Karol Marks twierdził, że: „Historia lubi się powtarzać – pierwszy raz jako tragedia, drugi jako farsa.” Rządy „zjednoczonej prawicy” to tragifarsa. Na każdym kroku politycy tej formacji popełniają błędy, ale duma, głupota oraz zarozumiałość nie pozwalają im się cofnąć, dlatego brną w dalej w bagno, które sami stworzyli.
Ostatnio zadzwonił do mnie kolega z „wielką” prośbą. Naiwnie myślał, że jako były redaktor naczelny zostanę zaproszony na uroczyste rozdanie nagród w Konkursie Fotograficznym „Łowca Polskiego” im. Włodzimierza Puchalskiego. Nie mówiąc mu, że nigdy nie chodziłem, nie chodzę i nie będę chodził na PiS-owskie imprezy, spytałem, w czym mogę mu pomóc…
O mało nie parsknąłem śmiechem, kiedy usłyszałem, że bardzo mnie prosi, abym do niego nie podchodził i nie witał się z nim, bo… jestem uważny za największego wroga Zarządu Głównego PZŁ i jak komisarze zobaczą, że utrzymujemy kontakty, to będzie mieć duże problemy…
Nie obrażam się, staram się zrozumieć moich kolegów i pokazać, że idziemy w złym kierunku.
Trzydzieści tysięcy na rękę za…
Od dzisiaj Paweł Lisiak miał pełnić swoją funkcję społecznie, ponieważ łamie Statut PZŁ, nie wykonuje uchwał Naczelnej Rady Łowieckiej i działa na szkodę Polskiego Związku Łowieckiego. Rozwiązanie jego umowy o pracę miało być konsekwencją nie przyjęcia nowych warunków, pracy jakie wręczył mu prezes NRŁ Paweł Piątkiewicz trzy miesiące temu.
Minister Edward Siarka zwlekał do ostatniej chwili, ale wczoraj przesłał swoja decyzję uchylającą uchwałę Naczelnej Rady Łowieckiej, która zmieniała warunki pracy i płacy „naszemu” łowczemu.
Wszyscy wiedzieliśmy, że Solidarna Polska nie pozwoli zrobić krzywdy swojemu nominatowi, choć naiwnie liczyliśmy, że być może pan Lisiak zachowa się honorowo i przyjmie do wiadomości, że zgodnie z kodeksem pracy jest on pracownikiem Polskiego Związku Łowieckiego, którego przedstawicielem – i stroną stosunku pracy jest prezes Naczelnej Rady Łowieckiej Paweł Piątkiewicz.
Podobne oczekiwania mieliśmy wobec pana ministra Siarki. Liczyliśmy, że pełnomocnik rządu do spraw łowiectwa i leśnictwa zrozumie stanowisko Naczelnej Rady Łowieckiej, która nie zamierza dłużej tolerować lekceważącego stosunku „naszego łowczego” do swoich obowiązków służbowych i notorycznego łamania Statutu PZŁ.
Minister Siarka mógł zatrudnić „swojego łowczego krajowego” na etacie ministerialnym lub zakończyć jego wyjątkowo źle ocenianą przez większość myśliwych pracę w Polskim Związku Łowieckim. Zamiast tego podpisał się pod ośmieszającym go pseudo-prawniczym bełkotem. Takie bzdurne uzasadnienia produkują pracownicy resortu, po tym jak politycy PiS-u wymyślili sprzeczną z Konstytucją Rzeczypospolitej, patologiczną i konfliktogenną konstrukcję „nadzorowania” Polskiego Związku Łowieckiego.
Pozornie może się wydawać, że w efekcie decyzji ministra Edwarda Siarki i za jego milczącą aprobatą „nasz” łowczy krajowy – za swoją ciężką i wyjątkowo niewdzięczną robotę – będzie dalej pobierać wypłacane mu z naszych składek wynagrodzenie w wysokości 30 tysięcy złotych, czyli o 10 tysięcy więcej niż wynosi uposażenie Premiera Mateusza Morawieckiego…
Niezgodne z prawem pracy
Nie jestem w tej dziedzinie specjalistą, jednak w mojej ocenie nadzieje pana ministra i łowczego Lisiaka są niezgodne z przepisami prawa pracy. Czym innym jest bowiem uchwała Naczelnej Rady Łowieckiej, którą zgodnie ze swoimi kompetencjami pan minister ma prawo uchylić, a czym innym jest czynność prawna z zakresu prawa pracy w postaci zmiany warunków zatrudnienia i wynagradzania dokonana przez uprawnionego przedstawiciela pracodawcy.
Prezes Piątkiewicz skutecznie złożył na ręce „naszego” łowczego stosowne wypowiedzenie zmieniające warunki zatrudnienia i wynagradzania. Taka czynność jest skuteczna nawet wówczas, gdy jest bezpodstawna i podjęta z naruszeniem prawa, o czym doskonale zdaje sobie sprawę Paweł Lisiak, którzy bezpodstawnie i z naruszeniem przepisów zwalnia swoich pracowników i przegra w sądzie kolejne sprawy, płacąc z naszych składek wysokie wynagrodzenia dla prawników i odszkodowania.
