WildMen

Przypowieść o kordelasie

Towarzyszy myśliwym od siedmiu wieków. Kiedyś ratował życie, dziś już tylko zdobi. Pięknie się komponuje z kurkową kniejówką. Automat w pomarańczowej osadzie do niego raczej nie będzie pasował.
Reklama

Uporządkujmy wiedzę o kordelasie, bo to już ostatnia biała broń, przynależna polskiemu myśliwemu. Bronioznawca, patrząc na myśliwski kordelas naukowym okiem, powie, że to broń biała, sieczna, długości krótkiej, czasem pośredniej, o głowni najczęściej jednosiecznej, zazwyczaj prostej, sporadycznie z niewielką krzywizną.

Reklama

Oprawa, czyli rękojeść, zazwyczaj z trzonem wykonanym z poroża, lub obłożonym z tegoż materiału okładzinami. Trzony robiono też z metalu lub z drewna. Rękojeść wyposażona w dwuramienny jelec – rodzaj poprzeczki. Sporadycznie wykonywano też oprawy bezjelcowe. Przednie ramię jelca, to od strony ,,ostrej”, mogło przechodzić w kabłąk, łukowato wygięty element, chroniący dłoń użytkownika. Popularniejsze były jednak oprawy bezkabłąkowe, czyli tzw. otwarte.

Bardzo charakterystycznym częścią oprawy jest tzw. muszla. To metalowy element montowany poniżej jelca. Po schronieniu kordelasa w pochwie muszla zabezpieczała szyjkę pochwy i jej ujście, czyli otwór na głownię, przed deszczem, śniegiem i brudem. Metalowe elementy oprawy wykonano najczęściej z mosiądzu, rzadziej ze stali. Niekiedy były srebrzone, a nawet pokrywane złotem.

Reklama

Pochwa najczęściej skórzana. Z uwagi na niewielką długość głowni i sposób zawieszenia broni, pochwa kordelasa wzmacniana była zazwyczaj tylko dwoma okuciami – górnym, zwanym szyjką, i dolnym, czyli trzewikiem. Na szyjce umieszczany był grzybek, czyli haczykowata wypustka, utrzymująca pochwę w otworze skórzanej żabki, mocowanej do pasa.

Z myśliwym na wieki

Kordelas pojawił się już w późnym średniowieczu. Miał wówczas formę długiego, lekko zakrzywionego noża o szerokiej głowni. Budowa najprostsza: stalowe ostrze z przynitowanymi okładzinami rękojeści. Szczególnie popularny był w Europie Zachodniej. Od wieku XVII używała go zarówno plebejska piechota, jak i ówcześni pionierzy i artylerzyści.

Reklama

Równolegle rozpoczęła się jego kariera myśliwska. Poręczne narzędzie zabierała na łowy nie tylko służba, ale i sami myśliwi. Z kordelasem, zwłaszcza o dłuższej głowni, polowano konno na grubego zwierza. Jednak, co do zasady, uśmiercano nim sztuki pochwycone w sieci, stanowione przez psy, skłuwano także postrzałki.

W miarę rozwoju broni palnej i pojawienia się w wojsku tasaka oraz półszabli, militarna rola kordelasa zanika. Pozostaje on jednak długo jako broń boczna tzw. j”agrów, oddziałów formowanych ze strzelców myśliwskich, wywodzących się ze służby leśnej. Z biegiem lat kordelas pozostaje niemal wyłącznie bronią myśliwską. Nabiera szlachetnej formy. Głownię wzbogaca grawerunek lub trawienia, oprawa dostaje wyszukanych zdobień. Dominują oczywiście motywy myśliwskie- sceny z polowań, ornamentyka animalistyczna i roślinna.

Reklama

Kordelas służył łowcy głównie do uśmiercania zwierza w sieciach, stanowionego przez psy, czy skłucia postrzałka. Zadanie arcyniebezpieczne. By zwiększyć szanse myśliwego kordelasy kombinowano niekiedy z pistoletami. Krótka lufa nocowana była wzdłuż głowni. Zamek skałkowy, później kapiszonowy, znajdował się przy jelcu.

