Dla większości myśliwych w naszym kraju liczy się częstotliwość zginania wskazującego palca. Wielu łowców nie interesuje się polityką, a tym bardziej powodem narastającego konfliktu pomiędzy Naczelną Radą Łowiecką, a Pawłem Lisiakiem, który z ramienia „zjednoczonej prawicy” jeszcze zarządza Polskim Związkiem Łowieckim.
Niezależny i Samorządny
Organizacja myśliwych musi być niezależna od władz, aby skutecznie walczyć o nasze prawa i reprezentować nasze stanowisko. Przedstawiać fakty i obalać nieprawdziwe informacje jakie rozsiewają nieudolni politycy i nasi przeciwnicy.
W ostatnich tygodniach wylano na PZŁ wiadra pomyj. Głównym zarzutem ma być zbyt mały odstrzał dzików. Poseł Ardanowski grzmiał na komisji sejmowej, że nie umiemy policzyć dzików i wymyślamy kolejne problemy aby ich nie redukować. Tymczasem Niemcy – zdaniem polityka – dokonują masywnych odstrzałów.
„Nasz” łowczy krajowy brał udział w tym posiedzeniu, ale zabrakło mu odwagi. Nie zdementował kłamstw jakie opowiadał były minister rolnictwa. Oglądając to widowisko byłem w szoku. Nie rozumiem jak można nie zabrać głosu kiedy osoby nie mające zielonego pojęcia na temat polowania naśmiewają się ze 130 tysięcy myśliwych!
Ulubiony przykład
Poseł Ardanowski i wtórujący mu pan Izdebski wyśmiali wyniki naszej inwentaryzacji. Nie wiedzą, że myśliwi nie liczą zwierzyny tylko ją szacują. Jeśli rząd chce wiedzieć jak liczna jest obecnie populacja dzików i ma luźne 100 milionów to może wynająć profesjonalne firmy i przy pomocy dronów wyposażonych w termowizję wykonać inwentaryzację.
Jak zwykle jesteśmy kozłem ofiarnym. Powodem kolejnej zmasowanej nagonki jest rekordowa liczba ognisk ASF-u. Politycy wykorzystali informację, że Dania zlikwidowała dziki. Tak to prawda, ponieważ nie mają lasu i mieli 100 dzików. Pokazywanie przykładu Niemiec to czyste pudło, ponieważ tam pomimo zwiększonego odstrzału nie udało się zredukować dziczej populacji!
Dowodem są ogólnodostępne statystyki. W Polsce w 2021 roku mamy 2273 przypadki padłych dzików, a u naszych sąsiadów 2500! Należy przy tym pamiętać, że Niemcy mają wirusa od roku i rozprzestrzenił się tylko na niewielkiej powierzchni dwóch landów – Brandenburgii oraz Saksonii.
Dotychczasowe efekty walki z afrykańskim pomorem świń okazały się w tym kraju mało skuteczne. Dlatego Niemiecki Związek Łowiecki (DJV) Niemiecki Związek Rolników (DBV), oraz Federalna Grupa Robocza Spółdzielni Łowieckich i Właścicieli Łowieckich (BAGJE) wydali oświadczenie i domagają się od RZĄDU federalnego stanowczych oraz bardziej konsekwentnych działań.
„Walka z tą epidemią jest zadaniem rządu federalnego, który musi się bardziej zaangażować. Pilnie należy stworzyć jednolite standardy, które poszczególne landy będą wdrażać.”
Nieudolny jest RZĄD
Władze niezależnego i samorządnego Niemieckiego Związku Łowieckiego nie muszą organizować dożynek i zabawiać ministrów, chodzić na pielgrzymki i szukać duchowego wsparcia. Żądają konsekwentnych działań od swojego rządu:
- Stworzenia infrastruktury dla myśliwych – chłodnie, do których myśliwi dostarczają odstrzelone dziki mają być czynne całą dobę.
- Wybudowania skutecznej zapory dla dzików w oparciu o autostrady.
- Opracowania i wdrożenia ogólnokrajowego systemu nieopodatkowanych premii – jako zachęty do wzmożonych polowań.
- Finansowania szkolenia psów do wykrywania padłych dzików, które muszą być zintensyfikowane i zorganizowane na terenie całego kraju według jednolitych standardów. W ocenie myśliwych to działanie ma największy sens.
- Zapewnienia kompleksowego monitoringu. Liczba oficjalnych punktów badających próbki ma zostać znacznie zwiększona, a ich przekazywanie musi być możliwe przez całą dobę.