W Strasburgu odbyło się 44 posiedzenie stałego komitetu Konwencji Berneńskiej. Na wniosek Unii Europejskiej obniżono status ochrony wilków. To kolejny krok, aby w przyszłości aktywnie zarządzać tym gatunkiem.
Unia Europejska wykonała drugi krok, który był konieczny, aby zmienić dyrektywę siedliskową i przenieść wilka z czwartego do piątego załącznika, co pozwoli w przyszłości redukować wilki.
Złośliwi twierdzą, że zmiana stanowiska UE w kwestii wilka, to wynik zagryzienia w 2022 roku ulubionego kucyka pani przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen. Prawda jest taka, że wilki występują już na terenie całej unii, a dane na temat ich liczebności przesłane przez kraje członkowskie do Brukseli wskazują, że ich liczebność w ciągu ostatniej dekady wzrosła 80 procent, więc zmiana statusu ochronny jest koniecznością, aby obniżyć skalę konfliktów.
Poprawiona konwencja
Podczas posiedzenia komitetu Konwencji Berneńskiej za propozycją zmniejszenia statusu ochronnego była Unia Europejska (27 głosów), a także Andora, Armenia, Gruzja, Islandia, Norwegia, Macedonia, Mołdawia, Liechtenstein, Serbia, Szwajcaria i Ukraina.
Zmiana ta nie ma bezpośredniego przełożenia na unijne prawo, ale pozwoli wykonać UE kolejny krok, czyli znowelizować zapisy dyrektywy siedliskowej. Wilk nie będzie już miał statusu gatunku „ściśle chronionego”, a państwa członkowskie – które posiadają populację we „właściwym stanie ochrony” – będą mogły prowadzić ich redukcję.
Laurens Hoedemaker – prezes FACE – tak skomentował decyzję: „Z radością przyjmujemy wiadomość, że propozycja UE została pozytywnie przyjęta, ponieważ musimy w sposób zrównoważony chronić wilki i aktywne zarządzać tym gatunkiem.”
Zmiana klimatu
Organizacje antyłowieckie w komentarzach twierdzą, że zmiany są wynikiem nacisków środowiska myśliwych, co jest ewidentną bzdurą. Unia Europejska przestała słuchać „zielonych” aktywistów i będzie bronić rolników oraz hodowców zwierząt gospodarskich, którzy od wielu lat wskazywali na stały wzrost liczby ataków i domagali się bardziej elastycznego podejścia do zarządzania wilkami.
Po wprowadzeniu zmian w dyrektywie siedliskowej każdy kraj w Unii Europejskiej określi maksymalną liczebności tych drapieżników, a prowadzony monitoring pozwoli im na wyznaczenie konkretnej liczby wilków przeznaczonych do redukcji.
Kurek zostanie zakręcony
Zmiany w Konwencji Berneńskiej, to bez wątpienia ważny krok w kierunku zrównoważonego zarządzania tym gatunkiem, a „wycie” aktywistów nikogo nie powinno dziwić. Wielką społeczną „miłość” do tego drapieżnika nakręcały organizacje, które przez ostatnie dziesięciolecia żyły z grantów.
Teraz unijnych środków już nie będzie, a społeczna „ofiarność” również może się zmniejszyć. Jedyną nadzieją dla naszych aktywistów pozostanie podsekretarz Dorożała, który w mediach społecznościowych napisał, że: „Polska nie zamierza obniżać statusu ochronnego wilka, niezależnie od zmian głosowanych na forum Komitetu Stałego Konwencji Berneńskiej.”
Myśliwski monitoring
Wielu myśliwych twierdzi, że wilk nie jest naszym problemem. To gatunek chroniony, więc wypłata odszkodowań oraz wszystkie działania związane z szeroko pojętym zarządzaniem – to obowiązek naszego państwa!
