Nasz komisarz – moim zdaniem – zalicza się do osób mocno niedowartościowanych. W dziennikarskim slangu mówi się o takich „celebrytach”, że mają parcie na szkło. Pracownicy związku prawie w każdym tekście publikowanym na stronie ZG PZŁ dają wzmiankę i fotografię wodza.
„Nasz” łowczy jest wszędzie, również w „Łowcu Polskim”, choć nie ma pomysłu na tę formę komunikacji i co miesiąc odgrzewa stare kotlety, czyli robi streszczenie ze swoich spotkań. W ostatnim wspomina o zebraniu z Państwową Strażą Łowiecką…
Czytelnicy naszego miesięcznika mogli odnieść mylne wrażenie, że pozycja „naszego” łowczego znacząco rośnie, ponieważ w spotkaniu miał uczestniczyć jako przedstawiciel Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi Henryk Kowalczyk. Byłby to sygnał, że siedzibę związku na Nowym Świecie jak za dawnych czasów odwiedzają politycy z najwyższej półki. Wszystko się wyjaśniło jak zwykle w piątek…
To wyjątkowy dzień tygodnia, w którym pracownicy ZG PZŁ zawsze coś smakowitego wysmażą i prosty myśliwy może się cały weekend dobrze bawić. Tym razem opublikowali – sprostowanie!
Okazuje się, że w spotkaniu uczestniczył nie Henryk tylko jakiś Wojciech Kowalczyk z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi…
Mam nieodparte wrażenie, że ktoś chce skompromitować „naszego” łowczego. Prawdopodobne pomysłodawca sprostowania postanowił podprogowo przekazać, że autorem publikowanych w „Łowcu Polskim” wypocin nie jest Paweł Lisiak – bo przecież nasz komisarz chyba wie z kim się spotyka…