Wczoraj (11 czerwca) miało się odbyć kolejne w bieżącej kadencji „zdalne” posiedzenie Naczelnej Rady Łowieckiej. Niestety, Zarząd Główny PZŁ nie umiał poprawnie zawiadomić wszystkich członków rady. To „zaniedbanie” z kilku powodów wygląda podejrzanie.
Brak prawidłowego powiadomienia o terminie posiedzenia zgłaszany był między innymi przez Sławomira Strzelczyka, którego pismo z prośbą o wyjaśnienia tej kwestii, pozostało bez odpowiedzi. Nieporozumienia i wątpliwości tworzone przez ZG PZŁ wokół zawiadomienia miały w istocie swój ukryty cel w postaci kolejnej już próby przeforsowania przez Pawła Lisiaka zatwierdzenia sprawozdania finansowego za 2019 rok. Dlatego większość członków rady zdecydowała się NIE uczestniczyć w tym posiedzeniu.
Ukrywanie nieprawidłowości?
Pewnie całkowicie przypadkowo to właśnie kolega Sławomir Strzelczyk na grudniowym posiedzeniu rady po długiej dyskusji zawnioskował o odrzucenie tego sprawozdania. Paweł Lisiak oraz główna księgowa nie znali odpowiedzi na kluczowe pytania dotyczące zawartości tego dokumentu!
Minęło pond pół roku, a łowczy krajowy nadal nie dopuszcza Komisji Kontroli NRŁ do dokumentów źródłowych. Najwyraźniej nie widzi potrzeby wyjaśnienia straty za 2019 rok w wysokości 7 milionów złotych. Z przygotowanych „tabelek” dowiedzieliśmy się jedynie, że Albert Kołodziejski wydał na obsługę prawną ZG PZŁ 1 600 000 złotych…
Być może takich „kwiatków” jest więcej…
W zdalnym trybie
Podczas wczorajszej rady jej członkowie mieli się spotkać fizycznie po raz pierwszy od roku. Prezes Piątkiewicz w ostatniej chwili zmienił jednak zdanie i zwołał ją w trybie zdalnym. Tak oto uzasadnił swoją decyzję:
„Ze zdumieniem przeczytałem maile od kolegów Dariusza Zalewskiego, Michała Przepierskiego, Tomasza Pilarza oraz Mieczysława Kaczyńskiego, którzy nie wyrażają zrozumienia dla zwołania posiedzenia NRŁ w trybie zdalnym. Pozwolę sobie zauważyć, że pandemia trwa, niebezpieczeństwo nie zniknęło o czym świadczą niepokojące dane z Wielkiej Brytanii (…) Najbliższe posiedzenie NRŁ zostało zwołane na wniosek ZG PZŁ w sprawach niecierpiących zwłoki i nie było czasu na zorganizowanie spotkania w miejscu, które spełniałoby aktualne wymogi sanitarne.”
Taka argumentacja – jak widać – nie znalazła uznania większości członków rady, ani tym bardziej kolegi Sławomira Strzelczyka, który konsekwentnie domaga się wyjaśnień w sprawie sprawozdania za 2019 rok. Reprezentant częstochowskich myśliwych, a zarazem członek prezydium NRŁ i lekarz z zawodu postanowił odpowiedzieć na pismo prezesa Piątkiewicza, uznając tryb zwołania rady i towarzyszące mu okoliczności za kolejny symptom choroby, która toczy nasz związek i objawia się postępującym paraliżem organów. „Leczenie jest proste – wystarczy stosować Statut PZŁ oraz regulamin obrad NRŁ.” – stwierdził w swoim piśmie.
Odwiedziny ministra
Łowczy krajowy na posiedzenie NRŁ zaprosił ministra Edwarda Siarkę, dla którego „absencja” większości członków rady była czytelnym sygnałem. W swoim wystąpieniu powiedział, że zwoływanie posiedzeń rady zawsze musi być zgodne ze Statutem PZŁ. Poprosił obecnych o przekazanie myśliwym podziękowań za dotychczasowe zaangażowanie w walkę z afrykańskim pomorem i opuścił spotkanie…
Tymczasem na stronie Internetowej PZŁ 11 czerwca pojawiła się tylko informacja o „poszukiwaniu” sygnalistów na konkurs w Augustowie. Jak widać, łowczy krajowy nie uznał za stosowne poinformować członków naszego związku nie tylko o „nieudanym” posiedzeniu, ale również przesłaniu ministra Siarki.
Z nieoficjalnych informacji, jakie otrzymałem, wynika, że członkowie rady, którzy nie uczestniczyli w obradach zebrali wystarczającą liczbę podpisów, aby zwołać nadzwyczajne posiedzenie rady w ciągu najbliższych 30 dni.
Prezes NRŁ Paweł Piątkiewicz i łowczy krajowy Paweł Lisiak pewnie zostaną wówczas poproszeni o wyjaśnienia dotyczące podwójnych uchwał, jakie znalazły się w Ministerstwie Klimatu i Środowiska oraz w sprawie paraliżowania prac Komisji Kontroli.