Obecna koalicja rządząca będzie się obawiać ataków medialnych i nic nie zrobi. Populacja wilków będzie nadal rosnąć. Przypuszczam, że presja ze strony rolników wymusi przeprowadzenie monitoringu, a podsekretarz Dorożała – lub jego następca – zleci to zdanie „zielonym” aktywistom. Wynik jest z góry do przewidzenia…
Moim zdaniem należy wykorzystać obecną „zmianę klimatu”. Polski Związek Łowiecki powinien jak najszybciej wyasygnować środki i prowadzić we wszystkich obwodach monitoring genetyczny, który dostarczy niezbite dowody na temat aktualnej liczebności wilków.
Z ostatniej chwili
W minioną niedzielę w pobliżu Gogołowa podczas polowania zbiorowego w obwodzie dzierżawionym przez koło łowieckie „Szarak” z Kożuchowa wilki zagryzły Kaję – sukę rasy gończy polski.
Myśliwy Stanisław Baran relacjonuje: „Kaja pogoniła zwierzynę za miot. Wracała i kiedy była od linii myśliwych jakieś 30 – 50 metrów, zaszczekała dwa razy i strasznie zaskomliła. Zacząłem biec w tamtą stronę, ale nic już nie zauważyłem.”
Kaja miała założoną obrożę elektroniczną, która pozwala śledzić trasę psa. Po zakończeniu pędzenia myśliwi szukali suki, ale jej nie znaleźli. Dopiero w poniedziałek sprowadzona łajka zachodniosyberyjska doprowadziła myśliwych do truchła Kai. Wilk przeciągnął 30 kilogramową sukę 500 metrów przez mokradło i zostawił pod drzewem. W trakcie walki uszkodził obrożę…
Właściciel Kai powiadomił policję oraz Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Rzeszowie, która potwierdziła, że sprawcą był wilk. Łukasz Lis, rzecznik prasowy RDOŚ oświadczył: „Uznaliśmy szkodę i będzie wypłacone odszkodowanie.”
Stanisław Baran otrzyma odszkodowanie, bo jego 7-letnia Kaja była psem rasowym. „Nic nie jest w stanie zrekompensować mi straty tak mądrego psa. Pracownicy RDOŚ, którzy byli potwierdzić szkodę zaproponowali mi 3 tysiące złotych. Nie zgadzam się, bo za takie pieniądze, to nie kupię nawet szczeniaka. Na pewno nie zgodzę się na taką kwotę i pewnie spotkamy się w sądzie. Jeżeli państwo hoduje wilki, to niech ponosi za nie odpowiedzialność. Zażądałem 10 tysięcy.”
Myśliwy jest przerażony reakcją pracowników Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, od których usłyszał, żeby nie nadawał tej sprawie rozgłosu. „Powinniśmy właśnie o tym mówić i ostrzegać innych. W poniedziałek przed 7 rano wilk zagryzł psa w Gogołowie.”
Rzecznik RDOŚ na łamach portalu Nowiny24 przyznał nie wypłaca się odszkodowań za zagryzione kundle. Jego wypowiedź moim zdaniem doskonale pokazuje, że państwo nie rozwiązuje problemu tylko zamiata go pod dywan: „Nie znamy skali zjawiska, bo jest ono dość pospolite. Złośliwie można powiedzieć, że na obszarach, gdzie są wilki, problem bezpańskich psów nie istnieje. Drapieżniki wyniszczają pieski skutecznie. Traktują je jako łatwe pożywienie. Jeżeli chodzi o psy nierasowe, to ludzie wiedzą, że nie ma szkody i nie zgłaszają do nas, dlatego też nie mamy informacji ile takich przypadków jest.”
***
Czytając takie tragiczne relację uważam, że wilki to również nasz problem. Jeśli będziemy czekać na reakcję polityków, to lokalne społeczności będą brać sprawy w swoje ręce, a winnymi łamania prawa zawsze będą myśliwi, co będzie się negatywnie przekładać na wizerunek łowiectwa!