszczaliśmy gościnne progi Wierdomickiego pałacu – pisał w „Łowcu Polskim” jeden z jego uczestników.
Po polowaniu w Hanuszyszkach – również na Litwie – stół ubrany kaskadą czerwonych begonii i paproci, kolacja z szampanem, panowie we frakach i tańce w sali balowej na górze bez zbytniego animuszu trwały do 2-ej w nocy – notowała w 1904 r. Katarzyna Komar.
Kawior i starka
Stół biesiadny po polowaniu w Długowoli (grójeckie) zdobiły dyskretnie rozrzucone pomiędzy srebrnym kandelabrami goździki. Przy każdym nakryciu widniał bilecik z nazwiskiem biesiadnika, a obok przy serwetce na ozdobnym papierze z ręcznie malowanymi winietkami leżało „menu”.
Przerzucając karty pamiętnika Tadeusza Daszewskiego przybliżamy sobie obraz tamtej epoki polującego ziemiaństwa. Na bufecie oraz bocznych stolikach rozstawiono kuszące zakąski: salaterki z czarnym kawiorem, majonezy z ryb i drobiu, skąpane w oliwie śledzie pocztowe i królewskie uliki. Do tego wiekowa starka ze znanych w okolicy piwnic michałowskich, śliwowice i wysokiej marki francuskie koniaki.
Obiad składał się z siedmiu dań, serów i owoców. Gospodarz w miłych i serdecznych słowach wzniósł szampanem zdrowie bohatera i króla polowania, na co ten w podziękowaniu wzniósł zdrowie pań w ręce sędziwej matrony, matki gospodarza. W pokojach bawialnych podano kawę, likiery i koniak. Pełen godności Franciszek obnosił papierosy i cygara, a za nim postępował służący z zapaloną świecą.
Bale i tańce
Na balach obowiązywała ustalona kolejność tańców. Zazwyczaj zaczynano tańce polonezem lub walcem, potem następował kontredans, a wreszcie mazur. Przy jego pierwszych akordach jakby prąd elektryczny przeszedł przez salon, twarze roześmiane, zapłonęły żywym blaskiem oczy, panowie z buńczuczną miną w takt mazura prowadzili tancerki, ale i one mimo nakazu skromności nie mogły powstrzymać gwałtownej uciechy, jaka ogarnęła wszystkich.
Gdy zabawa dochodziła do zenitu grano skocznego chłopskiego oberka, w którym kolana dotykały podłogi. Po tych hołubcach przychodziła pora na wiedeńskiego walca. Długo można by jeszcze pisać o kunszcie kapeli Adamusa, czy Różewicza, „podkureczku”, krążących kieliszkach omszałej starki, śliwowicy i tarkówki. Wysoko wznosiło się słońce, gdy kończył się biały mazur i pierwsze karety zajeżdżały na podjazd.
Nie mniejszym powodzeniem cieszyły się bale i tańce organizowane na zakończenie biegów myśliwskich, często w stroju, w którym, co dopiero wróciło się z gonitwy. Co roku w 1. pułku strzelców konnych w Garwolinie organizowano bieg myśliwski w dniu św. Huberta.
„Zakończeniem uroczystego dnia był bal w salonach kasyna oficerskiego, który przeciągnął się do białego rana. Adiutant pułku na zakończenie balu dekorował wszystkie panie żywymi kwiatami, wręczając je ze słowami: Kwiaty są do was podobne!” Pisano w 1933 r. w „Polsce Zbrojnej”.
Garden party
Muzykę i taniec kochali członkowie Otwockiego Kółka Myśliwskiego im. św. Huberta. Na terenie ich myśliwskiej siedziby „Hubertówki” stała przestronna altana, w której odbywały się wszystkie spotkania.
W czerwcu 1913 r. podczas uroczystości dwudziestolecia kółka licznie zebranym myśliwym i ich gościom przygrywała „fanfara karczewskiej orkiestry”. Jej swojskie melodie umilały czas wszystkim zebranym aż do wieczornego pociągu.
Drugie wiekowe Myśliwskie Kółko Maleszewskie (założone w 1891 r. w Maleszewie w pow. sokołowskim) polowało w majątku Lubiatów braci Pułaskich (piotrkowskie). Po jednym z polowań, po dobrym posiłku, zakropionym wybornym winem i uświetnionym oracjami wymowniejszych kolegów, puszczono się w tany.
Tego wieczoru usługiwały gościom dwie urodziwe Marysie, po krakowsku ubrane. Młodzi myśliwi wyciągnęli je z jadalni…
Oberek i walc trwały bez końca. Starsi rzucili karty i poszli w ich ślady. Radość życia była w pełni i… Rozniosła się wśród znajomych. „Podobno żony dowiedziały się o tem i pantoflarze dostali za owe pląsy porządne wcieranie” – wyznał w „Łowcu Polskim” rejent Biernacki.