Największy krajowy dystrybutor celowników strzeleckich organizuje swoje zawody we Włocławku już od lat. Zadecydowało dobre, centralne położenie miasta, skomunikowanego zresztą kraju autostradą A-1. Największe jednak znaczenie ma ogromne zaangażowanie okręgu włocławskiego w przygotowanie imprezy i walory samej strzelnicy, posiadającej sześciostanowiskowy tor o długości 200 metrów.
Jak co roku
Na starcie setka zawodniczek i zawodników. Impreza w klasycznym sześcioboju, z zającem i bażantem. Strzelnica przygotowana bez istotnych zastrzeżeń, sędziowie, z sędzią głównym Piotrem Karpińskim na czele, sprawni i profesjonalni. Wyniki jednak nie średnie. Dzień bardzo wietrzny, prawie cały czas lało.
Najlepszych Delta nagrodziła pucharami i upominkami. Tradycyjnie firma pamiętała też o włocławskich szkołach. Obecny na zawodach prezydent Włocławka, Marek Wojtkowski, wyjechał ze strzelnicy z dobrej klasy teleskopem astronomicznym, przeznaczonym dla uczniów.
Jak co roku zawodom towarzyszyła prezentacja niemal pełnej oferty sprzętu optycznego, przeznaczonego dla strzelców, z najnowszego katalogu Delta Optical. Każdy produkt można było wziąć do ręki, zaś obsługa firmowego stoiska służyła dobrą radą i pełnym opisem technicznym. Tuż obok swoje kramy rozłożyli wytwórcy najróżniejszego przyboru myśliwskiego – odzieży myśliwskiej, noży, biżuterii, nie zabrakło producentów dziczyzny.
Własne stoisko miało też koło łowieckie „Polskie Diany”. To wyjątkowy kolektyw. Ma siedzibę w Lubieniu Kujawskim, tuż pod Włocławkiem. Skupia polujące kobiety z całej Polski, jednak niezmiennie nie ma własnego obwodu łowieckiego
Wielki pechowiec
Zawody udane, mimo rywalizacji doskonała koleżeńska atmosfera. Jednak tegorocznego pucharu Delty do szczęśliwych nie zaliczy jeden z czołowych polskich strzelców, Piotr Kraiński z Gdańska.
Piotr strzelił doskonale dzika. 97 punktów to w tej konkurencji najlepszy wynik dnia. Śrut całkiem przyzwoity – 255 pkt. Jednak coś wydarzyło się na rogaczu. Tu gdańszczanin zdobył zaledwie 55 punktów. Tej klasy zawodnik nie mógł popełnić tak dramatycznego błędu. Było oczywiste, że zawiódł sprzęt.
Wstępnie wykluczono wadę amunicji. Strzelec używał tarczowych nabojów jednej z najbardziej renomowanych firm. Owszem, mógł się zdarzyć jeden dziwaczny odskok, ale nie cała seria i to w sytuacji, gdy tak pięknie strzelił dzika patronami z tej samej paczki. Broń to markowy warmint z doskonałym montażem. Obserwatorzy zgodnie uznali, że winna jest luneta, w której w trakcie zawodów prawdopodobnie posypały się mechanizmy.
Częściowo tę tezę potwierdzał krótki test tuż po zawodach. Strzelec strzelał zza stołu. Kule, po przystrzelaniu zestawu, ponownie kładły się kilkadziesiąt centymetrów w górę od spodziewanego średniego punktu trafienia.
Trzeba trafu – była to luneta Delta Optical. Jeden z najnowszych i najdroższych modeli. I tu na wysokości zadania stanęła niezastąpiona Pani prezes Honorata Matosek. Zaproponowała strzelcowi natychmiastowe przyjęcie lunety do przeglądu i ewentualnej naprawy.
Strzelec nie skorzystał od razu. Już po zawodach, w domu, przełożył lunetę na inny precyzyjny karabin. Okazało się, że celownik pracuje bez zarzutu. Dopiero wówczas, by mieć całkowitą pewność, poprosił o sprawdzenie lunety przez producenta. Po kilku dniach Delta poinformowała, że celownik przebadano specjalistycznym oprzyrządowaniem, a dodatkowo fabryczny strzelec dokonał testu na strzelnicy. Wynik jednoznaczny. Luneta działa doskonale. Przyczyną serii pudeł jest karabin, lub montaż.
