Pierwszy raz Ogólnopolski Hubertus został zorganizowany w Spale w 2009 roku. W tym roku myśliwi świętowali w Gnieźnie.
Szczegółową relację znajdziecie pewnie w „Łowcu Polskim” i na stronach Zarządu Głównego lub Zarządów Okręgowych. Ja chciałbym się podzielić osobistymi obserwacjami. Ogólnopolski Hubertus w Gnieźnie, to były cztery wydarzenia…
Łowieckie Spotkania, czyli konferencja naukowa – tym razem poświęcona rozważaniom na temat łowiectwa w historii, a nawet prehistorii; Tytuł nieco przewrotny „Skąd nasz ród”. Było kilka znakomitych referatów, wśród których urzekł mnie wykład Mariusza Moszczyńskiego – „Sokolnictwo w czasach Bolesława Chrobrego – symbol władzy i prestiżu”. Konferencja jak zwykle znakomicie przygotowana przez prof. Dariusza Gwiazdowicza…
Msza w Katedrze Gnieźnieńskiej
Była również wystawa „św. Hubert. Oblicza kultu”, Msza Hubertowska w Katedrze Gnieźnieńskiej i spotkanie na błoniach pod katedrą. O konferencji nie ma się co tu rozpisywać. Z definicji to impreza dla ścisłego grona zainteresowanych. Wystawa „Oblicza kultu” znakomita tylko… Mało kto na nią trafił. Msza Hubertowska – około 150 sztandarów rozstawianych wokół grobu świętego Wojciecha, pełny kościół i znakomite przygotowanie się do homilii celebrującego biskupa…
Miałem wrażenie, że biskup Radosław Orchowicz sam poluje, ale potem nasz kapelan wyprowadził mnie z błędu, więc szacunek dla biskupa, że nie odbębnił celebry lecz przygotował się do niej znakomicie. Natomiast sama Msza jako myśliwskie wydarzenie -muzyczne słaba. Po Mszy Hubertowskiej w Czempiniu, gdzie czuło się, że to msza myśliwska – to ta w katedrze mnie rozczarowała.
Spotkanie na błoniach – widać było wielki trud organizatorów – ale efekt raczej taki sobie. Dlaczego? Mimo nienajgorszej pogody frekwencja braci łowieckiej, poza pocztami sztandarowymi – mizerna. Temu zjawisku poświecę jednak odrębny artykuł.
Sukces polityczny Grzeszczaka
Natomiast część oficjalna i lista gości – na pięć! Dla mnie jedno jest jednak jasne – Ogólnopolski Hubertus w Gnieźnie był sukcesem politycznym łowczego krajowego Eugeniusza Grzeszczaka. Imponujący pochód sztandarów, wejście przez słynne Drzwi Gnieźnieńskie, msza w katedrze prymasowskiej, długa lista przybyłych VIP-ów – tego brakowało w ostatnich latach na Ogólnopolskich Hubertusach.

To co dla przeciętnego myśliwego – jak czytałem potem w sieciowych komentarzach było niestrawne – długaśna część oficjalna, wiele wystąpień gości, a przede wszystkim obecność znienawidzonej przez myśliwych minister środowiska jest, moim zdaniem, sukcesem politycznym Grzeszczaka.
Pomysł, by robić główną imprezę myśliwską w mateczniku politycznym Pauliny Hennig-Kloski był ryzykowny, ale okazał się strzegłem w dziesiątkę, był pokazem, że pogłoski o naszej śmierci są przedwczesne i przesadzone. Wprawdzie Pan Mikołaj Dorożała się nie pokazał, co jest jednak wielkim politycznym voux-pass, ale jestem przekonany, że doniesiono mu, że przechodząc przez katedralne drzwi myśliwi pokazali, że ciągle są jeszcze siłą, z którą trzeba się liczyć.
Nijakie przemówienie pani minister
Czekaliśmy, co powie pani minister. Zabrakło jej odwagi, by wytłumaczyć dlaczego kierowany przez nią resort podejmuje takie, a nie inne działania, co jest politycznym ABC. Przemówienie minister (nie żadnej „ministry”, bo to słówko kaleczące ojczysty język) było wzorcowo nijakie…
Wszyscy byli ciekawi, czy na błoniach pokaże się zielona bolszewia. Tym razem ich nie było…
Widać było olbrzymia pracę wielkopolskich okręgów przy organizacji hubertusa. Widziałem zwijających się jak w ukropie łowczych z Poznania i Kalisza – Mikołaja Jakubowskiego i Aleksandra Bellę, ale zapewne gdzieś tam na zapleczu byli i pozostali. Trzeba powiedzieć, że stoisko edukacyjne dla dzieci, za które był odpowiedzialny Bartek Krąkowski było przygotowane świetne!

Kuba Wolski jak zwykle częstował garem myśliwskiego jadła, Poznańska „Ogólnopolska Ambasada Dziczyzny” czyli myśliwska restauracja Lizawka częstowała lud nieco kwaśnym bigosem, a członków pocztów sztandarowych doskonałą kaczką i zrazami z jelenia. Były stoiska promocyjne i handlowe, ale w wymiarze spotkania myśliwych Gnieźnieński Hubertus do tych, które kiedyś odbywały się w Spale się jednak równać nie może…
Więc jako się rzekło – Ogólnopolski Hubertus był bardziej imprezą polityczną niż spotkaniem myśliwych, Był nastawiony na pokaz wielkości, na VIP-ów, na elementy sakralno-naukowe. I pewnie była taka potrzeba i w tym względzie zamysł łowczego krajowego się sprawdził.
Ale następny Ogólnopolski Hubertus – moim zdaniem – powinien już wrócić do swej pierwotnej idei, czyli spotkania myśliwych z całej Polski.