To nie jedyny związek kordelasa z bronią palną. Stosowane były również kordelasy z odpowiednio wyprofilowaną głowicą rękojeści, którą strzelec wpychał do lufy. Uzyskiwał w ten sposób sztucer z bagnetem. Ta metoda osadzania krótkiej główni w lufie broni palnej, tzw. bagnet szpuntowy, wyparta została przez ostrze wyposażone w tuleję nakładaną na lufę. Był to cenny wynalazek. Można było strzelać, kłuć i ciąć. Bagnet szpuntowy strzał uniemożliwiał.

Linde namieszał

Sporo kontrowersji budzi etymologia, źródłosłów terminu „kordelas”. Do dziś pokutuje pogląd, że to ,,kord do lasa”. Kord w istocie był krótką bronią białą o dość szerokiej, jednosiecznej głowni. Kord „myśliwski” to ,,kord do lasa”, czyli kordelas. Jest to, oczywiście, pogląd błędny. W rzeczywistości termin „kordelas” pochodzi od włoskiego słowa ,,coltellaccio”, które oznaczało duży nóż.

Niestety, niewłaściwe pochodzenie słowa „kordelas” zawarł nawet Samuel Bogumił Linde w swoim monumentalnym dziele „Słownik Języka Polskiego”. W wydanej w roku 1808 drugiej części pierwszego tomu Słownika czytamy : Kordelas – kord do lasa.

Za twórcą pierwszego w dziejach słownika języka polskiego ten sam błąd powiela – i przez to utrwala – Wiktor Kozłowski, autor wydanego w roku 1822 pierwszego polskiego słownika łowieckiego pt. Pierwsze początki terminologii łowieckiej.

Na szczęście współcześni autorzy podają właściwą etymologię słowa kordelas. Włoskie ,,coltellaccio” przywołuje Władysław Dziewanowski w przedwojennym „Zarysie dziejów uzbrojenia w Polsce”, a przede wszystkim wybitny bronioznawca Aleksander Czerwiński, w wydanej w 1997 roku książce „Dawna broń myśliwska”.

Tylko paradny

Użytkowa wartość kordelasa zanikła. Zaważyło nie tylko doskonalenie broni palnej, a także zmiana emocjonalnego stosunku do zwierzyny. Śmierć od broni białej to proces długi i w każdej sferze bolesny. Skłuwanie, słusznie, uchodzić zaczęło za czyn haniebny, niegodny etycznego myśliwego. Ranny zwierz wart jest kuli. Jednak jeszcze w XX w. o sprawności i myśliwskiej odwadze rzekomo zaświadczał stanowiony dzik, skłuty kordelasem.

Kordelas Lasów Państwowych i Polskiego Związku Łowieckiego

Współcześnie kordelas to wyłącznie broń paradna i honorowa. Oznaka przynależności do określonej grupy – do kręgu myśliwych lub leśników. Uszlachetnia oficjalny strój organizacyjny i zwyczajny ubiór myśliwski, ten na polowanie. Broń przywołana jest również w uchwale Naczelnej Rady Łowieckiej z 2008. roku, poświęconej strojowi organizacyjnemu PZŁ, nieprawidłowo, choć powszechnie, nazywanemu „mundurem myśliwskim”. Uchwała zaleca kordelas jako uzupełnienie stroju organizacyjnego.

Dokument NRŁ sugeruje, że każdy myśliwy może nosić kordelas. Tymczasem utrwalona tradycja stawia tu granice. Rezerwuje tę broń jako rynsztunek przynależny myśliwemu pasowanemu, czyli temu, który strzelił grubego zwierza, nie zezwala na noszenie kordelasa „zajączkarzom”.

Wraz z całym obrzędem myśliwskiego pasowania prawo do kordelasa to echo dawnej obrzędowości rycerskiej. Kordelas pełni tu znaczeniową rolę miecza, który wraz z ostrogami i właśnie z pasem był atrybutem stanu rycerskiego. Zwyczajowo tylko pasowany myśliwy może występować w poczcie sztandarowym. Tylko myśliwemu przy kordelasie może być powierzona rola opiekuna stażysty.

Wraz z całym obrzędem myśliwskiego pasowania prawo do kordelasa to echo dawnej obrzędowości rycerskiej.