Zawodnik przekazał broń do rusznikarni. Wiele przemawia za tym, że powodem kłopotów może być drewniane łoże warminta, które być może spuchło w jakimś wrażliwym miejscu.
Delta Optical obroniła honor, a jednocześnie wykazała wzorową troskę o klienta. Wszystko na oczach krajowej elity strzelców. Trudno o lepszą reklamę.
„Noc Snajperów”
Tradycją każdej edycji Pucharu Delty są nocne zawody z użyciem celowników optoelektronicznych. Do tej pory było to strzelanie do makiety dzika na dystansie 100 metrów z użyciem pastorału w formie kija, znanego z dawnej konkurencji rogacz-lis. Zawodnicy używali identycznych nasadek noktowizyjnych, montowanych na ich lunetach przez organizatora.
W tegorocznej edycji kilka ważnych zmian. Strzelcy musieli wystąpić z własnymi celownikami noktowizyjnymi, lub termowizyjnymi. Ale ważne zastrzeżenie! Można było używać sprzętu wyłącznie tych firm, których urządzenia są w ofercie handlowej Delty. Prezes Honorata Matosek tłumaczyła, że wnosili o to samo zawodnicy, którzy woleli strzelać z celownikami własnymi. Gdy idzie o ograniczenie do produktów z katalogu Delty wyjaśnienie proste – zawody co do zasady służyć mają promocji oferty głównego sponsora.
Niestety, nie obeszło się bez zamieszania. Do jednego worka wrzucono posiadaczy celowników noktowizyjnych i termowizyjnych. Termowizja nie rozpoznawała zimnego, papierowego dzika. Zatem by umożliwić strzelanie na makietach dla ,,termowizyjnych” przyklejano w okręgu dziesiątki krążek, nasycony substancją chemiczną, emitującą promieniowanie cieplne. Strzelec miał więc na ekranie pięknie gorejącą dziesiątkę.
W gorszej sytuacji byli ,,noktowizyjni”. Ich celowniki generowały obraz sylwetki dzika, ale usytuowanie dziesiątki strzelec musiał wypracować sam. Niezbędne tu było porządne ostrzelanie z makietą. „Termowizyjni” już na starcie byli w lepszej sytuacji. Postulaty, by „noktowizyjnym” naklejać biały krążek na dziesiątce, pozostały bez echa.
Kolejna zmiana dotyczyła pastorału. W poprzednich edycjach był to popularny kij od grabi, wymagany przez poprzednie Prawidła Strzelań na konkurencji rogacz-lis. W tym rozdaniu Delta przywiozła do Włocławka własne pastorały. Były to najzwyklejsze miotły z drewnianych witek, używane przez przedwojennych dozorców do zamiatania podwórek. Strzał z takiej podpórki, wbrew pozorom, nie jest łatwy. Dolna część ,,pastorału” jest miękka i niestabilna. To dobre, że każdy miał identyczny „pastorał”.
Właśnie nieznana wcześniej podpórka sprawiła, że nie było czystej serii, choć te w minionych latach się zdarzały. Zwyciężył włocławianin, Marcin Smykowski, z wynikiem 47/50. Ze strzelnicy wyjechał z cenną nagrodą – celownikiem noktowizyjnym Pulsar Digex C50.
Nieporozumienia w ciemności
Organizacyjnie nocne strzelanie odbiegało in minus od zawodów dziennych. Kłopotliwy pastorał sprawił, że część zawodników, wbrew zasadom, stabilizowała sylwetkę opierając się o drewniane elementy stanowiska. Sędziowie zdawali się tego nie widzieć. Doszło do smutnego incydentu, gdy na żądanie kibiców i części strzelców jeden z zawodników, najbardziej niezdyscyplinowany, musiał swoje strzelanie powtórzyć już pod ścisłym nadzorem sędziów.
