Koniec roku to naturalny czas na podsumowanie wszystkich „sukcesów” obecnych władz Polskiego Związku Łowieckiego. 2021 rok był w mojej ocenie tragiczny, ale wydarzenia, jakie miały miejsce w ostatnich miesiącach, pokazują, że kolejny rok może być jeszcze gorszy.
Solidarna Polska, która zawłaszczyła PZŁ, chce dobić łowiectwo i złożyć do Sejmu projekt nowelizacji, który pozwoli przejąć całą władzę oraz majątek naszej organizacji, w tym również kół łowieckich. W tym kontekście pomysł Sławomira Izdebskiego – stworzenia rządowej agencji łowieckiej – pozwala mu na wygłaszanie twierdzeń, że jest naszym przyjacielem.
Teoretycznie ma poparcie samego Jarosława Kaczyńskiego, który zapowiedział kolejne zmiany w ustawie łowieckiej. Niestety PiS po śmierci prof. Jana Szyszko nie ma w swoich szeregach ani jednego polityka, który rozumie łowiectwo, więc wszystkie ich „reformy” będą niekorzystne i szkodliwe, zarówno dla rolników, myśliwych, nie wspominając o przyrodzie.
Wigilijne życzenia
W dawnych czasach siedzibę Polskiego Związku Łowieckiego na Nowym Świecie odwiedzali politycy wszystkich partii. Nikt nie patrzył na legitymacje. Działali na rzecz myśliwych, a Zarząd Główny PZŁ koordynował ich działania.
Dzisiaj to pieśń przeszłości. Na tegorocznej wigilii zabrakło nawet członków Naczelnej Rady Łowieckiej. Był obecny tylko wiceminister Edward Siarka, który wygłosił przemówienie na temat koniecznych zmian. Ubolewał, że nie wszyscy je rozumieją…
W mediach społecznościowych skrytykował wiceministra Lecha Kołakowskiego (pełnomocnika rządu do walki z ASF), co jest kolejnym dowodem braku jakiekolwiek współpracy w obozie „zjednoczonej prawicy”.
Na stronie internetowej PZŁ ukazały się życzenia tylko od członków Zarządu Głównego, w których „nasz” łowczy wezwał do jedności… Ewidentnie komisarz Solidarnej Polski nie rozumie, że to jego działania, w tym ciągłe obrażanie członków rady, doprowadziły do paraliżu Polskiego Związku Łowieckiego.
Pełny nadzór
Kolejne nowelizacje ustawy łowieckiej miały umożliwić „nadzór” nad naszą pozarządową organizacją, dlatego politycy PiS-u znacząco ograniczyli samorządność i możliwość wyboru władz. Najpierw Sejm wyrzucił z ustawy Główną Komisję Rewizyjną i Okręgowe Rady Łowieckie, a potem uchwalił, że łowczego krajowego mianuje minister.
Pierwszy łowczy krajowy powołany przez ministra – Piotr Jenoch – rozpoczął proces wymiany pracowników Zarządu Głównego i łowczych okręgowych. Jego następca Albert Kołodziejski kontynuował to dzieło, a Paweł Lisiak przez dwa lata powołał 20 nowych łowczych!
Po czterech latach możemy powiedzieć, że PiS i Solidarna Polska dokonali pełnej wymiany etatowych pracowników naszego związku. Wielu z pełną premedytacją wyrzucono, łamiąc kodeks pracy. Potwierdzeniem są wygrane procesy. Z kasy Polskiego Związku Łowieckiego wypłynęły miliony złotych na prawników i odszkodowania.
Możemy się różnić w ocenie kadry, jaką mieliśmy przed 2018 rokiem, ale pozbycie się prawie wszystkich łowczych okręgowych – w mojej ocenie – sparaliżowało funkcjonowanie struktur. Nowi pracownicy nie mają autorytetu, nikogo nie znają i nie mają żadnego doświadczenia.
Walka z ASF
Przykrywką pełnego upolitycznienia związku była walka z afrykańskim pomorem świń. Politycy „zjednoczonej prawicy” z pełną premedytacją dokonali zamachu na Polski Związek Łowiecki. Jesteśmy polityczną przystawką i nie mamy żadnego wpływu na działania Zarządu Głównego PZŁ, a tym bardziej kontroli nad wydawaniem naszych składek.
Konsekwencje są trudne do oszacowania. Bez wątpienia nikt się nie liczy ze zdaniem PZŁ. Nie uczestniczymy w tworzeniu prawa, budowaniu strategii walki z ASF czy kreowaniu działań związanych z ochroną przyrody. Nie jesteśmy również partnerem dla innych organizacji. Naszą siedzibę odwiedzają tylko politycy PiS-u. Wszyscy inni traktowani są jak polityczni wrogowie.
Gdyby PiS miał spektakularne sukcesy w zwalczaniu wirusa, to mógłby odtrąbić zwycięstwo. Rzeczywistość jest jednak dla obecnej władzy porażająca.
