W wielu dyskusjach przetacza się argument, że Polacy nie akceptują polowania. To generalnie fałszywa teza, ale całe nasze środowisko oczekuje społecznej akceptacji. Przynajmniej takiej jaka funkcjonowała w okresie PRL-u.
Wszyscy rozprawiają o budowaniu pozytywnego wizerunku, ale większość tych dyskusji sprowadza się do krytyki. W eter rzucane są pomysły, na które Polskiego Związku Łowieckiego nigdy nie było i nie będzie stać.
Nasze władze też chcą promować łowiectwo, ale przez ostatnie trzy lata panuje całkowity marazm. Nie tylko nic nie robimy, ale nawet nie rozumiemy, że za naszą całkowitą bierność będziemy musieli drogo zapłacić.
Nikt z powołanych przez Zjednoczoną Prawicę „komisarzy” nie ma zielonego pojęcia o budowaniu strategii, a swoją niekompetencję próbują nieudolnie maskować ciągłymi oskarżeniami poprzednich władz. Obecny Zarząd Główny, zasłaniając się pandemią, całkowicie zaprzestał jakichkolwiek działań. „Sprzedaje” nam jedynie propagandowe hasła, co wzbudza pusty śmiech w naszym środowisku.
Nie mamy wyjścia. Musimy dotrwać do końca obecnych rządów i w nowym układzie politycznym walczyć o odzyskanie samorządności. To nasz priorytet, ale nie powinniśmy marnować czasu, siedząc z założonymi rękami.
Francuska droga
Niech punktem wyjścia do dyskusji będą wyniki badania, jakie przeprowadzono na zlecenie francuskiej federacji łowieckiej, które kolejny raz pokazały, że obecne społeczeństwo jest oderwane od przyrody i nie zna myśliwych.
Teoretycznie im więcej myśliwych, tym bardziej liczymy się w społeczeństwie. We Francji zadeklarowanych łowców jest cztery miliony, a licencję wykupuje milion myśliwych! W tym miejscu wielu czytelników pewnie pomyśli, że tak ogromna „armia” myśliwych ma nieporównywalnie większą siłę oddziaływania niż nasze 130 tysięcy? Niestety, wbrew pozorom nie ma prostego przełożenia!
Bardzo lubimy pokazywać jako przykład Skandynawię, która słynie z bardzo wysokiej akceptacji łowiectwa i jednocześnie wysokiej liczby myśliwych – Norwegia 35/1000, Finlandia 55/1000, a Szwecja 28 myśliwych na 1000 obywateli. W tym ostatnim kraju, gdzie łowców jest najmniej, 89 procent społeczeństwa pozytywnie ocenia myśliwych, a tylko 8 procent jest przeciwnych polowaniu.
Polska jest na szarym końcu tych statystyk, co wielu myśliwych pokazuje jako błąd i główny powód naszych kłopotów (dla przypomnienia – mamy tylko 3 myśliwych na 1000 obywateli). To nie jest powód do dumy, ale chciałbym zauważyć, że mimo tak licznej obecności myśliwych w społeczeństwie francuskim łowiectwo jest tam równie mocno atakowane.
Pod koniec 2008 roku „Łowiec Polski” sfinansował badanie, z którego wynikało, że w tamtym czasie znało myśliwych 36 procent naszego społeczeństwa. Jak jest obecnie? Trudno powiedzieć, ale prawdopodobnie medialne ataki na łowiectwo spowodowały, że wielu z nas przestało się afiszować i przyznawać publicznie do polowania.
Ambasadorowie łowiectwa
Tymczasem we Francji w 2021 roku, aż 38 procent obywateli deklaruje znajomość z myśliwymi. Dlaczego akurat ten wskaźnik jest tak ważny? Nikt nie powinien mieć wątpliwości, że to MY myśliwi jesteśmy najlepszymi ambasadorami ŁOWIECTWA.
Naszym największym problemem zawsze było, jest i będzie dotarcie do „zwykłych” obywateli z informacją o naszych działaniach, ale również tradycjach i kulturze, czyli całym niezafałszowanym obrazie łowiectwa. Wśród francuskiego społeczeństwa zaledwie jedna trzecia ankietowanych (34 proc.) uważa się za dobrze poinformowanych. Czy w naszym kraju jest podobnie?
Myślę, że wspomniany marazm, jaki zapanował po przejęciu Polskiego Związku Łowieckiego przez Prawo i Sprawiedliwość znacząco osłabił potrzebę „obrony” łowiectwa. Tysiące najbardziej aktywnych myśliwych przez likwidację Okręgowych Rad Łowieckich i komisji problemowych w okręgach zaprzestało swojej działalności na rzecz propagowania łowiectwa.
Nie tylko zostali „zepchnięci” na margines przez etatowych „komisarzy”, ale również zdeprymowało ich odcięcie się od upolitycznionego związku wielu myśliwych, którzy cieszyli się powszechnym szacunkiem w oczach społeczeństwa.