Złych emocji dostarczyło też wyłonienie tych, którzy zajęli drugie i trzecie miejsce w nocnym strzelaniu. Regulamin zawodów przewidywał tylko jedną nagrodę, tę za pierwsze miejsce. Wyraźnie też głosił – powielając tu prawidła strzelań – że przy równym wyniku decyduje baraż.
Tymczasem już w trakcie strzelania sponsor zdecydował o ufundowaniu drobnych nagród za miejsce drugie i trzecie. Trzeba trafu – dwaj kolejni zawodnicy uzyskali identyczną ilość punktów, po 45/50.
Ponieważ nie chodziło tu o rozstrzygnięcie, kto wygrał zawody, zatem powinny być zastosowane przepisy zaczerpnięte z Prawideł Strzelań, gdzie o wygranej decyduje ilość dziesiątek, następnie dziewiątek itd. Tymczasem organizator zarządził… baraż o drugie miejsce!
I kłopot. Okazało się, że barażu nie będzie, bo jeden z potencjalnych uczestników opuścił strzelnicę. Uznano, że oddał baraż walkowerem. Zgoda. Ale wtedy zapadła decyzja kosmicznie zła. Sędziowie orzekli dyskwalifikację nieobecnego zawodnika. Wystrzelał przynajmniej trzeci wynik, a nagle został wykluczony! Miejsce na najniższym stopniu podium zajęła osoba z czwartym wynikiem.
Jak to oceniać? Oczywisty błąd sędziów. Regulamin nocnego strzelania nie przewidywał dyskwalifikacji za niedotrwanie do ogłoszenia wyników. Owszem, zawodnik zachował się nieelegancko, ale o nieopisanej w regulaminie dyskwalifikacji, spowodowanej niestawieniem się na baraż, nie mogło być mowy. Tym bardziej, że i sam baraż o drugie miejsce formalnie byłby bardzo wątpliwy.
Nowa formuła
Dziewiąta edycja Pucharu Delta Optical za nami. Główne, dzienne strzelania przeprowadzone sprawnie. Cele imprezy – sportowe, integracyjne i promocyjne – w pełni zrealizowane. Można się jedynie zastanawiać, dlaczego Delta odeszła od wcześniejszej formuły tej imprezy.
Trzy pierwsze edycje obejmowały wyłącznie strzelania kulowe w różnych konfiguracjach. Były to zawody wyjątkowe, nieformalne mistrzostwa Polski w myśliwskich strzelaniach kulowych. Formuła bardziej przystająca do wizerunku strategicznego sponsora, dystrybutora celowników do broni kulowej.
Puchar Delty, rozgrywany w formie klasycznego sześcioboju, powoduje, że impreza ginie w tłoku kilkudziesięciu identycznych zawodów, rozgrywanych pod auspicjami PZŁ.
Kulowi wyznawcy Delty nie są jednak skazani na imprezę we Włocławku. Firma rozszerza swoją aktywność o warsztaty w strzelaniach z użyciem optoelektroniki, planuje też warsztaty i zawody w strzelaniach długodystansowych. Najbliższa taka impreza już w najbliższy weekend na poligonie Wojskowego Instytutu Techniki Uzbrojenia w Zielonce. Wydaje się, że to ciekawsza dla strzelca promocja produktów z katalogu Delta Optical.
Wyniki w klasie mistrzowskiej:
- Bogdan Gałęcki – 465
- Sławomir Marlęga – 452
- Jacek Modrzejewski – 447
Klasa powszechna:
- Andrzej Kaszewski – 445
- Jacek Czarnecki – 436
- Michał Łaziuk – 423
Klasyfikacja Dian:
- Alicja Klejnowska – 417
- Maria Oset – 410
- Dominika Socha – 373
Klasyfikacja Senior :
- Paweł Turczyn – 440
- Jerzy Gochnio – 432
- Tadeusz Daukszyc – 412
Autor jest lektorem PZŁ w dziedzinie strzelectwa myśliwskiego. Dwukrotnie pełnił funkcję sędziego głównego Pucharu Delta Optical.