Przez sześć lat PiS nie tylko pozwolił, aby afrykański pomór świń opanował prawie cały kraj, ale nie wypracował żadnej strategii walki z wirusem. Partia rządząca wymienia kolejnych ministrów, którzy jak dzieci w piaskownicy okładają się łopatkami i kłócą pomiędzy sobą.
Jak przedstawiają się fakty? W 2019 roku w 48 chlewniach potwierdzono obecność wirusa. W 2020 roku ognisk było już 78, a w 2021 roku mamy ich 124! W efekcie większość rolników zlikwidowało hodowlę świń lub zrobi to w najbliższych miesiącach. Pełna władza PiS-u nad Polskim Związkiem Łowieckim okazała się najgorszym z możliwych pomysłów, a upolitycznienie PZŁ w żaden sposób nie przełożyło się na sukcesy w zwalczaniu afrykańskiego pomoru świń!
Paweł Lisiak – łowczy z nadania Solidarnej Polski – przez dwa lata nie był w stanie wypracować żadnego pomysłu ograniczenia rozprzestrzeniania się wirusa. W tej kwestii okazał się wyjątkowym nieudacznikiem. Nie potrafił nawet wykorzystać dotacji, jaką otrzymał PZŁ w 2019 roku. Dwadzieścia milionów leży i czeka na zakup chłodni. Koła łowieckie nie mogą realizować odstrzału sanitarnego, między innymi przez nieudolność „naszego” łowczego.
Odstrzał dzików w 2021 roku prawdopodobnie zmniejszy się 100 tysięcy. Dane, które przekazuje pan Lisiak do ministerstwa, są wątpliwej jakości – co jest skrzętnie ukrywane – ponieważ nikt nie wie, gdzie „system” generuje błędy.
Sukcesy Lisiaka
Obecny łowczy nie miał się czym pochwalić w zeszłym roku, ale mógł zrzucić winę na pandemię. Praca w systemie zdalnym w praktyce sparaliżowała wszelkie działania. Nowe kierownictwo nie miało żadnego pomysłu na przeniesienie aktywności do sieci. Kolejne 12 miesięcy nie przyniosło jednak żadnej poprawy.
Myśliwi oczekiwali intensywnych działań promujących łowiectwo, a przynajmniej planu budowania pozytywnego wizerunku. Tymczasem Zarząd Główny pod kierownictwem Pawła Lisiaka całkowicie zaniechał organizacji łowieckich targów Hubertus Expo, czy ogólnopolskiego programu edukacji ekologicznej „Ożywić Pola”, jak również finansowania programu „Ostoja”.
Pomimo wielu szumnych zapowiedzi, spotkań i powoływania zespołów interdyscyplinarnych, nie wypracowano żadnego pomysłu komunikacji ze społeczeństwem. Niestety, do wizerunku morderców sarenek i pijaków zabijających dzieci – doszła mało chwalebna etykieta pisowskiej przystawki, która dokonuje depopulacji biednych dzików.
Kynologia pod psem
Cale środowisko kynologiczne z zachwytem przyjęło powołanie pana Lisiaka na stanowisko łowczego przez ministra Wosia. Wszyscy naiwnie liczyli, że będzie to złoty okres dla naszej kynologii.
Niestety, w tej kwestii Paweł Lisiak okazał się wyjątkową fujarą. Jako przewodniczący Komisji Kynologicznej przez trzy lata nie potrafił nawet przygotować koniecznej nowelizacji Regulaminu Prób i Konkursów Psów Myśliwskich.
Pomimo, że Komisja Kynologiczna spotyka się średnio co trzy tygodnie – generując najwyższe w historii koszty – zdołano stworzyć jedynie niezgodny ze Statutem PZŁ regulamin dla klubów ras…
Wyjazdowe „posiedzenia” pan Lisiak organizuje najczęściej w gościnnych progach Stacji Badawczej PZŁ w Czempiniu. Wysokie koszty tych spotkań oraz polowań bez protestu regulują okręgi. Pomimo tak intensywnej „pracy” nie zdołano wypracować żadnego pomysłu dla promocji rodowodowego i ułożonego psa myśliwskiego.
Upadające strzelectwo
Mamy, jeśli dobrze pamiętam, 67 myśliwskich strzelnic, w tym 34 Polskiego Związku Łowieckiego. Tego potencjału w czasie pandemii nie udało się wykorzystać. Większość obiektów świeci pustkami, a kilka największych przez większą część tygodnia jest zamknięta.
