Łowczy domagał się w nim wprowadzenia w ciągu miesiąca systemu elektronicznej książki w kołach łowieckich na terenie całego kraju. Wszyscy szeroko otwierali oczy ze zdumienia, ponieważ nasz statut wyraźnie określa, że Zarząd Główny podejmuje „uchwały”, a nasza ustawa łowiecka dopuszcza również papierową książkę, więc żadna wewnętrzna regulacja nie może tego zmienić.
W przeszłości łowczy – jako pracodawca – w tej formie informował etatowych pracowników związku między innymi o wewnętrznych regulacjach np. dniach wolnych od pracy. Dlatego nowatorska forma zarządzania PZŁ oraz niewłaściwa podstawa prawna wywołała spore poruszenie w środowisku myśliwych.
Prawdopodobnie, żaden prawnik nie spojrzał na to pismo. Czyżby kolejny raz „odbił się czkawką” brak działu prawnego w Zarządzie Głównym?
Skuteczna walka?!
W pierwszych godzinach można było domniemywać, że nowy łowczy pochopnie podpisał pismo, ale… Z udzielonego wywiadu na rolniczej konferencji u ojca Rydzyka widać, że jest głęboko przekonany o słuszności tej decyzji. Jego zdaniem „monitorowanie myśliwych on-line” pozwoli skutecznie walczyć z afrykańskim pomorem?!
Trudno wywnioskować, co miał na myśli nowy łowczy, ale jak na razie na oficjalnej stronie Internetowej PZŁ zostało opublikowane oświadczenie, że „zarządzenie” opuściło centralę omyłkowo. Ponoć była to „wersja robocza”. Muszę przyznać, że takiego wytłumaczenia pewnie nikt się nie spodziewał!
Cały incydent jest oczywistą wpadką, ale łowczy – pewnie nieświadomie – poruszył temat „systemu informatycznego”, który jest już prawdziwym „trupem w szafie”.
Pomysłu, aby związek posiadał taki system nigdy nikt nie negował, ale jego proces wdrażania – na poziomie kół łowieckich – jak widać nie satysfakcjonuje centrali.
Powodów jest wiele, ale między innymi brak elektronicznej książki sprawił, że koła nie stroniące od nowoczesności nie czekały na związek, tylko kupiły oprogramowanie komercyjne. Pozostałe skutecznie się opierają.
Dla zdeterminowanego łowczego – który przypominam nie przeczytał ustawy – to nie jest problem. Na stronie internetowej została zamieszczona informacja, że szóstego marca PZŁ organizuje spotkanie dla wszystkich producentów oprogramowania, które aktualnie wykorzystują koła łowieckie.
Prawdopodobnie łowczy wymyślił, że ZG PZŁ podpisze porozumienie z innymi dostawcami, które będą współpracować z centralą i tym niby prostym sposobem wszyscy będziemy musieli używać elektronicznej ewidencji, a tym samym zostanie ominięty ewentualny zarzut wdrażania monopolistycznych praktyk.
Jestem przekonany, że ustawowy zapis zablokuje pomysł, ale podstawowy problem pozostanie. System informatyczny napisany na zlecenie Polskiego Związku Łowieckiego nie są naszą własnością!
Działalność komercyjna
Wszyscy powinni pamiętać sytuację sprzed dwóch lat, gdy nagle „nasz system” przestał działać. W Internecie każdy znajdzie oświadczenie ówczesnej rzeczniczki naszego związku, w którym czytamy: „W związku z komunikatem pojawiającym się po zalogowaniu do systemu PZŁ informuje, że działania firmy TORN służą do wymuszania należności za prace, które w naszej ocenie nie spełniają oczekiwań oraz założonych standardów. Trwający od jakiegoś czasu spór pomiędzy PZŁ, a firmą TORN nie powinien w żadnym wypadku przekładać się na funkcjonowanie kół łowieckich”
To był ten moment, w którym członkowie związku dowiedzieli się, że nad systemem informatycznym pełną kontrolę ma prywatna firma! Pewnie nie tylko mnie ciekawi, czy w ciągu ostatnich dwóch lat odbyły się próby zmiany tej sytuacji?
Zaglądam na stronę elektronicznej książki, którą chce wprowadzić łowczy i czytam, że „system produkcyjny PZŁ” (tfu, co za okropna nazwa) jest nadal własnością spółki TORN. Dodatkowo na wejściu widzę reklamę jakiejś firmy medycznej.
Czy to znaczy, że pod szyldem naszego związku TORN prowadzi działalność komercyjną? Ciekawe ile na tym zarabia? Czy teraz oprócz tego, że będziemy finansować z naszych składek urzędników mianowanych przez ministra, to również wspierać prywatne przedsięwzięcia?
Kody źródłowe
Prawdopodobnie system elektroniczny to najbardziej grzechocący szkielet w „naszej” szafie, którym nieświadomie potrząsa nowy łowczy krajowy. Jedynym rozwiązaniem jest nowa umowa z firmą TORN, która zabezpieczy tak zwane „kody źródłowe”, co może uchronić PZŁ przed poważnym paraliżem, który jak widać z historii jest możliwy.
Takie działanie pozwoli udostępnić już darmowy system kołom łowieckim. Pewnie wielu myśliwych przekona się do niego, bez zmiany ustawy łowieckiej i pisania „zarządzeń”, dla których żaden prawnik nie znajdzie podstawy prawnej.