Dlaczego myśliwemu „przy kordelasie”, a nie myśliwemu „z kordelasem”? Jeśli przyjmujemy, że jest to nasza broń honorowa, to tylko łącznie z zasadą, że w umownym zbiorze „rycerz-miecz”, czy „oficer-szabla”, to właśnie oręż, jako oznaka rangi i mocy, pełnił rolę dominującą.

Przykłady? Już Jan Kochanowski we fraszce „Do gór i lasów” pisze o sobie „przypasany do miecza rycerz”. Współcześnie regulaminy wojskowe sprzed II wojny światowej mówiły o okolicznościach, w których oficer zobowiązany był do występowania „przy szabli”. Zatem do cioci na imieniny „pod krawatem”, ale do lasu, czy na myśliwską imprezę, „przy kordelasie”.

Nosić, nie nosić?

Właśnie, kiedy występować przy kordelasie, a w jakich okolicznościach można sobie go odpuścić? Rzecz rozpatrywać trzeba w dwu aspektach – kordelas jako element oficjalnego stroju PZŁ i kordelas do zwykłego ubioru myśliwskiego, broń zabierana na polowanie.

Próżno szukać wskazówek w obowiązującej obecnie uchwale Naczelnej Rady Łowieckiej z 2008 roku w sprawie stroju organizacyjnego. Dokument głosi jedynie, że „uzupełnieniem stroju może być kordelas”. Żadnego drogowskazu, a jedynie sugestia, jakoby strój bez kordelasa był nieuzupełniony, niekompletny. Zatem nosić, nosić, nosić! Podobnie jak sznur przyramienny, który – jak głosi uchwała – do stroju przynależy.

To błąd. Nie uciekniemy od tego, że nasz strój organizacyjny w znaczeniu symbolicznym jest mundurem. Zatem wydaje się słuszne stosowanie zasad typowych dla munduru, czyli swoisty minimalizm. Zamiast orderów i medali wystarczą ich baretki. Sznur naramienny i kordelas tylko w wyjątkowych sytuacjach, w momentach arcyuroczystych.

O wiele lepsza sugestia zawarta była w poprzedniczce aktualnej uchwały. Naczelna Rada Łowiecka w dokumencie z 29.listopada 1973 roku głosiła, że zarówno kordelas, jak i sznur przyramienny, zakładamy do tzw. pełnej gali, czyli na specjalne, wyjątkowe okazje.

Kordelas PZŁ ma jednak spore wady. Muszla przytwierdzona jest do pochwy, a nie do rękojeści broni

Cóż to za okazje? Z pewnością zawsze przy kordelasie występować powinni członkowie pocztu sztandarowego. Pozostałe sytuacje to kwestia indywidualnego smaku. Można przyjąć, że kordelasa wymaga Krajowy Zjazd Delegatów PZŁ, zjazdy okręgowe, wyjątkowo uroczyste walne zgromadzenia członków kół łowieckich, publiczne uroczystości z udziałem „cywilów” – myśliwskie przemarsze uliczne, udział myśliwych w uroczystościach państwowych czy samorządowych. Zdecydowanie przy kordelasie stawiamy się na uroczystościach pogrzebowych.

A w kniei? Pamiętajmy, że kordelas służył do skłuwania grubego zwierza. Nie ma uzasadnienia zabieranie się z nim „na pióro”, czy na zające. Co innego leśne zbiorówki. Tu kordelas nada się jak najbardziej i występować przy nim powinniśmy ochoczo. Po co?

Bo tak wypada, bo przy kordelasie dostojniej, bo zawsze lepiej złom podawać szczęśliwcowi na głowni kordelasa, a nie rondzie kapelusza, bo zawsze jest szansa, że „fryc” się wyzwoli i trzeba będzie dokonać myśliwskiego pasowania. Kordelas do tego nada się znakomicie. Poza tym – człowiek jest słaby i ułomny – można kłuć w oczy kolegów najnowszym, luksusowym Blaserem, ale równą zazdrość wzbudzi przepiękny, zabytkowy kordelas.

Szykuje się kordelasowy renesans. Sporo grupa myśliwych stawia na łowiectwo retro. Do łask wracają kurkowe dubeltówki, jednostrzałowe kiplaufy, lisie czapy, futrzane mufki, torby borsucze. Zwłaszcza na zbiorówkach, bo właśnie tam zadaje się sznytu.

