Plany były piękne. Związek miał być transparentny, inwestować w promocję, programy badawcze i edukacyjne oraz budować w nowej – trudnej – rzeczywistości sprawnie działającą organizację.
Przez trzy lata ministerstwo trzykrotnie wymieniło łowczego. Niestety nie znamy treści większości uchwał, a wyciekające do Internetu dokumenty są dowodami na chaos i całkowity brak współpracy ZG PZŁ ze społecznie funkcjonującą NRŁ.
Rada składa się z 49 członków, którzy reprezentują swoje okręgi. Łowczy krajowy oraz jego pracownicy powinni przygotować wszystkie dokumenty na każde posiedzenie, czyli uzgodnić ich treść z prezydium.
Najważniejsze dokumenty jak roczne sprawozdanie i preliminarz w poprzednich latach sprawdzała i opiniowała Główna Komisja Rewizyjna. W historii związku nie zdarzyło się jeszcze, aby NRŁ odrzuciła ten najważniejszy dokument.
Jak wygląda obecna rzeczywistość?
Zarząd Główny generuje z niewiadomych powodów straty, więc ściąga – łamiąc statut – pieniądze z okręgów, które funkcjonują przez cały rok na tak zwanym prowizorium, ponieważ nie mają zatwierdzonego budżetu.
Pandemia wszystko sparaliżowała w tym również struktury związku. Rada dopiero teraz dostała sprawozdanie za 2019 rok! Każdy kto umie czytać takie dokumenty ma mnóstwo pytań, na które nikt z etatowych pracowników związku nie umie odpowiedzieć!
Między innymi dowiadujemy się, że w 2018 roku związek miał stratę osiem milionów, a w 2019 roku siedem milionów. Jakoś mnie nie dziwi, że na wczorajszym posiedzeniu NRŁ odrzuciła zarówno sprawozdanie jak i preliminarz na 2021 rok, w którym „kwiatów” jest jeszcze więcej.
Naczelna Rada Łowiecka – demokratycznie wybrana przez myśliwych – w moim odczuciu daje jasny sygnał, że nie będzie akceptować marnotrawienia naszych pieniędzy przez etatowych pracowników, którzy coraz częściej nie mają akceptacji środowiska myśliwych.