Wszyscy to słyszeliśmy… obraz wart jest tysiąca słów. Historia polowań to również niezwykłe zdjęcia, które są szczególnym oknem w minioną epokę. Zauważymy na nich nie tylko zabytkową broń, ubiór i sprzęt myśliwski, klasyczne samochody, ale również jak wiele straciliśmy…
Wiosenne łowy miały coś z magii. Natura się budzi, szaleje, tętni utajoną dotąd siłą życia…
Łowca ściskając w dłoni dubeltówkę wiosną rozmyślał o rogaczach, kaczkach i rykowisku. Lecz nagle wprawne ucho ułowiło w ciszy wieczoru delikatne przybliżające się chrapanie, co przerywało rozmyślania i wypatrywał szybko przemykającej słonki.
Starzy nemrodzi kiedy zamkną oczy widzą te sceny, a młodzi mogą tylko przeczytać wspomnienia zapisane na pożółkłych kartach starych książek.
Nasz kraj zawsze był bardzo atrakcyjnym łowiskiem dla zagranicznych myśliwych. Wbrew pozorom nie szukali tylko medalowych rogaczy i jeleni. Na zaproszenie łowczego krajowego prof. Jerzego Krupki na wiosenne toki z Austrii przyjeżdżał Franz Amon. Nad Biebrzą w pobliżu miejscowości Dobiarz strzelał do batalionów i cietrzewi, ale również…
Zabierał na polowanie spinning i po zakończeniu toków walczył z wiosennymi szczupakami, które w tamtych czasach nie znały zachodnich „błyskotek” i uderzały prawie przy każdym zarzuceniu wędki.
„Niejednokrotnie w czasie przerw w obradach widziałem, że Jurek z zainteresowaniem przysłuchuje się barwnym opowieścią Zygmunta Świętorzeckiego, który opowiadał nam barwnie o głuszcowych kniejach na Wileńszczyźnie i jego rodzinnej Malinowszczyźnie. Krupka kiedyś przy kawie, opowiedział nam o swoich przeżyciach na tokach głuszców w Lasach Janowskich. Był tym zdarzeniem wyraźnie zafascynowany! Zresztą rozmowy wokół głuszców towarzyszyły nam często.” (wspomnienie Wiktora Szukalskiego)
Niezrównanym w opisywaniu wiosennych polowań był Julian Ejsmond… „Nadszedł kwiecień, miesiąc głuszcowej pieśni i zalotów cietrzewich. Uśmiechnęła się puszcza pierwszym miłosnym uśmiechem do modrego, choć zimnego jeszcze nieba. Pierwsze kaczeńce, jak gwiazdy, zabłysły nad leśnemi wodami. Pierwsze łozy zapaliły się bladem złotem. W mroźny jeszcze ranek zabulgotała nad jeziorem Popis pieśń cietrzewia. Wśród olch Rojstowego mostu szybkim lotem przeciągnęła o zmierzchu pierwsza słonka.
A na Pokrempiu, na uroczysku Kładki, po zachodzie słońca, gdy niebo różowe gasnąć poczynało za czarną ścianą drzew, z gromkim łopotem skrzydeł, z kraczącym krechtaniem zapadać poczęły na sosny głuszce, pieśniarze mokradeł leśnych, w ostępie tak dzikim i niedostępnym, jakby w nim jeszcze nigdy od początku świata nie postała ludzka noga.
Mokradło pokryła cienka warstwa chrupkiego lodu, który łamał się, jak tłuczone szkło. Bezustanny, bolesny krzyk żurawia, podobny do surmy żałobnej, rozbrzmiewał z głębi czarnego boru. Pozatem była cisza niczem niezamącona. Stanąłem na trybie. Zamieniłem się cały w słuch. Chciwym uchem łowiłem tak dobrze znaną, a jednak zawsze z nowym zachwytem witaną, litanię porannych głosów.
Różowieje niebo wschodnie. Bulgot cietrzewi dolatuje z leśnego mszaru. Tu i ówdzie poczynają krektać zasadzone wczoraj koguty. Czasem zakłapie śpiewak. Ale mroźny poranek nie sprzyja pieśni godowej. Z szumem i łopotem spadają ptaki z sosen na mszarnik. Kwoktają głuszce. Biją się wojownicze koguty łomocząc potężnemi skrzydłami. Łopot napełnia cały las…
Każdy głos jest mi znajomy i umiłowany nade wszystko. Oto płyną namiętne cietrzewie bełkoty i gęsi gęganie gdzieś z nad błękitnego jeziora Popis…
Mamy nadzieję, że ta krótka łowiecka „wyprawa” w dawne czasy była ciekawa. W krajach Unii Europejskiej nie można polować wiosną. Wielu myśliwych chcąc poczuć smak wiosny wyrusza w kwietniu do lasu, aby pooglądać ciągi słonek, które można spotkać prawie w każdym łowisku. Niektóry wyruszają dalej…
Dla tych, którzy czują niedosyt polecamy wspomnienie pana Krzysztofa o głuszcach, kaczorach i cietrzewiach…
Starodawne łowy