Co nosić?

Dobór oręża to nie lada wyzwanie. Najłatwiejszy sposób to zakup oficjalnego kordelasa PZŁ, tzw. orlego. Jest w ciągłej sprzedaży i za jedyne 1780,- złotych można go sobie zamówić w internetowym sklepie producenta. Broń ma atuty. Jest bardzo dobrze, starannie wykonana, z użyciem naprawdę dobrych materiałów.

Kordelas ten ma jednak spore wady. Bronioznawca szybko dostrzeże błąd konstrukcyjny, sprzeczność z tradycyjną budową tego typu broni. Chodzi o tarczkę rękojeści, o tzw. muszlę. Zewnętrznie – wszystko w porządku. Muszla, w formie orlego rozłożonego ogona, jest na swoim miejscu.

Jednak po dobyciu broni z pochwy ukazuje się prawda: muszla przytwierdzona jest do pochwy, a nie do rękojeści broni. W założeniu powinna chronić otwór, ujście pochwy, a w praktyce pełni rolę haka do zainstalowania pochwy w skórzanej żabce. Wygląda tak samo, ale to nie to samo!

Trzon rękojeści jest drewniany. Owszem, w przeszłości tworzono trzony kordelasów z takiego materiału, jednak najbardziej typowe, najbardziej klasyczne, wydają się trzony z poroża, lub obłożone rogowymi okładzinami.

Sceptyk będzie miał zastrzeżenia do samej koncepcji „orlej rękojeści”. Trzon rękojeści z głowicą w formie głowy orła, owszem, występował, ale przede wszystkim w karabelach z XVII i XVIII wieku, a nie w kordelasie. Formę tę stosowano dla ideologicznego przekazu narodowego. Związek z łowiectwem, pomijając sokolników, luźny.

Stare kordelasy były wyjątkowo zdobione, a trzony były wykonane z poroża

Owszem, orlą głowicę posiadał najwyższy rangą oficjalny kordelas Lasów Państwowych wz. 1930, ale w tamtych okolicznościach historycznych element państwowo-narodowy można było jakoś uzasadnić. (Trzy klasy kordelasów, uzależnione formą od zajmowanego stanowiska w strukturach ALP, wprowadziło rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 1 marca 1930 r. o umundurowaniu i oznakach służbowych funkcjonariuszy Administracji Lasów Państwowych. Współczesny Kordelas Leśnika Polskiego nawiązuje do przedwojennego kordelasa najwyższej kategorii).

Jest tutaj jeszcze jeden wątek, którego nie sposób bezrefleksyjnie omijać. Kordelas ten powstał w znanej przed wojną Fabryce Broni Siecznej Gabriela Borowskiego w Warszawie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Borowski dopuścił się autoplagiatu. Niemal bliźniaczą formę trzonu rękojeści posiadają wywodzące się z tej wytwórni tzw. szable orle, zamawiane tam w nielicznych egzemplarzach głównie jako prezenty dla zasłużonych dowódców. Nie musiał zatem to być oryginalny pomysł, lecz wykorzystanie już istniejącego wzoru.

Oficjalna broń

Generalnie – to już subiektywna ocena – oficjalny kordelas PZŁ, podobnie jak nasz strój organizacyjny, jest zwyczajnie brzydki. Jak zatem doszło do tego, że mimo zastrzeżeń właśnie ten model wszedł do kanonu?

Kordelas ten powstał na początku lat 80. ubiegłego wieku. Nie było wówczas Internetu, możliwości swobodnego podróżowania, powszechnego dostępu do branżowej literatury. Ale był głód kordelasów.

Łódzki myśliwy i rzemieślnik po prostu go sobie wymyślił i wypuścił partię próbną. Przedstawił go również ówczesnemu Zarządowi Głównemu PZŁ. W kwietniu 1983 roku otrzymał od łowczego krajowego pismo:
„ … informacyjne egzemplarze Polskiego Kordelasa Myśliwskiego, noszone w czasie wielu oficjalnych uroczystości łowieckich, spotkały się z bardzo przychylną opinią polskich myśliwych. W związku z powyższym uznaje się ten model jako oficjalną część polskiego stroju myśliwskiego.”