Paweł Lisiak ma prawo odwołania się od decyzji swojego pracodawcy, ale nie do ministra, tylko do sądu pracy i do czasu prawomocnego rozstrzygnięcia sądu obowiązują go warunki i zasady wyznaczone przez prezesa Piątkiewicza w wypowiedzeniu zmieniającym! W obecnej sytuacji wypłata wynagrodzenia na dotychczasowych zasadach w ocenie prawników, z którymi rozmawiałem – będzie niezgodna z prawem pracy!
Fora ze dwora
Nie ukrywam, że choć od św. Mikołaja spodziewałem się dymisji Pawła Lisiaka, dostałem za to prezent w postaci odwołania pełnomocnika rządu do walki z afrykańskim pomorem świń. Muszę jednak przyznać, że będzie mi brakowało bełkotu, jakim raczył nas częstochowski baron PiS-u.
Szymon Giżyński potrafił tylko obrzucać błotem myśliwych i narzekać na firmy zajmujące się utylizacją padłych dzików oraz zakłady skupujące tuczniki. Polityk spod Jasnej Góry nie tylko nie miał wiedzy o rolnictwie, ale również żadnej koncepcji walki z ASF. Szkodził swoimi nieudolnymi działaniami polskiej wsi i zwyczajnie ośmieszał całą „zjednoczoną prawicę”.
Nowym wiceministrem rolnictwa i jednoczenie pełnomocnikiem rządu do zwalczania afrykańskiego pomoru został Lech Kołakowski. Mam wielką nadzieję, że nowy minister – którego Jarosław Kaczyński wyrzucił z PiS-u za złamanie dyscypliny i głosownie przeciwko wprowadzeniu „piątki dla zwierząt” – przestanie obwiniać myśliwych za dotychczasową nieudolność „zjednoczonej prawicy” oraz wyrzuci do kosza wszystkie pomysły Sławomira Izdebskiego. Myśliwi liczą na dialog, mądre decyzje oraz prawdziwą walkę w wirusem w wykonaniu rządu.
Kto kogo oszukuje
O nominacji ministra Lecha Kołakowskiego dowiedzieliśmy się na wczorajszym posiedzeniu komisji rolnictwa, na której rząd opowiadał o swoich porażkach w walce z ASF i ptasią grypą. Jak zwykle kiedy powinno się bronić myśliwych łowczy krajowy oraz jego współpracownicy mieli inne ważniejsze zajęcia…
Brylował na posiedzeniu Sławomir Izdebski, który jak zwykle bredził o „nowelizacji” prawa łowieckiego, „swoich” statkach powietrznych liczących dziki oraz „grupach niezależnych myśliwych”, które będą dokonywać depopulacji dzików w asyście policji i miejscowego przewodnika, bo nie znają terenu…
Słysząc te bzdury, ripostować próbował Arkadiusz Iwaniak z Lewicy, dla którego najważniejszym zdaniem powinno być poszukiwanie padłych dzików. W odpowiedzi od Sławomira Izdebskiego – skazanego w pierwszej instancji na cztery lata więzienia za oszukiwanie rolników – usłyszał, że to PZŁ oszukuje rolników…
Przewodniczący kanapowego związku siedleckich rolników wpadł w trans „liczenia” dzików. Widzi w tym możliwość odbierania obwodów dotychczasowym dzierżawcom. Były senator Samoobrony twierdzi, że rozmawia z firmami produkującymi drony i termowizory, których w Polsce nigdy nie było. Wszyscy wiemy, że jedne i drugie produkują Chińczycy!
Tak namącił w głowie Głównego Lekarza Weterynarii, że ten też opowiada dyrdymały o ogólnokrajowej inwentaryzacji przy wykorzystaniu dronów, samolotów i fotopułapek. Panowie nie ogarniają tematu i nie znają możliwości nowoczesnej technologii. Wyobrażają sobie, że Święty Mikołaj „wypuści” statek bezzałogowy, który polata nad Polską przez kilka dni i powie, ile mamy dzików, jeleni, łosi oraz wilków. Oczywiście z podziałem na pięć tysięcy obwodów.
Wszystkim ten „plan” się podoba, ale z przebiegu dyskusji prowadzonej podczas komisji ewidentnie wychodzi, że rząd nie ma kasy na wypłaty odszkodowań dla rolników, a wyda kilkaset milionów na inwentaryzację? Trudno w to uwierzyć, ale panowie chyba zapomnieli się zapytać, ile takie liczenie kosztuje…
Kto za to zapłaci? Politycy buksują w miejscu, organy spierają o swoje kompetencje, prawnicy zacierają dłonie i wystawiają kolejne faktury, a całe społeczeństwo pokryje koszty tej hucpy!
Link do transmisji z posiedzenia Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi z 30 listopada 2021 roku.