To już kolejny raz redakcja Oko Press publikuje kompromitujące nagranie z polowania. Poprzednim razem była to zbiorówka dla dian. Teraz społeczeństwo obejrzy łowy na kaczki, pod czujnym okiem etatowego pracownika naszego związku.
Oglądając ten „reportaż” od razu przypomniał mi się pan Wacław Przybylski, z którym wiąże się doskonale pasująca anegdotka. Podczas kursu dla nowowstępujących, jeden z adeptów zadał mu pytanie dlaczego przed II wojną światową były „Towarzystwa Łowieckie”, a teraz mamy „Koła Łowieckie”. Pan Wacław po chwili zastanowienia odpowiedział…
-Widocznie przed wojną było inne Towarzystwo…
Bez wątpienia dzisiaj myśliwi nie stanowią elity naszego społeczeństwa. Większość z nas posługuje się prostym językiem, który w takich przypadkach pokazuje smutna prawdę. Jednak to nie jest nasz największy problem…
Gdyby na polowaniu zbiorowym, na które został zaproszony łowczy okręgowy z Tarnobrzega wszyscy myśliwi mieli pomarańczowe elementy ubioru, gdyby w polowaniu nie uczestniczyło dziecko i gdyby nie było alkoholu… To reportaż pokazałby myśliwych, którzy opowiadają sobie o polowaniach „prostym” językiem…
Niestety stało się inaczej. Robert Bąk – etatowy pracownik PZŁ – nie może powiedzieć, że nie widział łamania prawa. Być może nie pił alkoholu, ale tak jak zarząd koła „Leśnik” w Tarnobrzegu w pełni odpowiada za zaistniałą sytuację.
Kolejny raz daliśmy mocny dowód naszym przeciwnikom. Nie bywam zbyt często na polowaniach zbiorowych poza swoim kołem, ale chciałem wierzyć, że picie alkoholu jest przeszłością. Jak widać zbyt wielu myśliwych, członków zarządów kół i obecnych komisarzy czuje się bezkarnych.