Zdarzenie miało miejsce 1 listopada na północ od Strömsund (Szwecja). Kåre Persson polował na ptaki z psem, który właśnie coś oszczekiwał w sporej odległości od miejsca, w którym był Kåre. Myśliwy szedł do niego przez sosnowy las, gdy nagle usłyszał ryk niedźwiedzia. Zareagował instynktownie i próbował uciekać, ale po kilku metrach upadł. Leżąc na ziemi, słyszał nadchodzącego niedźwiedzia.
-Myślałem, że teraz jest moja ostatnia chwila – mówi Kåre Persson.
Myśliwy zdążył przyjąć pozycję „żółwia” – czyli skulił się, a głowę schował między ręce – a jednocześnie krzyczał. Poczuł, jak niedźwiedź kładzie jedną łapę na jego plecach.
Wtedy usłyszałem jakiś dźwięk – prawdopodobnie młodego – który spowodował, że niedźwiedzica ruszyła w stronę pobliskiej karpy. Myśliwy zdecydował się zatrzymać dopiero po przebiegnięciu kilkuset metrów.
Jest wstrząśnięty nieoczekiwanym atakiem, ale następnego dnia po wypadku pojechał na polowanie. Jednak kiedy zobaczył dwa świeże ślady niedźwiedzia na wszelki wypadek poszedł w drugą stronę.