Zenon Kruczyński, który wyrwał się z „nałogu” i próbuje układać swoje życie od nowa, postanowił podbić rynek wydawniczy. Ja go nie wspomogę i mam nadzieję, że żaden myśliwy również nie kupi jego dzieła. Niech finansują go wyznawcy, którym podoba się faszystowska wizja nadawania praw zwierzętom i stygmatyzowania jedzących mięso podludzi.
Zenon wyrósł na bojownika „praw zwierząt”, opluwając swojego ojca, kolegów i przeszłość. Czytając jego poprzednie „dzieło” nieustannie musiałem powstrzymywać odruch wymiotny. Jeśli te „wspomnienia myśliwskie” są prawdziwe, to powinien on zostać wyrzucony z koła łowieckiego i z Polskiego Związku Łowieckiego.
Jak sam przyznaje, był wtedy na życiowym zakręcie i postanowił całkowicie odmienić swój los. Z Gdańska przeniósł się do Białowieży, założył nową rodzinę i został wyznawcą buddyzmu. Postanowił także zwalczać myśliwych i jedzenie mięsa, ale nigdy nie podjął z nami merytorycznej dyskusji. Jego głównym celem było wywoływanie negatywnych emocji.
Wizje Zenona
W tym szaleństwie był od początku śmieszny, ale teraz całkowicie się chyba pogubił, lansując tezę, że „Każdemu obywatelowi, w sensie konstytucyjnym, przysługuje prawo kontrolowania sposobu, w jaki myśliwi użytkują powierzone im zwierzęta i ptaki”.
Zenonie, nie idź tą drogą, bo błądzisz! W demokratycznym kraju, to Parlament stanowi prawo i wybiera rząd. Zapomniałeś, że w ten sposób obywatele kontrolują nie tylko myśliwych? A może marzysz o anarchii i ponownym wprowadzeniu – tym razem zielonego – liberum veto?
Jestem pewien, że myśli Zenona nigdy nie odgadniemy, ale dzięki nowej książce poznamy przepis na rajską krainę! „Może zamiast na rabunkowe myślistwo powinniśmy postawić na złoty interes, jakim jest turystyka przyrodnicza?” – proponuje nasz ekoliterat.
Kilka afrykańskich krajów dało się kiedyś podpuścić takim „fachowcom”. Stracili myśliwych, miejsca pracy, środki na finansowanie ochrony przyrody, a liczebność dzikich zwierząt spadła o 80 procent!
Polska bez myśliwych
Czytając te „złote myśli” Zenona Kruczyńskiego, piłem poranną kawę i nieopatrznie zaplułem sobie klawiaturę, więc jeśli znajdziecie urywki z jego książki w Internecie, musicie uważać, bo wizje duchowego przewodnika wegan „Polski bez myśliwych” są żywcem wyjęte z kabaretu:
„Jeżeli tak się stanie – to będzie całkiem inny kraj. Kraj opiekuńczy i troszczący się o pełnych gracji naszych zwierzęcych sąsiadów na Ziemi. I, co oczywiste, kraj pełen wzajemnej empatii wśród swoich obywateli – bo troskliwość się udziela.”
Nie wiem, jakie leki przyjmuje Zenon, ale ewidentnie powinien zmienić lekarza.
W zgodzie z naturą
Jak zwykle, głównym zarzutem jest teza, że zabijamy dla przyjemności. Wielokrotnie o tym pisałem. Tak, czerpię z tego przyjemność! Jestem drapieżnikiem, w mojej naturze jest polowanie i wędkowanie, a w moim domu są trofea oraz dębowe meble. Nie mam z tym problemu, bo wiem, że moje działania nie niszczą przyrody, tylko ją chronią. Tak samo jak Zenon Kruczyński korzystam z zasobów naturalnych, choć nie ograniczam się w tym do zieleniny.
Szanuję wszystkie osoby, które nie jedzą mięsa i nie będę się rozpisywać, jakie walory smakowe ma carpaccio z jelenia z odrobiną żurawiny, ale jestem przekonany, że spożywanie wyłącznie roślin jest sprzeczne z naszą naturą i nie może być zdrowe. Człowiek polował od zawsze i to jest zgodne z naturą!
Rozumiem, że dla marginalnej części społeczeństwa jedzenie tatara z sarny może być odrażające, ale dla mnie i dla większości Polaków to naturalne i niezwykle smaczne pożywienie. A jeśli dodatkowo sami je zdobywamy, to nie musimy się nikomu tłumaczyć. Nikt nie ma prawa wtrącać się do tego, co nakładam na talerz i oceniać mnie przez pryzmat tego skąd pochodzi moje mięso. Tak jak nikt nie może weganom silą wpychać w usta tatara.
Ogniem i mieczem
Zenon Kruczyński za wszelką cenę chce udowodnić, że każdy myśliwy to psychopata, który nadużywa alkoholu i dewastuje ojczystą przyrodę. W tym wypadku prawdopodobnie ocenia wyłącznie po sobie. Nie przebiera zatem w środkach i każdego dnia wylewa na nas wiadro pomyj.
Dzięki takim „duchowym przewodnikom”, obrońcy praw zwierząt w całej Europie radykalizują swoje działania i napadają na myśliwych i rolników. Dlatego coraz więcej „zielonych” organizacji zyskuje status grup terrorystycznych. To nie jest demagogia tylko rzeczywistość!
Daleki jestem od tego, by uznać Zenona Kruczyńskiego za terrorystę. Ale jestem przekonany, że wielu „obrońców” sarenek pod wpływem jego fałszywych argumentów rozważa już zakup czarnych kominiarek.
W tej religijnej wojnie to myśliwi są antyterrorystami, którzy muszą bronić konstytucyjnych praw i ojczystej przyrody!