Zdarzenie miało miejsce w Szumawie (Czechy), zaledwie kilka kilometrów od granicy z Niemcami i Austrią. Dziewiątego grudnia rejonie Lipna wataha wilków zaatakowała w miocie suczkę o imieniu Koryna, która była własnością leśniczego Miroslava Novotnégo.
Wilki w tym rejonie bytują od dawna. Plotki mówią o ich wypuszczeniu, a nawet karmieniu. Populacja cały czas rośnie. Do mediów przedostają się informacje o niecodziennych spotkaniach. Głośno było o przygodzie leśniczego z okolic Kláp do którego podeszły trzy wilki. Patrzyły na niego z 20 metrów, a kiedy rzucił w nich kijem, dwa uciekły, a trzeci stał i nie wykazywał oznak strachu.
Kilkakrotnie myśliwi byli okrążani przez wilki po upolowaniu zwierzyny, ale po raz pierwszy wataha zaatakowała pasa w obecności kilkunastu myśliwych. Jeśli w takiej sytuacji nie uciekają, ale atakują to prawdopodobnie niczego się nie boją.
Ich zachowanie od dawna budzi wątpliwości i obawy czy wataha to prawdziwe wilki. Nie wiadomo, czy czasem te osobniki nie są krzyżówkami z domowym psem, co by tłumaczyło ich brak strachu przed człowiekiem. Myśliwi wnioskują o przeprowadzenie badań genetycznych. Wielu wskazuje, że ochrona powinna mieć swoje racjonalne granice. W przeciwnym razie ich śmiałość będzie rosła.