Producent zastrzegł wzór oręża. W efekcie jest praktycznie monopolistą w wytwarzaniu oficjalnej broni PZŁ. Ma to wpływ na jego cenę.

„Bardzo przychylna opinia polskich myśliwych” to zdecydowanie za słaba rekomendacja dla zatwierdzenia oficjalnej honorowej broni dla całej organizacji. Czego zabrakło? Skoro PZŁ zdecydował się na oficjalną broń – choć potrzeba jednolitego wzorca budzi kontrowersje – to powinien powierzyć to fachowcom – historykom i bronioznawcom.

Komisja, w skład której wejść powinni również doświadczeni rzemieślnicy- płatnerze, opracowałaby model niebudzący zastrzeżeń bronioznawczych. Tak wypracowany wzór powinien być zastrzeżony przez PZŁ, co pozwoliłoby dowolnie dobierać wykonawców. Obniżka ceny gwarantowana.

Dość powiedzieć, że prace nad współczesną polską szablą wz.76 trwały kilka lat, zaś specjalną komisję tworzyli najwybitniejsi polscy historycy, bronioznawcy i płatnerze. Wśród nich znakomity bronioznawca i muzealnik, myśliwy i znawca historycznej broni do polowania, Aleksander Czerwiński.

Na razie nic nie wskazuje na to, by PZŁ poszedł tą drogą. Zatem co nam pozostaje? Jeśli ktoś zdecyduje się na zakup kordelasa, na szczęście nie ma obowiązku, by był to oficjalny kordelas PZŁ. Dobór osobistej broni białej zawsze charakteryzowała pewna dowolność.

Prawdziwy kordelas

W dwudziestoleciu międzywojennym istniał ściśle znormalizowany wzór szabli oficerskiej. Tymczasem oficerowie, na indywidualne zamówienie, zbroili się w szable o głowniach, które długością, krzywizną, czy formą szlifu znacznie różniły się od wprowadzonych rozkazem. Okuwali także w regulaminowe rękojeści swoje ukochane głownie rosyjskie, austriackie, francuskie, czy nawet zabytkowe tureckie i perskie.

PZŁ nie jest formacją mundurową, więc tym bardziej przysługuje nam przywilej dowolności wyboru. Od czego zacząć? Od edukacji, od wiedzy. Warto zapoznać się z literaturą tematu, zarówno książkową, jak i zawieszoną w Sieci. Wskazana również wizyta w paru muzeach, posiadających oryginalne kordelasy z epoki. Trzeba ustalić, czego szukamy.

Jeśli ktoś zdecyduje się na zakup kordelasa, na szczęście nie ma obowiązku, by był to oficjalny kordelas PZŁ

Potem pozostaje wertowanie polskich i zagranicznych portali sprzedaży, wyjazdy na kiermasze staroci i pchle targi, szperanie po lombardach. Nadal możliwe jest „trafienie” oryginału z XIX wieku, czy pierwszej części wieku XX. I trzeba się śpieszyć, zanim w tę niszę handlową nie wkroczą Chińczycy ze swoimi podróbkami. Państwo Środka praktycznie zdominowało produkcję falsyfikatów europejskiej białej broni długiej. Podrabiane i postarzane ,,XIX”- wieczne kordelasy rychło się pojawią.

Coraz ciekawsza jest też oferta rodzimych rzemieślników-płatnerzy. Cześć z nich produkuje kordelasy nie budzące zastrzeżeń bronioznawcy. Wytwórcy sygnują je własnymi znakami, zatem nie są to falsyfikaty, produkowane z zamiarem oszustwa, a jedynie współczesna produkcja, inspirowana egzemplarzami z epoki.

Generalnie bogacimy się, zatem rynek białej broni staje się dla nabywcy coraz trudniejszy, bo oryginałów przecież nie przybywa. Wiele przemawia za tym, że właśnie do aktualnych wyrobów, ale wytwarzanych z troską o jakość i zgodność z pierwowzorem, przypasze się współczesny polski myśliwy.

(autor jest kolekcjonerem białej broni i lektorem PZŁ w zakresie kultury łowieckiej)

Reklama

ZAPRASZAMY DO ZAKUPÓW

Galeria zdjęć

Więcej artykułów