Mamy kolejną odsłonę ustawy łowieckiej Sławomira Izdebskiego. Czytanie tego bełkotu jest wyjątkowo bolesnym przeżyciem. Wielu myśliwych pyta, czy ten projekt ma szansę wejść w życie… Zanim odpowiem na to kluczowe pytanie muszę przypomnieć wszystkim, że głównym celem Sławomira Izdebskiego oraz jego doradców jest wprowadzenie przetargów i dopuszczenie do procesu wydzierżawiania biur polowań.
Czy państwowa administracja łowiecka i przetargi – które funkcjonują w wielu krajach Europy – są najgorszym z możliwych rozwiązań? Moim zdaniem, każdy model łowiectwa ma swoje zalety i wady, ale propozycja, jaką lansuje od sześciu lat były senator Samoobrony jest wyjątkowo szkodliwa i może zrujnować budżet naszego Państwa.
Obecny model zarządzania lasami państwowymi oraz łowiectwem jest unikatowy, ponieważ służy przyrodzie, a państwo nie musi wydawać miliardów na jej ochronę. Nie wyobrażam sobie unicestwienia tego dobrze funkcjonującego rozwiązania tylko dlatego, aby kilka lub kilkanaście najlepszych obwodów łowieckich przejęły niemieckie biura polowań…
Kosztowne „dyscyplinowanie”
Sławomir Izdebski wierzy, że jest możliwe przymuszenie myśliwych do wystrzelania dzików. Dlatego proponuje cały system represji, którego elementem mają być kary pieniężne, a konsekwencją zerwanie umowy dzierżawy. Na takie warunki nikt normalny się nie zdecyduje. Większość naszego środowiska stanie z boku i będzie się śmiać z polityków wysyłających wojsko do pacyfikacji watah plądrujących pola rolników.
Izdebski i jego koledzy mają pełną świadomość, że zmiana modelu wymusza budowę aparatu tysięcy urzędników. To kosztowny proces, który w utopijnej teorii pana Sławomira ma sfinansować niewielka grupa, jaką jest społeczność myśliwych. W mojej ocenie, sama „licencja” wyeliminuje dużą część mniej zamożnych łowców.
A równoczesne wprowadzenie przetargów – nawet na normalnych warunkach podobnych do obecnych – niesie za sobą olbrzymie niebezpieczeństwo dla finansów naszego kraju. Już w tym roku będzie duży problem z wydzierżawieniem części obwodów. Ewentualne zmiany prawa łowieckiego przyspieszą ten proces i spowodują, że wielu łowisk – szczególnie tam, gdzie uprawia się kukurydzę – nikt nie będzie chciał wydzierżawić. Dlatego „Lex Izdebski” nie przyniesie likwidacji ASF-u, a tym bardziej miliardów dla Państwa. Wygeneruje wielkie koszty, które będą musiały być regulowane z budżetu Państwa!
Mieszanie w ustawie łowieckiej przez Izdebskiego wywoła tylko chaos. Pomysł przerzucenia łowiectwa do ministerstwa rolnictwa jest pozbawiony logiki. W tym resorcie nikt nie ma pojęcia o zarządzaniu zasobami przyrodniczymi, nie mówiąc o fizycznych możliwościach zorganizowania przetargów, komisji wyceny trofeów, czy wydawania licencji…
Ryzykowny interes
Przewodniczący kanapowego związku najpierw chodził i opowiadał o specjalnej agencji łowieckiej, na którą premier nie wyraził zgody. Dlatego pomysł ewoluował i w kolejnej odsłonie pokazał się ARiRM. To też nie spotkało się z akceptacją, więc pan Sławomir wymyślił KOWR. Nie chwyciło, więc teraz mamy specjalny departament w resorcie rolnictwa.
Desperacja Sławomira Izdebskiego – skazanego nieprawomocnym wyrokiem na cztery lata więzienia za oszukiwanie rolników – nie ma granic. Politycy, którzy poklepują go po plecach muszą pamiętać, że „przetargi” wymuszą zatrudnienie armii urzędników, ale również tysięcy szacujących szkody, których rząd będzie musiał wyszkolić i wyposażyć w odpowiedni sprzęt. To proces, który będzie trwał kilka lat. W tym czasie odpowiedzialny za łowiectwo minister będzie ponosić pełną odpowiedzialność za szacowanie i wypłatę odszkodowań.
