Nasza wiedza na temat gatunków łownych bardzo często opiera się na obserwacjach. Walka z rozprzestrzeniającym się wirusem afrykańskiego pomoru świń wymusiła przeprowadzenie badań, dzięki którym poznamy skrzętnie skrywane tajemnice dzików i będziemy mogli skuteczniej walczyć z zarazą.
Projektem badawczym kierował nasz przyjaciel dr Bartłomiej Popczyk. W poprzednim roku odłowił 33 dziki i założył im nadajniki GPS. Kiedy się z nim spotkałem w jego podwarszawskim łowisku, opowiadał całe mnóstwo niesamowitych historii, ale od razu zapowiedział, że nie mogę o nich pisać.
Nawet kiedy walczył z chorobą, każdego dnia „odpalał” komputer i sprawdzał pozycje „swoich” dzików. Ludwik Purski prezes spółki Gigaco – która prowadzi projekt – doskonale pamięta jak Bartek w niedzielę o siódmej rano podekscytowany zadzwonił, że „Brylant” opuścił Wawer i ruszył wzdłuż Wisły na południe.
Migracja dzików
Przelatka odłowiono w największej warszawskiej dzielnicy. Obrożę z nadajnikiem numer 13 założono mu 15 listopada 2020 roku. Był w 100 procentach miejskim dzikiem. Siedem miesięcy „mieszkał” ze swoją watahą w niewielkim nieużytku pomiędzy blokami mieszkalnymi, pokonując w tym czasie łącznie 400 kilometrów.
Nic nie wskazywało, że „Brylant” zrobi międzynarodową karierę, ale właśnie 15 maja odyniaszek postanowił wyruszyć w świat. Na początku szedł wzdłuż Wisły, którą dwukrotnie przepływał. Na lewym brzegu nie zagrzał jednak miejsca.
Gdy dotarł do Dęblina, zatrzymał się w nim dwa dni. „Zwiedził” miasto i ruszył na wschód. Bartek prawie każdego dnia musiał dzwonić do kolejnego koła łowieckiego z informacją, że w ich obwodzie przebywa „projektowy” dzik.
Większość kół wykazywało wielkie zainteresowanie badaniem. Wielu myśliwych przesyłało zdjęcia „Brylanta”, ponieważ chętnie odwiedzał nęciska. Tylko jedno próbowało skorzystać finansowo. Myśliwi twierdzili, że dzik wyrządził wielkie szkody w uprawach i chcieli namówić spółkę „Gigaco”, aby zapłacili im ich odszkodowania…
„Brylant” nie był w stanie spowodować wymiernych szkód w miejscach swojego postoju. Dziennie potrafił pokonać nawet 20 kilometrów! Swój dzień najczęściej zaczynał około osiemnastej i był aktywny do siódmej rano.
Mimo upałów, bardzo często poruszał się również w ciągu dnia. Jego dzienna aktywność kończyła się zazwyczaj około szesnastej, ale bywały dni, że zalegał na odpoczynek już około północy i dopiero kolejnego dnia w południe – w pełni wypoczęty – podejmował dalszą wędrówkę. W takich przypadkach był aktywny nieprzerwanie przez 18 godzin!
Skok przez granicę
„Brylant” opuścił terytorium naszego kraju 19 czerwca o godzinie 19:11 w okolicach przejścia granicznego Dorohusk. Na Ukrainie ponownie zdecydował się obrać kierunek na południe. 26 czerwca dotarł do miejscowości Włodzimierz Wołyński. Dopiero tutejsze uprawy zatrzymały go na dłużej.
Od Polski dzieli go zaledwie 10 kilometrów, co dla „Brylanta” nie jest żadnym wyzwaniem. Niestety, najprawdopodobniej nie poznamy dalszych losów dzika wędrownika, ponieważ bateria w jego nadajniku jest już prawie całkowicie wyczerpana.
Dzięki nadajnikom GPS, jakie zakładamy poszczególnym gatunkom, poznajemy ich tajemnice. W tym przypadku mamy dowód, że niektóre młode osobniki mogą w czasie migracji pokonać niesamowicie duże odległości, choć normą są nieporównywalnie krótsze wędrówki.
Ulubione miejsca
Aktywność dobowa dzików różni się od pory roku. Jesienią i zimą jest mniejsza. Natomiast wiosną i latem odpoczywają tylko od dwóch do trzech godzin. Nawet w ciągu dnia wstają i szukają pożywienia, choć wtedy nie opuszczają lasu.
W ciągu doby dziki pokonują od 2 do 15 kilometrów. Badania wykazują, że obszar żerowania obejmuje średnio od 10 do 30 hektarów. Na dzienny odpoczynek wybierają miejsca suche i gęste, co daje im zimą osłonę od wiatru, a latem cień. Nie wykorzystują ich dłużej niż przez dwa kolejne dni. Dziki, które uczestniczyły w projekcie, nigdy nie pozostały na dzień w uprawach rzepaku, a odyńce miały swoje ulubione miejsca, do których wielokrotnie wracały.
Znając Bartka, ten tekst miałby całkowicie inny charakter. Pewnie bym usłyszał, że zdobyte informacje nie pozwalają na tak stanowcze sformułowania. Praca naukowca ma niewiele wspólnego z dziennikarstwem. Niestety, dr Bartłomiej Popczyk zdobytych danych już nie przeanalizuje, nie będziemy mogli porozmawiać o dzikach. Nie usłyszę anegdotek i zastrzeżenia – ale żebyś tego czasem nie pisał.
Bardzo dziękuję spółce „Gigaco” za udostępnienie wyjątkowo ciekawych danych na temat projektu. Jestem pewien, że dzięki wielkiemu zaangażowaniu całego zespołu badawczego będzie możliwa jego kontynuacja i na portalu WildMen jeszcze nie raz będziemy mogli opisywać jego wyniki.