Niemcy to w naszej opinii bardzo zapobiegliwy naród. Jednak zagrożenie, jakie stwarza dziś koronawirus, chyba nie jest przez nich właściwie oszacowane. Choćby dlatego, że myśliwi za pośrednictwem swojego związku wystąpili do rządu o przygotowanie planu awaryjnego na wypadek zakazu opuszczania domów. Koronawirus szybko się rozprzestrzenia, a redukcja dzików trwa i prawdopodobnie Niemcy chcą nadal polować.
Saksonia zakończyła właśnie stawianie płotu wzdłuż naszej granicy. Chwalą się, że ogrodzenie – oprócz tego, że jest pod napięciem – zostało zaopatrzone w składnik zapachowy, który ma odstraszać zwierzynę. Łączny koszt zabezpieczenia 128 kilometrów wyniósł 250 tysięcy euro.
Słowacy również działają. Tamtejsze ministerstwo rolnictwa w ciągu sześciu miesięcy zakończyło dystrybucję 595 chłodni do wszystkich okręgów w strefie buforowej z Węgrami, gdzie szaleje ASF. Informują, że dzięki doskonałej współpracy administracji rządowej z myśliwymi i służbami weterynaryjnymi, udało się dostarczyć wszystkie chłodnie – bez żadnych problemów. Słowacki związek łowiecki zakupił nawet środki odkażające dla myśliwych polujących w strefie buforowej. W ciągu dwóch tygodni pięciolitrowe baniaki mają zostać rozprowadzone do wszystkich zagrożonych terenów.
W ciągu ostatnich trzech lat myśliwi strzelili na Słowacji ponad 185 tysięcy dzików, a obecny sezon, w którym padło już 75 223, zapowiada się rekordowo.
PZŁ też zbiera dane – teraz nawet co tydzień – ale trzyma je w ścisłej tajemnicy. Być może te ważne informacje przekazywane są ministrom środowiska i rolnictwa osobiście przez przewodniczącego Zarządy Głównego.
Niestety, łowczy krajowy odwiedził niedawno siedzibę FACE w Brukseli, gdzie prawdopodobnie zaraził się wirusem i „sprzedał” go później etatowym pracownikom związku, Naczelnej Radzie Łowieckiej, Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych, ministrowi Wosiowi i wiceministrowi rolnictwa.
Na tym przykładzie widać jak jeden człowiek może sparaliżować kilka instytucji. Pomijając kto kogo pozarażał, Zarząd Główny PZŁ został zamknięty, a jeszcze „zdrowi” pracownicy urzędują w domach.
Kryzysowa sytuacja i zamknięty Zarząd Główny PZŁ wywołuje wśród myśliwych różne wątpliwości. Czy zwoływać walne zebrania kół? Co, ze szkodami jak nie będziemy mogli polować? Czy w końcu jak przetrwać bez polowań komercyjnych?
Jednym z moich rozmówców był lekarz medycyny z dużą wiedzą na temat wirusów, a jednocześnie myśliwy. Niestety, jego diagnoza nie jest dobra. Twierdzi, że stoimy u progu katastrofy. Jego zdaniem – jeśli nie zatrzymamy wirusa – do końca kwietnia, każda polska rodzina może pożegnać kogoś bliskiego!
Całkowita zapaść w służbie zdrowia wprost przełoży się na liczbę zmarłych! Wszyscy, którzy myślą, że problemem jest walne zebranie w kole, ASF, czy szkody łowieckie – których i tak nie będzie miał kto szacować – jest w poważnym błędzie.
Sytuacja jest naprawdę groźna i jeśli nie zastosujemy się do kwarantanny, to za dwa miesiące nasze szeregi mogą się znacząco przerzedzić, a gorący do niedawna temat ASF-u nie będzie mieć dla naszego życia żadnego znaczenia.