Adam Wajrak rozdziera szaty i nie przebiera w słowach krytykując premiera, który poparł obniżenie statusu ochrony wilka. Ten „krzyk” aktywistów ma rozmyć winę organizacji pseudoekologicznych za powódź…
Niż genueński zniszczył Kotlinę Kłodzką. Dziesięć osób zginęło, a straty liczone są w dziesiątkach miliardów. Przy tej okazji przypomniane zostały wypowiedzi polityków, którzy sprzeciwiali się budowie zbiorników zaporowych. Nie ma żadnych wątpliwości, że „słuchali” organizacji ekologicznych, które ewidentnie nie działały w interesie naszego kraju.
Dla naszych zachodnich sąsiadów udrożnienie Odry, jako kanału transportu byłoby wielkim problemem. Zbiorniki zaporowe – chroniące nasz kraj przed powodzią – pozwalałyby podnosić poziom rzeki w okresie letnim, aby spławiać barki. Nic dziwnego, że Niemcy bardzo wspierają pomysł renaturalizacji Odry…
Bardzo chętnie chcą razem z Polską tworzyć w jej obrębie parki narodowe oraz jak największą liczbę rezerwatów. Zadziwiające, że dokładnie z takimi samymi postulatami występowali „zieloni” aktywiści, którzy do swojej wizji „ochrony przyrody” przekonali bardzo wielu polityków.
Rozliczyć „ekologów”
Wielu dziennikarzy widząc skutki powodzi przejrzało na oczy i zadało właściwe pytania. Wstrzymanie budowy zbiorników zaporowych – oraz budowanie tylko suchych – było działaniem szkodliwym dla naszego kraju i właściwe służby powinny to wyjaśnić!
Skala strat, jakie ponieśliśmy nie jest wynikiem „zmian klimatycznych”, tylko konkretnych działań organizacji pseudoekologicznych, które równie żądają renaturalizacji rzek oraz ograniczenia gospodarki leśnej i zakazania polowania…
Warto w tym miejscu przypomnieć, że Rosja jest największym w Europie producentem drewna. Pomimo wprowadzonych sankcji dalej sprzedaje je do Europy wykorzystując do tego byłe republiki radzieckie. To jest wielki interes zarówno dla Rosji jak również Białorusi, więc będą wspierać działania, które prowadzą do „ochrony” polskich lasów…
Histeria w szeregach wegan
Powódź pokazała, że aktywiści „pomagają” realizować cele naszych sąsiadów, a może są nawet przez nich finansowani. To wielka wizerunkowa porażka dla organizacji pseudoekologicznych, która uświadomi społeczeństwu o jaką Polskę walczy część naszych polityków.
Nikogo nie powinno dziwić, że do kontrataku zostali zaangażowani wszyscy „obrońcy” przyrody. Jak zwykle opowiadają o katastrofalnych skutkach „kryzysu klimatycznego”. Między innymi sam Adam Wajrak z „Gazety Wyborczej” nie przebiera w słowach i atakuje premiera Tuska:
„Bredzą o bobrach, chcą strzelać do wilków i to tyle co mają do powiedzenia i zaproponowania nasi politycy w czasach największego zagrożenia dla naszej cywilizacji jaką jest trwająca katastrofa ekologiczna. Polski rząd zagłosował za poluzowaniem ochrony wilka w Europie. To prosta droga do strzelania również w Polsce. Donald Tusk, bo nikt inny tej decyzji nie podjął ma ręce ubabrane w wilczej krwi. Nie jestem zaskoczony, ale jestem wściekły i zażenowany, bo Polska traci wizerunek kraju, który z ochrony przyrody mógł zrobić swój polityczny atut- szczerze mówiąc innych atutów nie mamy za bardzo.”
„Stowarzyszenie dla Natury Wilk” też odniosło się krytycznie wobec decyzji rządu, a jako winnych wprost wskazuje na myśliwych:
„Zmiana ta otworzy furtkę do obniżenia statusu wilka w Dyrektywie Siedliskowej UE. Prołowieccy lobbyści zapewne otwierają szampana. Wyborcy otrzymali jasny komunikat od polskiego rządu, że ochrona przyrody jest na szarym końcu jego priorytetów, a Ministerstwo Klimatu i Środowiska ma siedzieć cicho i wykonywać polecenia.”
Do boju ruszyły stacje telewizyjne, radiowe i portale internetowe. Wspomniany na początku Adam Wajrak prawie codziennie wraca do tematu:
„W sprawie wilków raz jeszcze, a może to dotyczy nie tylko wilków. Nie wiem kto mnie bardziej wkurwia. Zwykli populiści, czy ci którzy płyną z prądem jak zdechłe (tu to słowo bardzo adekwatne) ryby albo przez zaniechania, dla własnej wygody otwierają im szeroko drzwi. Idę do Puszczy.”
Będą zabijać wilki
Każdego dnia pokazują się „sensacyjne” tytuły na temat wilków i myśliwych. Warto przeanalizować ten „szum informacyjny”. Moim zdaniem ma zagłuszyć debatę o prawdziwych celach „przyrodników”, czyli: zablokowaniu planu udrożnienia Odry, ograniczenia gospodarki leśnej i rozbrojenia myśliwych.
Aktywiści doskonale wiedzą, że przegłosowanie obniżenia statusu wilka przez państwa unii NIE doprowadzi do polowań na ten gatunek, a mimo wszystko zaciekle atakują…
Zapis w Konwencji berneńskiej dotyczącej ochrony wilka jako gatunku zagrożonego wyginięciem wprowadzono na podstawie danych w 1979 roku! Przeniesienie wilka z załącznika IV do załącznika V NIE podważa prawnych zobowiązań w zakresie jego ochrony. Państwa członkowskie będą dalej miały swobodę podejmowania własnych decyzji, tak jak ma to miejsce obecnie w Polsce.
Konsekwencją obecnej pełnej ochrony wilka jest wzrost kłusownictwa, a nawet jego masowe trucie. Skutki uboczne są bardzo szkodliwe dla całego środowiska. Giną wilki, niedźwiedzie, ptaki drapieżne, a groźne dla ludzi trucizny mogą się przedostać do naszych rzek. Z takimi zjawiskami mamy do czynienia na terenie wszystkich krajów członkowskich UE. Między innymi Włosi utworzyli wyspecjalizowaną jednostkę zajmującą zwalczaniem tego rodzaju kłusownictwa.
Zmiana stanowiska Brukseli pozwoli na zrównoważone zarządzanie dużymi drapieżnikami, ale wielkim problemem dla aktywistów oraz ich fundacji będzie zmiana polityki. Kurek z unijnym wsparciem projektów ochrony wilka zostanie zakręcony…
Rozwód z ekologizmem
Politycy w całej Unii Europejskiej w ostatnich dziesięcioleciach dali się uwieść „ekologicznym” hasłom, których wdrożenie znacząco osłabiło Europę. Tymczasem wojna na Ukrainie pokazała, że musimy budować bezpieczeństwo gospodarcze, żywieniowe i militarne Europy.
Powódź wywołała wielkie emocje, których moim zdaniem aktywiści nie opanują. Popełnili wielki błąd jednocześnie realizując – świadomie lub nie – rosyjskie i niemieckie cele strategiczne.