W zawodach strzeleckich bierze udział około dwóch tysięcy myśliwych. Paweł Lisiak przeprowadził uchwałę o wydawaniu legitymacji PZŁ dla nieletnich. Takiego statusu nie znajdziemy w ustawie, więc jest to niezgodne z prawem. Projekt poniósł spektakularną porażkę. Ponoć zgłosiło się dwóch chętnych w tym syn łowczego…
Tymczasem strzelectwo jest najlepszym sposobem promocji łowiectwa. Między innymi BASC – największy angielski związek myśliwych 150 tysięcy członków – finansuje udział w kilkuset imprezach, gdzie jego pracownicy rozstawiają mobilną strzelnicę i za darmo umożliwiają postrzelanie. Tym sposobem przyciągają do strzelectwa tysiące Brytyjczyków.
Zdaniem redaktora naczelnego „Shooting and Conservation”, związkowego pisma – który kiedyś odwiedził nasz kraj – jeśli ktoś polubi strzelanie do rzutków, to dzieli go tylko jeden krok, aby zostać myśliwym…
Tymczasem w Polsce… Od czterech lat nie możemy zabierać dzieci na polowania, ale władze związku nie mają żadnego pomysłu, aby zrekompensować to naszym dzieciom. Wydawanie plastikowych legitymacji w mojej ocenie było czystym pudłem.
Gospodarka łowiecka
O tym aspekcie w ostatnich czterech latach nic się nie mówi. Komisja Naczelnej Rady Łowieckiej do spraw zwierzyny drobnej przez trzy lata spotkała się tylko jeden raz! Przykro mi to przyznać, ale w obecnej kadencji większość komisji przestało działać, a Naczelna Rada Łowiecka tego nie zauważa.
Cały związek tkwi w letargu. Pomimo wielu szumnych zapowiedzi Zarządu Głównego, drepczemy w miejscu! Łowczy krajowy intensywnie poluje w naszych Ośrodkach Hodowli Zwierzyny i nie wspomina, że w 2020 roku przybyło najmniej myśliwych w naszej historii, ponieważ pandemia sparaliżowała organizację kursów.
Wszyscy dyskutują o zapaści, hejcie i konieczności przyciągania nowych myśliwych, ale związek w tej materii nie działa. Kolejni łowczowie nie umieją wypracować strategii w tej nowej rzeczywistości.
Łowiectwo krytykują wszyscy, a Polski Związek Łowiecki nie ma kierownictwa i dryfuje. Jesteśmy prawdopodobnie w najtrudniejszym momencie w historii. Musimy szybko dostosować nasze działania do otaczającej nas rzeczywistości. Nie możemy tylko bazować na naszych pięknych tradycjach i na nich budować pozytywnego wizerunku.
Nieubłaganie zbliża się czas obowiązkowych badań lekarskich. Wielu myśliwych z różnych powodów nie podejdzie do nich i zakończy swoją przygodę z łowiectwem. Pomysły przymusowego wcielenia niestowarzyszonych myśliwych do kół łowieckich – jaki chce nam zafundować Edward Siarka – będzie miał podobny skutek. Liczba myśliwych znacząco się zmniejszy, co wymusi podwyższenie składki, a to spowoduje kolejny odpływ i w efekcie całkowitą marginalizację garstki myśliwych.
Prokuratura w ZG PZŁ
Reformy „zjednoczonej prawicy”, jak na razie, nie dotknęły kół łowieckich. To na nich spoczywa główny ciężar wykonywania zdań, jakie powierza nam państwo. W mojej ocenie, gdyby rząd zdecydował się oddać wybór łowczego krajowego Naczelnej Radzie Łowieckiej w ciągu kilku miesięcy udałoby się przywrócić normalne funkcjonowanie struktur i odbudowę mocno nadwątlonej pozycji.
Jest to możliwe, ponieważ w Zarządzie Głównym Polskiego Związku Łowieckiego trwa kontrola Państwowej Inspekcji Pracy. Finanse kontrolują służby skarbowe, a Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła wielowątkowe śledztwo! Bardzo wątpię, że PiS będzie chciał zamieść pod dywan bałagan jaki zdołał uczynić Paweł Lisiak…
Oddanie samorządności myśliwym to jest jedyna szansa uratowania nie tylko Polskiego Związku Łowieckiego, ale również łowiectwa. Jeśli tego nie rozumie Edward Siarka i jego partyjni koledzy i koleżanki okupujący dzisiaj Nowy Świat, to muszą mieć świadomość, że zapiszą się w naszej historii jako zdrajcy i tak będą traktowani.
Następne wybory przegra „zjednoczona prawica” i nie stworzy rządu! Do władzy dojdą partie, które rozliczą wszystkich, którzy kolaborowali z PiS-sem, w tym również Polski Związek Łowiecki. Karty będą rozdawać zielone weganki, które nie będą miały dla myśliwych żadnej litości!
Będziemy musieli przynosić pisemne zgody od naszych teściowych na posiadanie broni. Zostanie ograniczona do minimum możliwość polowania z psami. Lista gatunków łownych znacząco się skurczy, a w weekendy, wakacje, ferie i święta będzie obowiązywać zakaz polowania!