Unia Europejska chce nam znacząco utrudnić życie i za wszelką cenę ograniczyć nasze prawa. Urzędnikom marzy się rozbrojenie myśliwych. Trudno wytłumaczyć tą obsesję Brukseli. Być może jedynym – ale śmiesznym powodem – jest całkowita bezradność w zwalczaniu nielegalnego obrotu bronią, za którym stoją dzisiaj terroryści i środowiska przestępcze.
Generalnie większość państw Unii przez ostanie dziesięciolecia skutecznie rozbrajały swoje społeczeństwa. Na placu boju pozostała garstka hobbystów takich jak my!
Politycy doprowadzili europejską społeczność do sytuacji w której większość obywateli boi się broni. Nasza korespondentka z Anglii słusznie zauważyła – w tekście „Barbarzyńcy z Liverpoolu” – że przeciętny Europejczyk nie widzi różnicy pomiędzy legalną i nie legalną bronią! Dla niego nawet dubeltówka jest złem!
Dlatego tak łatwo i bez oporów wielkomiejskie elity łykają antyłowieckie bzdury. Z zażenowaniem oglądamy spektakl gdzie politycy, urzędnicy i dziennikarze w trosce o NASZE zdrowie chcą dzisiaj zakazać ołowiu w amunicji. Gdyby to miała być prawda tysiące myśliwych powinno dawno umrzeć na ołowicę, a nie znamy ani jednego przypadku!
Trująca dziczyzna?
Pytań odnośnie ołowiu jest coraz więcej. Nawet w naszym środowisku trwają dyskusje. Nic dziwnego, przecież dziczyzna w wielu domach jest podstawowym surowcem.
Czy zatem używanie amunicji myśliwskiej, w której jest ołów niesie realne ryzyko zatrucia tym toksycznym pierwiastkiem?
W przestrzeni publicznej mamy brak informacji, a nawet można powiedzieć, że panuje dezinformacja na temat ołowiu. Nikt nie mówi o faktach i rzeczywistym spożyciu tego szkodliwego pierwiastka, a debatuje się o alternatywnych materiałach, które mają być mniej szkodliwe dla środowiska i zdrowia ludzi.
Tymczasem w 2012 roku Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności przebadał i ogłosił, że ołów spożywamy prawie we wszystkich produktach, ale jego stężenie nie zagraża naszemu zdrowiu! Procentowo najwięcej go mamy w wyrobach zbożowych (16,1%), w mleku i produktach mlecznych (10,4%), napojach bezalkoholowych (10,2%), warzywach i owocach (8,4%), wodzie (7,0%), napojach alkoholowych (6,7%).
Dwóch szwedzkich badaczy wykazało, że jedząc 3 kg mięsa z dzika – „skażonego ołowiem” w wyniku zastosowania ołowianej w amunicji – równoważy tygodniowe spożycie wody z kranu – przy zachowaniu limitów ołowiu określonych przez UE.
Czy dobrze rozumiecie! Picie wody z kranu przez tydzień jest tak samo „trujące” jak jedzenie „skażonej ołowiem” dziczyzny!
Czy ołów jest zdrowy i nie mamy żadnego problemu? Nie! Ale mamy dowody na brak zwiększonego ryzyka dla myśliwych jedzących dziczyznę!
Aby rozwiać wszelkie wątpliwości zespół hiszpańskich naukowców przeprowadził badanie, w którym dowiedli, że średnie stężenie ołowiu w wątrobie ptaków łownych nie wykazuje większego stężenia. Czyli siedliska gdzie od kilkunastu dziesięcioleci polowano nie są „skażone”!
Nie ma żadnej wątpliwości że ołów był i jest szkodliwy. Niestety człowiek doprowadził do skażenia środowiska tym pierwiastkiem. Teraz zalega w wierzchniej warstwie gleby i rośliny oraz zwierzęta łatwo go absorbują. Najwięcej znajduje się go wokół terenów uprzemysłowionych!