Obecnie wykonuje to społecznie około 15 tysięcy myśliwych. Naszym zdaniem, proces szacowania to koszt około dwóch miliardów, a do tej kwoty dojdą odszkodowania, które bez „pilnowania” z pewnością się znacząco zwiększą!
W czasach walki z afrykańskim pomorem świń przeprowadzanie tak ryzykownego eksperymentu jest w moim odczuciu politycznym samobójstwem. W budżecie nie ma środków na inwentaryzację „statkami powietrznymi”, której datę na konferencji podawał w zeszłym roku Sławomir Izdebski. Nie ma również środków na szacujących i odszkodowania.
Zdanie Prezydenta
Najnowszy projekt – dokładnie tak samo jak poprzednie – jest napisany w sposób odbiegający od ogólnie przyjętych zasad techniki legislacyjnej. Liczba błędów i niezgodności z Konstytucją RP oraz nieznajomość materii całkowicie dyskredytują twórców tego dzieła.
Nie ma sensu zastanawiać się nad poszczególnymi zapisami, ale w kontekście postawionego na początku pytania warto rozstrzygnąć podstawową kwestię merytoryczną. Przekazanie łowiectwa do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, jak na razie, jest sprzeczne ustawą o działach.
Coś mi się wydaje, że pan Izdebski zapomniał, kto jest na końcu procesu legislacyjnego. Przypominam, że Prezydent RP Andrzej Duda już raz zawetował takie rozwiązanie! Mnie to nie dziwi, bo łowiectwo jest nierozerwalnie związane z gospodarką leśną. Przeniesienie tych klocków do rolnictwa uniemożliwia wykonywanie zadań związanych z ochroną przyrody!
Jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości, gdzie trafi projekt pana Sławomira, powinien odsłuchać wypowiedzi z 30 grudnia 2021roku ministra Pawła Sałka, który był gościem „Radio Wnet” i bardzo trafnie odpowiedział na pytanie dotyczące pomysłów na depopulację dzików:
– W Polsce występuje problem ASF. Spec ustawa, która jest doniesieniem prasowym i ma umożliwić wysoko wydajną redukcję dzików… Powiem w ten sposób. Pan Prezydent nie zgodzi się na demolowanie polskiego modelu łowiectwa, tak samo jak nie zgadza się na demolowanie polskiego modelu leśnictwa. Odnosząc się tylko do zapowiedzi dotyczących odstrzału dzików – to powiem – żeby lepiej w tej formie ta ustawa nie znalazła się na biurku Prezydenta. Jeśli chodzi o Polskie lasy, ziemię i Polskie łowiectwo Pan Prezydent Andrzej Duda ma bardzo skrystalizowane poglądy.
Wrzutka Lisiaka
Najnowszy projekt Sławomira Izdebskiego krąży wśród myśliwych kilka dni. Były senator Samoobrony żyje w mediach tylko dzięki walce z Polskim Związkiem Łowieckim. Nie zamierzałem robić mu kolejny raz reklamy, ale Paweł Lisiak postanowił wykorzystać ten bełkot i zaatakować członków Naczelnej Rady Łowieckiej.
Opublikował na stronie ZG PZŁ notkę, w której sugeruje, że prezydium NRŁ potajemnie uczestniczyło i opiniowało ten projekt. To wierutna bzdura i kolejny dowód jego złej woli. W ministerstwie rolnictwa miało miejsce spotkanie, na które zostali zaproszeni prof. Roman Dziedzic i Wojciech Szymański. Prowadziło go dwóch ministrów: Anna Gembicka i Lech Kołakowski.
Zarzucanie członkom NRŁ współpracę z największym wrogiem myśliwych – Sławomirem Izdebskim – ośmiesza „naszego” łowczego. Nikt nie powinien mieć wątpliwości, że nasi przedstawiciele podczas spotkania krytykowali przetargi i licencje, a pozytywnie wypowiadali się na temat przywrócenia samorządności, co powinno być kluczowym celem wszystkich myśliwych. Wielka szkoda, że nie rozumie tego Paweł Lisiak i popiera likwidację społecznego nadzoru nad upolitycznionym Polskim Związkiem Łowieckim.