W zachodnich landach Niemiec (Dolnej Saksonii i Nadrenii Północnej-Westfalii) szybko rośnie liczba zakażonych królików i zajęcy. Niemiecki Związek Łowiecki (DJV) apeluje do myśliwych o usuwanie chorych i padłych zwierząt.
Wirus myksomatozy rozprzestrzenia od sierpnia także u zająca brunatnego. Okres inkubacji trwa tylko kilka dni i powoduje śmiertelność wynoszącą 80 procent populacji. Federalny instytut zajmujący się zdrowiem zwierząt przewiduje, że choroba będzie się szybko rozprzestrzeniać po terenie Niemiec.
Władze związku łowieckiego przypominają, że chore zwierzęta są apatyczne, mają obrzęki i wydzielinę z oczu i okolic narządów płciowych. Wszystko wskazuje, że tak jak przy afrykańskim pomorze świń najważniejszym działaniem powinno być eliminacja chorych osobników i usuwanie z łowiska padłych.
W tym momencie ważne jest również maksymalne ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa, dlatego DJV apeluje o wstrzymanie polowań zbiorowych – w celu zminimalizowania niepokoju w fazie epidemicznej. Na obszarach dotkniętych chorobą należy też regularne przeprowadzać liczenie zajęcy i królików, aby móc śledzić ewentualne spadki populacji.
Rządowa agencja zleciła już badania, aby potwierdzić tezę, że wirus mogą przenosić owady żywiące się krwią. Naukowcy mają również sprawdzić, czy wirus jest tym samym szczepem, który w ostatnich dziesięcioleciach był odpowiedzialny za infekcje u zajęcy we Francji, Irlandii, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii.
Myksomatoza dziesiątkuje populacje królików i zajęcy od 1952 roku. To właśnie w tym czasie pod Paryżem dzikie króliki celowo zarażono wirusem, aby zminimalizować szkody w rolnictwie. Między innymi z tego powodu – pomimo wielu projektów poprawiających warunki siedliskowe – populacja dzikich królików i zajęcy spadła w Europie.
.
.
.