Toksyczna alternatywa
W przestrzeni medialnej toczy się bitwa. Fakty nie mają żadnego znaczenia. Liczy się kto wywoła większe emocje. Nasi przeciwnicy bardzo sprytnie wykorzystali – a może nawet wywołali – debatę o skażeniu ołowiem.
Opowiadają o setkach tysięcy ton ołowiu, które rzekomo trafiają do środowiska. Zapominając, że większość amunicji zostaje wystrzelona na strzelnicach. Emocjonalne wypowiedzi, że zwierzyna ginie w „straszliwych męczarniach” od toksycznej amunicji to wierutne kłamstwa! Teoretycznie nic głupszego nie można wymyślić, ale…
Społeczeństwo kupuje te bajki!
Tylko my mamy świadomość, że postrzałki giną nie od ołowiu tylko od infekcji. Dlatego dokładamy tyle starań, aby wszystkie odszukać! Oczywiste bzdury mają wzbudzić negatywne emocje do polowania i myśliwych oraz stanowić usprawiedliwienie dla nowych ograniczeń.
Tymczasem wszelkie dostępne zamienniki ołowiu w amunicji wyglądają nie lepiej tylko gorzej!
Zakaz używania amunicji, w której jest ołów, funkcjonuje w kilku krajach. Nie wolno tam polować wokół terenów wodno – błotnych. Myśliwi, którzy zmuszeni są używać „nowej” i „nietoksycznej” amunicji nie mają żadnych wątpliwości. Taka zamiana drastycznie zwiększa ilość postrzelonej zwierzyny!
Norwegia była jednym z nielicznych państw, która wprowadziła całkowity zakaz używania ołowianej amunicji w 2005 roku. Cztery lata temu parlament zmienił przepisy. Głównym powodem był brak dowodów, że zamienniki są mniej szkodliwe!
Nie wiem, czy dyskusja wokół skandynawskich dylematów sprowokowała niemieckie badania, ale mamy wyniki kolejnych badań. Wykazały, że ołowiane śruty są znacznie mniej niebezpieczne dla środowiska niż amunicja zawierająca związki miedzi i cynku.
Ostatni „atak” Komisji Europejskiej – moim zdaniem – nie jest wyrazem troski o środowisko i zwierzynę. Gdyby tak było Unia powinna zakazać stosowania nie tylko ołowianej amunicji, ale również wyjątkowo toksycznej miedzi oraz cynkowanych blach i siatek ogrodzeniowych, a o tym nic nie słychać!
Bolesne konsekwencje
Ewentualne zmiany w prawie europejskim mogą spowodować zaprzestanie produkcji ołowianej amunicji dla „cywili”, a co za tym idzie używania większości strzelb. Będzie to bardzo bolesne dla wielu łowców i strzelców. Z dnia na dzień będą musieli pożegnać się ze swoją ulubioną broną.
Ale nasze życie nie tylko w tym aspekcie się zmieni, prawdopodobnie zniknie znane dzisiaj strzelectwo sportowe. Dlaczego? Nie będzie taniej amunicji! Dodatkowym problemem będzie brak „małych” kalibrów, ponieważ w ich przypadku nie ma alternatywy dla ołowiu.
Mam dziwne wrażenie, że skrywanym celem nowego zakazu używania amunicji z ołowiem może być chęć totalnego rozbrojenia. Wielu obywateli, którzy dzisiaj dysponują legalnym pozwoleniem na broń nie będzie stać na nową broń i bardzo drogą amunicję. Pesymiści wieszczą, że to może być prawdziwy koniec polowania i strzelectwa w Europie.
Jedynym pocieszeniem w tej sytuacji jest szybka reakcja europejskiej federacji łowieckiej (FACE) oraz Stowarzyszenia Europejskich Producentów Amunicji Sportowej (AFEMS), które należą do organów doradczych w unijnych strukturach – wszyscy mają świadomość o co walczymy!