Przeciwnicy polowania
Jak się okazuje z francuskiego badania tylko 49 procent respondentów, którzy zadeklarowali znajomość myśliwych twierdzi, że jest dobrze poinformowanych o łowiectwie. Francuzi nie mają wątpliwości, że przed nimi dużo pracy – tym bardziej, że 88 procent wszystkich ankietowanych oczekuje takiej wiedzy!
Stawiam tezę, że nasze społeczeństwo też nie ma wiedzy i całkowicie nie rozumie wielu naszych działań – między innymi redukcji dzików w kontekście afrykańskiego pomoru, problemu dokarmiania czy uczestniczenia naszych dzieci w polowaniu. Wielokrotnie moi znajomi podpytywali, dlaczego chcemy strzelać karmiące lochy czy pokazywać konające zwierzęta naszym dzieciom.
Przekonanie tych „zwykłych” obywateli nie jest proste, ale jest możliwe. Musimy jednak zrozumieć, że społeczeństwo na co dzień nie interesuje się polowaniem, myśliwymi i łowiectwem. Żyją swoimi problemami – zarówno w Polsce, jak i we Francji.
Z jednym wyjątkiem! Niezależnie od kraju wrogo nastawieni są weganie i wegetarianie. Chcą wprowadzenia całkowitego zakazu polowania. Przekonywanie tej części społeczeństwa to strata czasu, dlatego powinniśmy się skupić na innej grupie. To mieszkańcy dużych miast i metropolii. Tutaj mamy najwięcej naszych przeciwników.
Z ostatnich wiarygodnych badań przeprowadzonych 2015 roku jednoznacznie wynika, że w Polsce negatywnie ocenia łowiectwo 40 procent obywateli. Trudno w to uwierzyć, ale połowa akceptowała polowanie. We Francji jest dużo gorzej, ponieważ aż 55 procent społeczeństwa deklaruje niechęć do myśliwych, a tylko 18 procent jest za!
Ochrona przyrody
Jak widać polowanie ma zasadniczo negatywną opinię w społeczeństwie francuskim, a badanie potwierdziło, że jest to efekt braku prawdziwych informacji oraz ciągłego deprecjonowania wizerunku myśliwych w mediach. To bardzo ważna dla nas wiadomość, ponieważ potwierdza się również w naszych badaniach – wraz ze wzrostem wiedzy o łowiectwie rośnie jego akceptacja.
Zły obraz łowiectwa – na którym tak się skupiamy – nie jest w stanie przesłonić całemu społeczeństwu, że człowiek nie tylko może, ale powinien w sposób zrównoważony użytkować zasoby przyrodnicze, a myśliwi to grupa – zdaniem wspomnianego społeczeństwa – która potrafi zadbać o cały ekosystem i bioróżnorodność. Dlatego antyłowieckie środowiska chcą za wszelką cenę obalić tą tezę!
Ponad siedmiu na dziesięciu ankietowanych francuzów (73 proc.) uważa, że działania myśliwych takie jak budowa oczek wodnych, sadzenie remiz śródpolnych, czy żywopłotów to ważne i pozytywne działania. Społeczeństwo docenia naszą rolę ważnego podmiotu w zarządzaniu bioróżnorodnością szczególnie na zdegradowanych obszarach wiejskich.
Tradycja i kultura
Promocja polowania to nie tylko ochrona przyrody. Dla ponad trzech czwartych Francuzów (77 proc.) „konieczne jest zachowanie tradycji”. Taki wynik nie jest dziwny. Polacy też w przeważającej większości są przywiązani do szeroko rozumianej tradycji.
To równie ważny argument, tym bardziej, że w Polsce jest praktycznie nieznany kulturowy aspekt łowiectwa. Czyli edukacja, o której myślimy jednak bardzo szablonowo – najczęściej jako lekcji przyrody, która dla młodzieży, szczególnie tej mieszkającej w miastach, nie jest interesująca.
Opowieści o małych sarenkach i dzikach są dobre dla przedszkolaków, ale dla nastolatków żyjących w świecie gier komputerowych to nudne bajki. Tymczasem w tej grupie mamy najwięcej przeciwników. Dla nich powinniśmy zorganizować lekcję historii na strzelnicy myśliwskiej, co może w dłuższej perspektywie zdziałać cuda!
Opisane działanie z pewnością nie przyniosą skutków w krótkim okresie czasu, ale jestem głęboko przekonany, że wszystkie proprzyrodnicze działania właściwie opisane sprzedamy w lokalnych mediach, z którymi powinniśmy utrzymywać szczególnie bliskie relacje.
Nie uzyskamy społecznego poparcia, jeśli kreowanie informacji pozostawimy organizacjom antyłowieckim. W tej wojnie mamy jeden atut, którego nie wykorzystujemy. Jest nas nieporównywalnie więcej i możemy prowadzić masowe kampanie.