piątek, 22 listopada, 2024
Strona głównaPolowanieOtok to nie lejce

Autor

Otok to nie lejce

Dwie kolejne prace miały jedną wspólną cechę, była nią niekoniecznie zgodna z faktami relacja myśliwych. Dotyczyła zarówno miejsca strzału jak i trasy ucieczki postrzałka. To dość często zdarza się w naszej pracy, co powinno uświadomić początkującym menerom psów tropiących, by podchodzili z pewną rezerwą do relacji myśliwych.

Reklama

Wielokrotnie zdarzały się prace, gdy Cezar znajdował postrzałka 10 metrów od zestrzału, pracując po innym, doskonale zapowiadającym się posokowcu. Ich wpadka polegała na tym, że mener uwierzył w wersję opowiadaną przez myśliwego i nie zdając sobie z tego sprawy „odciągał” swojego psa od tropu.

Pamiętajmy, że w tej pracy to pies jest przewodnikiem. Nie możemy się niecierpliwić! Zawsze w razie niepowodzenia, możemy wrócić ponownie na zestrzał, aby pies mógł pracować według wersji proponowanej przez nas, czy przez strzelającego.

Reklama

„Własnym” tropem

Jedziemy 50 kilometrów do Waldka. Jego rogacz strzelany 11 godzin był strzelany na łąkach z dobrych 120 merów i przewrócił się w ogniu. Gdy Waldek podchodził rogacz zerwał się i pognał w lewą stronę do niedalekiego języka krzaków.

Łowca ma duże doświadczenia i wiedział, że nie należy gonić takiego postrzałka. Zadzwonił do mnie i razem idziemy na zestrzał. Na moją prośbę opowiada mi ponownie o całym zdarzeniu…

Reklama

Rogacz stał na zielonej, niskiej trawie łąki obok będącego po prawej, wyraźnego brązowego pasa wysokich, wyschniętych traw. Ruszył z niej w lewo do zarośli. Teoretycznie widoczność dobra, więc o żadnej pomyłce raczej nie może być mowy.

Jednak Cezar wbrew naszym przewidywaniom jest zainteresowany czymś w tych wysokich brązowych trawach. Nawet ściągnięty na teoretyczny zestrzał wskazany przez Waldka, obwąchał go i niewzruszony tropił dalej w wysokich trawach. Tak pracując oddalił się od nas o dobre 80 metrów i skierował się w stronę cypla krzaków, będącego po prawej stronie. Czekając na niego przy Waldku, czułem się niezręcznie…

Mój orzeł zamiast ruszyć po „naszym” tropie znalazł sobie swój i widzę, że intensywnie działa. Czas ucieka a my… Czekamy! Nauczony doświadczeniem nie wołam go, lecz przepraszam kolegę i ruszam zobaczyć, co go tam tak zainteresowało. Idąc znajduję farbę…

Wołam Waldka, a już słyszę rogacza. Wiem, że to niespodziewanie szybki finał tej pracy. Tak to po raz kolejny oczy spłatały figla strzelcy, ale na ich słowa Cezar nie daje się nabrać!

Rogacz był strzelony na miękkie…

Postrzałek w kukurydzy

Rano w poniedziałek dzwoni telefon. Lekko zaspany dowiaduję się, że chodzi o poszukiwanie dzika. Jedziemy do Krzysztofa nie wnikając w szczegóły. Kiedy dojechałem do łowiska zaczyna lać deszcz. Pozdrawiamy się nie wychodząc z samochodów.

Kierujemy się na zestrzał, ale idzę, że Krzysztof wyjeżdża z lasu i jedzie pod jedną z upraw kukurydzy. Mija zwyżkę stojącą na jej rogu – z której to strzelał o północy – i jedzie wzdłuż kukurydzy, by zatrzymać się około 60 metrów za nią.

Wysiadamy w strugach deszczu, a on opowiada, że strzelał do dużego dzika przemieszczającego się z jednej uprawy kukurydzy do drugiej. Pokazuje palcem, że ten dzik przelatywał przed nami około 30 metrów.

