W 2019 roku zostałem odwołany z funkcji prezesa spółki „Łowiec Polski” i redaktora naczelnego, a potem zwolniony dyscyplinarnie. Postawiono mi 12 zarzutów, które zdaniem Sądu nie są ciężkim naruszeniem obowiązków pracowniczych.
W uzasadnieniu wyroku Sąd wprost powiedział, że zarzuty były absurdalne, a rozwiązanie stosunku pracy w tym szczególnym trybie nieuzasadnione. Zasądzone odszkodowanie ma wypłacić solidarnie spółka „Łowiec Polski” i Polski Związek Łowiecki, ponieważ Sąd uznał, że doszło do przejęcia zorganizowanej części przedsiębiorstwa, dlatego związek odpowiada za zobowiązania spółki, której jest właścicielem.
Wyrok nie jest prawomocny i Zarząd Główny PZŁ prawdopodobnie złoży apelację. Paweł Lisiak nie będzie miał żadnych wyrzutów sumienia, że trwoni nasze związkowe środki i lekką ręką wyda kolejne dziesiątki tysięcy na prawników.
Wszyscy zwolnieni pracownicy wygrywają swoje sprawy przed sądami, a z kasy PZŁ wypływają miliony, co w moim odczuciu jest jawnym działaniem na szkodę związku.
Publicznie obiecywałem, że odniosę się do absurdalnych zarzutów i zrobię to, jak tylko wyrok się uprawomocni. Nie miałem żadnych wątpliwości, że wygram przed sądem i oczyszczę swoje nazwisko, które polityczni nominaci „zjednoczonej prawicy” chcieli za wszelką cenę obrzucić błotem.
Wielu pracowników Polskiego Związku Łowieckiego zostało bezprawnie zwolnionych. Komisarze powszechnie stosują „dyscyplinarkę”, która ich zdaniem ma upokorzyć byłych pracowników. Efekt jest całkowicie odwrotny.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy nie dali wiary w nieprawdziwe zarzuty i wspierali mnie przez ostatnie trzy lata!