Jestem zły na siebie, że nie przeprowadziłem z nim dokładnego wywiadu przez telefon. Mamy zasady i nie pracujemy w nocy oraz nie dochodzimy postrzałków dzików w rzepaku i kukurydzy. Mam wyrzuty sumienia, bo powinienem mu to powiedzieć wcześniej…

Oglądam jednak to pole. Nie jest to szeroka uprawa. Może ma 30 metrów, ale jest niestety długa. Krzysztof mówi, że farby brak, ale nalega jak tylko umie, aby to choć sprawdzić. Znamy się, doszedłem mu kiedyś postrzałka, więc ulegam.

W końcu, to trochę i moja wina! Deszcz z wolna ustaje, więc ruszamy z Cezarem. Idziemy wzdłuż brzegu uprawy. Mijamy wskazane przez Krzyśka 30 metrów, a Cezar nie reaguje. Po 150 metrach jest bez zmian, więc nawracamy.

Tym razem idziemy tuż przy kukurydzy, wzdłuż pierwszego jej rządka. Dochodzimy do samochodów, a Cezar dalej nic. Nie wykazuje żadnego zainteresowania. Krzysiek patrzy na mnie i czuję, że oczami pyta, czy przypadkiem twój pies na pewno zna się na tej robocie?!

Mijam go z Cezarem i zmierzamy teraz do jego zwyżki, z której strzelał. Dobre 20 metrów za samochodami Cezar nagle przystaje, bada teren i wchodzi w kukurydzę. Czuję, jak napięcie we mnie rośnie. Oby tylko nie zaczął głosić, bo kukurydza jest wyjątkowo gęsta!

Diabeł przesuwa trop

Po 100 m widzę na ekranie Alfy, że mój orzeł się zatrzymał na dłuższą chwilę i pozostaje w jednym miejscu. Nie wytrzymuję, nie czekam na jego oznajmianie. Wiem, że gdyby dzik żył, już bym słyszał jego baryton!

Idę do niego i na miejscu widzę jak obwąchuje martwego już dzika. Jego wielkość oraz oręż szybko uświadomiły mi ryzyko na jakie wystawiłem swojego psa. Bez zbędnej zwłoki, w duchu podziękowałem św. Hubertowi za to, że tak łaskawie potraktował dzisiaj moją lekkomyślność.

Krzysztof widząc dzika i naszą pracę zadowolony. Skruszony przyznaje, że to pewnie jakiś diabeł przesunął trop i zestrzał o dobre 50 metrów, bo dałby sobie rękę obciąć, że to na pewno było dalej. Wierzę mu, bo z Cezarem nie takie cuda widzieliśmy!

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
WIĘCEJ ARTYKUŁÓW

Ptasia debata

Uwaga myśliwi czas się zmobilizować! To jest też zadanie dla Zarządu Głównego PZŁ- trzeba spowodować by na ptasiej debacie pojawili się i nasi reprezentanci.

Subiektywny przegląd poczty mailowe...

Często moje koleżanki i koledzy zastanawiają się, dlaczego media głównego nurtu atakują myśliwych. Odpowiedź jest prosta! Nasi przeciwnicy mają „maszynę” do zarabiania pieniędzy!

Czeska komedia – sikanie na n...

Z policyjnej akcji redukowania dzików nasi sąsiedzi zrobili prawdziwą komedię. Zdjęcie myśliwych oddających mocz w Górach Izerskich stało się powodem postawienia im zarzutów karnych.

Szkodliwe dokarmianie

Wielu myśliwych uważa, że dokarmianie jest naszym „obowiązkiem”. Jednak taka interwencja powoduje więcej szkody niż pożytku.

Polska bez myśliwych

Zielone bolszewiki twierdzą, że można zaprzestać polowań. Pokazujemy - na konkretnym przykładzie - jakie będą tego koszty takiej decyzji dla budżetu naszego państwa.

Bicie piany w ministerstwie

Jeśli ktoś ma siłę i obejrzy kolejne posiedzenie zespołu do spraw „reformy” łowiectwa podsekretarza Dorożały - nie powinien mieć wątpliwości, jaki jest prawdziwy cel tych spotkań…